27 🂡 śmiertelny duet

177 30 0
                                    

CZĘŚĆ DRUGA: SZKARŁATNY JAŚMIN

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

CZĘŚĆ DRUGA: SZKARŁATNY JAŚMIN

TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ...

             Vincent został prezydentem. Tyle miało wystarczyć, żeby jego amerykańska przygoda w Waszyngtonie pod sztucznym nazwiskiem oraz narodowością dotarła do końca. Obiecano mu, że wróci do domu, do Szanghaju, starego nazwiska i ukochanego, hulaszczego trybu życia niechętnego swojej roli mafioso.

Na obietnicach się skończyło.

Upłynęły trzy miesiące od wyborów prezydenckich, które wzniosły szum medialny na całym świecie. Do tej pory mijał się z rozmyślaniami dotyczących przyszłości Stanów Zjednoczonych: pozostaną potęgą czy zostaną pogrążone w agonii. Vincent miał to jednak w najgłębszym poważaniu, szczególnie gdy przez ostatnie kilka miesięcy głównym tematem w myślach nie był on sam.

A poczynania Charliego Wilsona.

Wyjątkowo do niego niepasujące.

— Nie powinieneś mnie nigdzie zapraszać — rzucił zrzędliwie blondyn, stojąc nad rozłożoną na stoliku sylwetką.

Charlie uśmiechnął się w pijackim zadowoleniu.

— Nie zaprosiłem. Sam przyszedłeś do mnie. Nasze drogi się łączą, Xiao.

Charlie Wilson przez ostatnie trzy miesiące był głośniejszym tematem niż zwycięzca wyborów. Jego poczynania początkowo były adekwatne do żałobnego stanu. Media przez dłuższy czas posilały się zdjęciami z prywatnego pogrzebu Ruby Flores. Rozpajano się nad utrapieniem młodego, zakochanego mężczyzny, który na ceremonii pochówku wyglądał gorzej, niż Vincent sobie wyobrażał.

Życie publiczne zamarło jednak na długie tygodnie po wyborach. Media rozdrapywały temat młodego polityka, wypytywali o niego Xiao w wywiadach. Część użytkowników Internetu martwiło się, czy żałoba nie wykończyła Wilsona, który dosłownie rozpłynął się w powietrzu.

Temat niedoszłego prezydenta ożył ponownie tydzień temu. Wraz z informacją o rozbiórce pewnego sierocińca w Filadelfii. To właśnie w tamtym momencie Vincent pierwszy raz od trzech miesięcy ujrzał Charliego.

Zmarnowanego, nieogolonego, zapłakanego niczym trup, chudego na krój anorektyka. Pijanego, jednak wciąż uparcie strajkującego ostatnią wolą przeciw rozbiórce domu. Jego domu.

Xiao westchnął z utrapieniem pod nosem. Naciągnął mocniej na głowę kaptur szarej bluzy, a na nosie poprawił okulary utrudniające rozpoznanie go. Rozejrzał się po barze, do którego zawędrował wraz z ostatnią wiadomością od Wilsona. Był to jeden z najtańszych lokalów. Pod podeszwami miał błoto, wokoło wznosił się ryk pijanych gości, a Charlie siedzący przy plastikowym stoliku w kącie lokalu wylegiwał się wśród odpieczętowanych butelek z tanim alkoholem. Vincent mruknął z niesmakiem, wciskając dłonie w kieszenie, po czym pochylił się nad czarnowłosym.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz