5 🂡 I rada: nie pozwól wrogowi poznać swoje lęki

589 74 108
                                    


                  Charlie posyłał swój szarmancki, wyuczony uśmiech stronę błysku fleszy, które kierowane były centralnie w jego stronę, odkąd zdążył tylko postawić swoją stopę na powierzchni innej, niż wnętrze samochodu służbowego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                  Charlie posyłał swój szarmancki, wyuczony uśmiech stronę błysku fleszy, które kierowane były centralnie w jego stronę, odkąd zdążył tylko postawić swoją stopę na powierzchni innej, niż wnętrze samochodu służbowego. Momentalnie fala pytań, próśb o zamienienie kilka słów, z co trzecią dziennikarką uderzały w niego niczym pociski.

„Co pan myśli o silnym demokratycznym przeciwniku?".

„Czy czuje pan poseł zagrożenie ze strony Vincenta Lawrence'a?".

„Ostatnia wypowiedź pana Lawrence'a wpłynęła na pana pewność wygrania wyborów?".

W ostatnich dniach Charlie miał wrażenie, że częściej słyszał imię kandydata na prezydenta ze strony opozycji, niżeli swoje własne z ust najbliższych. Miał wrażenie, że już przymusowo jego postać zestawiano z Vincentem, a media nakręcały wojenną otoczkę między ich dwójką, chcąc zaszczuć w ich obu jeszcze większą wolę do skakania sobie do gardeł.

W tym momencie, gdy tylko o jego zmysły obijało się to jedno, konkretne imię, widział wygrawerowane litery w aktach, zdjęcie do dokumentów przypięte tuż obok i pustą historię życia tego mężczyzny. Widział tylko możliwe czarne scenariusze, w których Vincent okazuje się nie być tą osobą, za którą się przedstawiał. Wiedział jednak, że nabijanie sobie myśli możliwym przekrętem politycznym ze strony demokratów i tego faceta bez posiadania rzetelnych, jawnych dowodów było samoistnym odciąganiem się od sprawy kampanii. Dlatego też Charlie jedynie przycisnął mocniej telefon do swojego ucha, wsłuchując się w uspokajający głos swojej kobiety po drugiej stronie. Ku jego boku zmierzał wiernie z kamienną twarzą Miles, wyglądając niczym nieznacznie chudszy ochroniarz, a po drugiej stronie Vivienne obcasami biła o posadzkę, przewyższając nimi nawet dźwięki fleszy i krzyki odtrącanych na boki dziennikarzy.

Dopiero gdy przekroczyli próg placówki telewizji państwowej, cisza zapuściła spokojem uszy zestresowanego tak nagłą burzą wokoło niego ludzi. Spokój i nikła swoboda przegnały z ciała Charliego niepotrzebny stres i niepokój. Dzięki temu mógł całą uwagę oddając delikatnemu, kobiecemu głosowi uciekającemu z głośnika przyłożonego do ucha telefonu.

— Oddychaj, Charlie. Jest dobrze tak? Pamiętaj, że mentalnie trzymam cię za rękę — rzuciła swobodnie i uspokajająco Ruby, dobrze wiedząc, jak ukoić nerwy swojego chłopaka.

Na dźwięk jej delikatnych, idealnie dobranych słów czarnowłosy zaciągnął drażliwie powietrze w płuca. Czarnowłosy uśmiechnął się delikatnie, nie zauważając nawet kątem oka, jak Vivienne szepnęła coś Milesowi na ucho, odłączając się od nich.

— Tak. Dziękuję ci, kochanie. Od razu mi lepiej na sercu — zaśmiał się delikatnie, umykając spojrzeniem w stronę Milesa, który na te cnotliwe słówka imitował odruchy wymiotne. Charlie szturchnął go ramieniem.

— Mam przerwę w pracy, więc będę z Elianą oglądać cię na żywo! Będziemy trzymać kciuki, abyś zagiął tę tlenioną blondynę.

Mimo to gdzieś na jego niewyraźnej twarzy pojawiał się przebłysk nerwów. Charlie nie był już pewien, czy bardziej stresuje się wywiadem na żywo do południowego wydania wiadomości, czy też spotkaniem oko w oko z Vincentem. Nie chciał w końcu pokazywać, że cokolwiek wywęszył na jego temat ani tym bardziej, że się go boi.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz