54 🂡 mądrości starej nainai

81 15 0
                                    


                Mimo że Charliemu wydawało się, że dzień w Chinach płynął trzy razy dłużej, tak tygodnie płynęły już w zatrważającym tempie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                Mimo że Charliemu wydawało się, że dzień w Chinach płynął trzy razy dłużej, tak tygodnie płynęły już w zatrważającym tempie. Większość czasu spędzali na leniwym odpoczynku, dlatego nim zdążyło się mrugnąć, pierwszy miesiąc minął, a powolnymi krokami zbliżała się jesień. Brak ciągłego dostępu do Internetu przestał przeszkadzać po pierwszym tygodniu, a gdy raz w tygodniu włączał telefon, zalewała go lawina informacji, wiadomości i mailów. Większość ignorował. Jednak gdy wstał tamtego poranka i zobaczył trzydzieści desperackich wiadomości od Florence odnośnie do jakiegoś ważnego pliku, nie mógł już udawać, że w Chinach nie ma Internetu.

— Dobrze, że ty masz dostęp do świata — mruknął, wszedłszy za pozwoleniem do Shiyun.

Xiao wyszedł do ogrodu z wujkiem Dongyangiem, a reszta rodziny rozmyła się po pałacu. Mosiężna powierzchnia rezydencji utrudniła poszukiwania dziewczyny, przez co trzy razy zgubił się w ciemnych zaułkach. Jadeitowy Pałac był jak labirynt smoka, w którym na końcu albo dotrzesz do skarbca ze złotem, albo prosto w paszczę potwora. Nic pomiędzy.

Różowowłosa zachichotała słodko, popierając zsuwające się okulary. Zasiadła pośpiesznie za biurkiem, włączyła laptopa.

— Gdyby Chaoxiang się dowiedział, że jako jedyna mam dostęp do Internetu, moja głowa skończyłaby na gilotynie.

Charlie przystanął za nią, wpatrywał się w różowy czubek głowy oraz ładujący się system Windows.

— Smok nawet technologii nie lubi?

Shiyun prychnęła pod nosem.

— Chyba dlatego, że sam jej nie rozumie. Poprosił kiedyś telefon na kabel i korbkę, bo gdy stukał tymi wielkimi paluchami w ekran smartfonu, to wciskał trzy aplikacje naraz — zachichotała, wywołując lekki uśmieszek na twarzy Wilsona.

Dziewczyna pośpiesznie wpisała kod, po czym uruchomiła przeglądarkę i zwolniła Charliemu miejsce za biurkiem.

— Przeloguj się do swojej skrzynki mailowej. Jak wszystko ogarniesz, to możesz go nie wyłączać. Ja lecę pomóc mamie, naprawia jakąś przedwojenną szkatułkę na kosmetyki — odparła, skierowała się do drzwi.

— Jasne, dzięki wielkie — mruknął Charlie.

Drzwi zamknęły się, a w niewielkim królestwie momentalnie zapadła cisza. Charlie odetchnął swobodniej. Osobowość Shiyun była energiczna, czarująca, ale niebywale wysysająca całą siłę. Usiadł na różowym, futrzastym fotel, rozejrzał się swobodniej po pomieszczeniu. Królestwo najmłodszej z Zhangów nie pasowało do klimatu Jadeitowego Pałacu. Gdy na korytarzach panował mrok, wszędzie panowały połyski szlachetnego złota i krwistoczerwone zdobienia w stylu minionych epok, tak pokój Shiyun wyglądał jak wyjęty z filmu Barbie. Był cały różowy, jaskrawy. Wokoło falały się farby, płótna, pędzle. Charlie miał wrażenie, że gdy dziewczynie zaczynało brakować miejsca do malowania, szkicowała makabryczne malunki na ścianie. Cały chaos, ubrania upaćkane w karmie, kolorowe pluszaki i puchate dywany bardzo do niej pasowały.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz