1. Impreza / Poprawiony

16.5K 334 56
                                    

- Mamo wychodzę, będę rano . Nie dzwoń. Mam klucze. - Mój głos rozbrzmiał w całym domu, a ja właśnie schodziłam po schodach na dół prosto do salonu.

- Dobrze. Bądź ostrożna. - Jej wzrok skrzyżował się z moim w momencie wymijania. Widziałam troskę w jej spojrzeniu, ale i dumę. Wszystkie te emocje kierowały nią naraz. Była naprawdę cudowną i troskliwą kobietą o wielkim sercu.

Po tych słowach skierowałam się do wyjścia. Na podjeździe przed domem stała już Liv. Wsiadłam do jej czarnego porsche. Pachniało w nim truskawkami, co wcale mnie nie dziwiło, moja przyjaciółka miała na ich punkcie jakiegoś fioła. Dosłownie wszystko co mogło kiec jakiś zapach pachniało właśnie truskawkami.

Ona również heh.

- No cześć laska - powiedziała podekscytowana, zerkając na mnie kiedy ja zapinałam właśnie pasy. Uśmiech nie schodził z jej ust. Miała piękny uśmiech więc cieszyłam się, że widywałam go tak często na buzi. Razem z pięknymi rumieńcami pokazywał jej delikatność i dziewczęcość.

- Hej hej, jak wyglądam? - Moje pytanie rozbrzmiało w samochodzie, a oczy przyjaciółki lśniły obserwując każdy mój cal.

- Bajecznie, będziesz błyszczeć jak prawdziwa gwiazda - Zaśmiała się.
Uwielbiałam ją. Pomimo tego, że kilka lat temu jej ojca zabrało choróbsko, a mianowicie wstrętne raczysko, zawsze starała się być pogodna, pokazywała wszystkim wokół, że jest dzielna i dzięki wsparcia najbliższych w jakiś najmniejszy sposób udało jej się pogodzić ze śmiercią ojca, a bynajmniej tak twierdziła. Widywałam ją czasem w gorszym okresie i to było całkiem normalne, bo nikt po takiej stracie całkiem się nie pogodzi, że bliskiej osoby już nie ma. Mimo wszystko uśmiechała się i starała wciąż iść na przód.. chociaż tamten okres jej nic nie ułatwiał. Cieszyłam się, że ją mam. Była moim słońcem na pochmurne dni. Rozpromieniała najgorsze dni. Wspierała mnie i była blisko.

- Gotowa? - Spojrzałam nie pewnie na przyjaciółkę nie rozumiejąc jej pytania.

- Na co, jeśli mogę wiedzieć?

- Jak to na co.. kochana w końcu po jakiś sześciu miesiącach wychodzisz ze swojej nory na imprezę. - I wszystko stało się jasne, wiedziałam już co miała na myśli. Moje usta mimowolnie rozciągnęły się w uśmiechu, niedowierzając na jej ekscytacje.

- Chyba czas najwyższy - powiedziałam nie pewnie, a ja nie mogłam się z nią nie zgodzić. Miała rację, byłyśmy młode, a ja zamknęłam się na jakiś czas zdala od ludzi i całego otoczenia.

Wiedziałam że Liv ma rację. Po rozstaniu z Leonem Tarysonem, a dokładniej po jego zdradzie, nie miałam ochoty na nic, zamknęłam się w domu. Przeżywałam to rozstanie dość mocno, sądziłam, że to on będzie moja prawdziwą miłością.. no cóż czasem bywa inaczej.. życie lubi pisać nam różne scenariusze i nie koniecznie są one piękne i kolorowe. A ja pierwszy raz w życiu się aż tak na kimś zawiodłam. Oddałam mu siebie, swoje serce, zaufanie, wsparcie, a on to wszystko wolał wyrzucić dla chwili z jakąś obcą laską.

- Dobra.. zapinaj pasy i jedziemy podbijać męskie serca i ich portfele.. - dziewczyna się zaśmiała, a mi się udzieliło i tak obie mknęłyśmy w dobrym humorze ulicami naszego zapyziałego miasta. Miałam naprawdę dobry humor i chciałam się w końcu zabawić i wyszaleć.

- Przecież zapinałam je od razu gdy wsiadłam. Chyba trzeba zabrać cię do okulisty, bo masz problemy ze wzrokiem, ale to by wiele wyjaśniało na temat twoich miłosnych wyborów. - Puściłam dziewczynie oczko, a ta powstrzymywała się od śmiechu, udając urażoną. W końcu nie wytrzymała i zaczęła się śmiać na głos.

- Tak chcesz pogrywać suko? To nie ja wolałam ignorować tych wszystkich facetów, którzy do ciebie pisali, a kilku było całkiem fajnych. Więc kto tu powinien założyć okulary?

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now