30 🂡 sprzymierzeńcy szybko we wrogów się zmieniają

182 29 2
                                    

                Całą drogę powrotną wypełniły im teorie, długie rozmowy, nikłe śmiechy i przekorne nadciągnie cierpliwości Florence

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                Całą drogę powrotną wypełniły im teorie, długie rozmowy, nikłe śmiechy i przekorne nadciągnie cierpliwości Florence. Okazało się, że irytowanie przewrażliwionego Vasqueza stawiało Vincenta oraz Charliego po jednej pokojowej stronie, wybierając na wspólną ofiarę naburmuszonego polityka. Gdy samochód brnął przez mrok Waszyngtonu, z każdą chwilą roztaczając wokół gwieździstą, zbliżającą się noc, ostatnie granice napięcia i dyskomfortu znikały. Wilson nawet nie zwrócił uwagi, gdy z nerwowego tematu Shoguna, Hendery'ego oraz Chinatown przeszli w opowieści z Szanghaju, przekomarzanie się oraz wymyślanie coraz to nowszych, czarnych charakterów, do których można by połączyć ich duet.

A przez ten cały czas siedzący na przodzie Vasquez przeklinał pod nosem zacieśniające się relacje obu mężczyzn.

Rozmowy urwały się dopiero przed domem Charliego. Wilson wyszedł z samochodu w obstawie mroku i kilku ochroniarzy, a zaraz za nim ruszył Vincent oraz niepocieszony Florence. Chcieli natychmiast wyruszyć do Nowego Jorku. Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, był środek tygodnia, idealna pora, aby pod osłoną nocy przemknąć do niechlujnej knajpki w centrum chińskiej dzielnicy. Po ulicach będzie kręcić się mniej ludzi, dziennikarze zajęci byli innymi, politycznymi dramatami, a w tym wszystkim nikt nie zwróci najmniejszej uwagi na skrytego w bluzie prezydenta i wyrwanego z ciągu alkoholowego posła.

Cała trójka włącznie z jednym, krążącym za nimi niczym sęp ochroniarzem w akompaniamencie cichych rozmów wkroczyła na teren Wilsona. Charlie zasięgnął pośpiesznie do kieszeni w poszukiwaniu pęku kluczy. Nie zdążył jednak nawet dobrze przystanąć na wycieraczce przed drzwiami, ponieważ nagły, drastyczny skrzyp furtki zwrócił ich uwagę.

— Charlie! Matko, ty żyjesz! — Znajomy, kobiecy głos sprawił, że żółć podeszła mu do gardła, a serce wykręciło solidnego fikołka.

Przez bramę do zapuszczonego ogrodu wparowała Vivienne, a za nią nieukrywający szoku Miles. Nie zmienili się przez te miesiące zapomnienia i rozłąki. Jedyną różnicę stanowiły nowe paznokcie Vivi oraz niedogolony zarost Rodrigueza. Charlie jednak nie miał możliwości przyjrzeć im się z bliska, ponieważ gdy tylko wykonali o trzy kroki za dużo, w miejscu zatrzymał ich ochroniarz.

Jeszcze dosadniejsze zdziwienie osadziło się na twarzach dwóch republikańskich polityków. Zamarli w miejscu, w pierw skanując wzrokiem ochronę, a dopiero później zauważając towarzystwo u boku byłego przyjaciela. Szczęka Vivienne o mało nie uderzyła o kostkę brukową, gdy spod kaptura bluzy dojrzała znajome, miodowe kosmyki i księżycowy błysk ciemnych oczu. Miles niekulturalnie wskazał na demokratów, próbując coś wykrzesać, jednak wargi co rusz otwierały się i zamykały, nie pozwalając na wydanie żadnego dźwięku.

Charlie normalnie ucieszyłby się na widok przyjaciół. Zapewne jeszcze trzy dni temu runąłby im na szyję, ciesząc się, że w końcu przypomnieli sobie o nim.

No właśnie.

Przypomnieli.

Po długich miesiącach dobijającej, wyniszczającej ciszy z ich strony.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz