49 🂡 Rodzina Zhang

114 21 1
                                    

CZĘŚĆ TRZECIA: DZIEDZICTWO SZANGHAJU 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

CZĘŚĆ TRZECIA: DZIEDZICTWO SZANGHAJU 

LIPIEC 2021; AZJA; CHIŃSKA REPUBLIKA LUDOWA; SZANGHAJ

                  Charlie wierzył w nieprzewidywalną siłę losu.

Jednak gdyby powiedział sobie sprzed roku, że w ciągu kilku miesięcy straci ukochaną, zamorduje człowieka i sprzymierzy się ze swoim największym wrogiem, a nawet odwiedzi z nim Szanghaj — nie uwierzyłby samemu sobie.

Do Chińskiej Republiki Ludowej wlecieli późnym popołudniem. Charliego już z nieba zachwyciła potęga ogromnej, głośnej i iskrzącej miejscowości. Był pewny, że żadne skupisko betonowych wieżowców nie zachwyci go bardziej niż jego rodowity kraj. Musiał jednak oddać Szanghajowi swoją omylność.

Ponieważ to miasto było ogromne. Zatłoczone ulice, ludzie zbijający się w jedną zgraną masę na chodnikach, wieżowce sięgające gwiazd i tysiące bodźców otaczających z każdej strony. Kolory, donośne rozmowy, krzyki, trąbienie klaksonów. Piękno nowoczesności mieszało się z tradycją i kulturą. Szanghai Tower muskało szczytem księżyc tuż obok starodawnych pałaców, zameczków i tradycyjnych ogrodów.

Xiao nie kłamał, gdy zachwycał się pięknem tego miasta.

Charlie pewien był, że w Szanghaju nic nie może zaskoczyć go bardziej niż betonowe kolosy, ale Vincent zaprowadził go w zupełnie odmienne od nowoczesnego krajobrazu rejony. Przekonany był, że zostanie zawieziony do jednego z bogatych apartamentowców w centrum, gdzie będzie dostrzegał szczyty przelewających się chmur. Ku jego zdziwieniu wyjechali z tłocznej metropolii. Nim się spostrzegł, miejski labirynt przeistoczył się w zielone, spokojne przedmieścia. Szukali drogi między bambusowymi lasami, przepaściami na dnie rwących rzek oraz szczytami szpiczastych gór. A gdy Charlie pewien był, że już naprawdę nic nie może go zaskoczyć, zatrzymali się pośrodku niczego, a Xiao wysiadł z samochodu.

Zdezorientowany Charlie pośpiesznie wyskoczył z pojazdu. Nie zabrali nic. Zdziwił się, gdy kierowca samochodu wyminął ich, ruszył pod stromą, wysoką górę kamienistą drogą. Vincent bez słowa ruszył za samochodem.

— Dlaczego wysiedliśmy? — zapytał Wilson, dobiegłszy do niego i wyrównawszy zwarty, wręcz wspinaczkowy krok.

Blondyn uśmiechnął się łobuzersko.

— Przyda nam się drobna wspinaczka. Idąc tędy pieszo, dopiero zdasz sobie sprawę, jak tu pięknie.

W głosie wybrzmiewały zachwyt, spokój i delikatność. Charlie mógłby nawet przysiąc, że zimny, oschły, zamknięty w sobie Vincent Lawrence zniknął. Nie było po nim śladu, zaginęła również zgryźliwość i rwąca wściekłość.

Zupełnie tak, jakby po wylądowaniu na ziemi chińskiej powrócił prawdziwy właściciel tego ciała — Wang Xiao. Wrażliwy na piękno swojego kraju, kochający wspinaczki w górach i wzdychanie leśnego powietrzu mężczyzna, który mówił tonem poety.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz