37 🂡 niczego nie żałuję

196 29 4
                                    

                       Bijący neonowym odcieniem czerwieni zegar wskazywał godzinę za dwadzieścia trzecią

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                       Bijący neonowym odcieniem czerwieni zegar wskazywał godzinę za dwadzieścia trzecią. W nocy. Zakrwawione palce, trzymające wibrującą komórkę przy uchu, brudziły miodowy odcień blond kosmyków, a na zaschniętych ustach w szkarłatnym odcieniu wykrzywiał się grymas niepocieszenia.

Florence odebrał dopiero za trzecim razem.

— Słucham? — szepnął zaspanym głosem do telefonu, jakby dopiero przed sekundą oderwał głowę od poduszki.

Vincent mlasnął pod nosem, wypychając prawy policzek językiem.

— Na dachu siedziby jest ciało.

Chwila ciszy. Florence trawił informacje.

— Aha — mruknął, jakby informacje takiego pokroju spływały na niego codziennie. Ziewnął wyraziście, a w tle rozmyła się melodia przerzucanej pościeli. — Żywe?

Xiao potarł w nerwach skronie, wyglądając zza przyciemnionej szyby samochodu.

— Nie, zmartwychwstałe, kurwa. Florence, jak ciało może być żywe?

— Aha. — Trawił informacje pośpiesznie niczym najstarsza wersja przeglądarki Explorer.

Vincent mógłby przysiąc, że słyszał, jak trybiki przekręcają się w głowie zaspanego polityka, który próbował pokonać senność i ogłupienie ponad informacje. Xiao spokojnie czekał, słuchając ziewnięć, jęków, skrzypienia łóżka i szurania kapci, w międzyczasie rozglądając się po podziemnym parkingu siedziby Yijing. Był całkowicie pusty, jedynym samochodem zaparkowanym w samym centrum był lśniący Mercedes. W środku śmierdziało krwią. Vincent spojrzał na siebie. Jego rana przestała krwawić, a żadne zakażenie raczej nie zdążyło się wdać, jednak musiał pamiętać o obmyciu i przyklejeniu opatrunku, gdy tylko wróci do domu. W znacznym stopniu upaprany był własną krwią, a przynajmniej starał się w ten sposób uspokajać paranoiczne obrzydzenie. Po każdym morderstwie, gdy tylko szala niebezpieczeństwa roztrzaskiwała się w ciszy, natychmiast dopadał do najbliższego zlewu albo mokrych chusteczek, ścierał szkarłatne smugi.

Blondyn zaczesał miodowe kosmyki do tyłu, wzdychając cierpko, gdy uświadomienie dotarło brutalnie do Florence.

— Ciało?! Czyje?! — wrzasnął przerażony Vasquez na tyle głośno, że Xiao musiał odsunąć telefon od ucha na bezpieczną odległość.

Wrzask musiał najwidoczniej usłyszeć siedzący na miejscu pasażera Charlie. Cichy, pełen żalu jęk ugrzązł w powietrzu, a Vincent zerknął ostrożnie w jego stronę.

Charlie, odkąd ocknął się z amoku, nie odezwał się ani słowem. Pozwolił jedynie pomóc sobie wstać z ciała martwego nastolatka i zaprowadzić do samochodu. Wyglądał niczym jedyna żywa ofiara makabrycznej tragedii. Roztrzepane niczym ludzki huragan, atramentowe kosmyki przesiąkała krew. Naznaczała policzki, szyję, obojczyki, dłonie, pełne wargi, przesiąkała ubrania, docierając niczym zaraza do splugawionego morderstwem ciała polityka. Zaschnięte szlaki na policzkach nie naznaczały nowe łzy. Wilson nie trząsł się, nie łkał, nie ukazywał żadnych odruchów po tak perfidnym, brutalnym morderstwie. Jedynie wpatrywał się pusto w ciemną głębię przed sobą, nie reagując na nikłe bodźce świata.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz