55. Świeczka

2.5K 95 14
                                    

Minęły kolejne dwadzieścia cztery godziny i był już poniedziałek.. szykowałam się właśnie do wyjścia. Szkoła w ostatnim czasie mnie przytłaczała, ale uczyłam się na bieżąco co przynosiło dobre skutki.. nie musiałam później tyle wkuwać do sprawdzianów. Tego dnia miałam mieć sprawdzian z rozszerzonej biologii, uczyłam się do niego prawie całą niedzielę, przez co nie porozmawiałam z Aresem o liście, który dostałam od mamy. Chciałam zrobić to dzisiaj już po wynikach ze sprawdzianu.

Zajęcia rozpoczynałam dzisiaj już o ósmej, a zegarek wskazywał siódmą trzydzieści.. ubierałam buty w pośpiechu, trzymając w zębach kluczyk od samochodu. Coś czułam, że to nie będzie najłatwiejszy dzień ani tydzień.. bo jak to mówią jaki poniedziałek, tak będzie wyglądać reszta dni. Miałam nadzieję, że to się nie spełni. Rzadko wierzyłam w przesądy.. nie należałam do osób, które to robią. Raczej byłam realistką chociaż gdy widziałam jak ktoś przechodzi pod drabiną to się krzywiłam ile musi go później spotkać nieszczęścia albo gdy wysypałam sól zawsze czekałam aż wybuchnie kłótnia nawet o jakąś pierdołę. Cóż każdy miał swoje wierzenia, ja na ogół chciałam wierzyć w siebie i szczerze wychodziło mi to coraz lepiej.

Wychodząc z domu potknęłam się o próg drzwi i prawie wylądowałam na ziemi.. jednak jakimś cudem udało mi się w ostatniej chwili chwycić za klamkę i na niej uwiesić. Podeszłam do auta, a w sumie to bardziej podbiegłam, otworzyłam drzwi zdalnie pilotem szybkim ruchem wrzuciłam do środka kurtkę, której nie zdążyłam już nawet założyć i torebkę z potrzebnymi rzeczami. Na dodatek musiałam wziąć dzisiaj strój, bo zaczynaliśmy sezon siatkówki, a my z Liv na początku roku zapisałyśmy się na nią w ramach lepszej oceny oraz lepszego opisu na studia. No cóż w głowie aktualnie przeklinałam na ten pomysł jak tylko było to możliwe. Włączyłam jeszcze szybko muzykę w samochodzie i skierowałam się do szkoły. Mogę przysiąc, że jeśli złapała by mnie teraz policja miałabym przewalone za złamanie zasady jazdy o ograniczonej prędkości. Jednak ja się spieszyłam.. dosłownie chyba tylko ja bo ludzie na drogach to istny dramat. Z jednym dziadkiem zdążyłam się nawet pokłócić w języku migowym bo mnie nie słyszał przez zamknięta szybę, ale kurde życie ma się jedno, a ten ci wchodzi na pasy jakby miał ich co najmniej z dziewięć.

Pod szkołą dosłownie byłam pięć minut przed dzwonkiem i biegiem pędziłam do swojej szafki po podręcznik od biologii. Byłam tak zestresowana tym sprawdzianem, że nic mi dzisiaj nie wychodziło. Wiedziałam, że jeśli go zawale to jest jeszcze drugi termin, ale nie chciałam z niego korzystać.. wolałam mieć to już z głowy.

Otworzyłam drzwiczki od swojej szafki i wtedy moim oczom ukazała się świeczka, ale ja jej tam nie zostawiałam. Bo już od dawna przestałam się nimi zachwycać.. ostatni raz gdy się z takiej cieszyłam było gdy dostałam ją na swoje siedemnaste urodziny od Leona. Jednak gdy w tamtym dniu postanowił mnie również zdradzić i zostawić.. znienawidziłam je całym sercem. A teraz właśnie patrzyłam na bardzo podobną.. ostrożnie chwyciłam ją w dłonie była ona o zapachu vanilli i truskawek, tak samo jak ta rok temu. Do niej dołączono również karteczkę.. przełknęłam głośniej ślinę i gdy chciałam już ją otworzyć zadzwonił dzwonek informujący mnie o tym, że powinnam być już pod salą.. która znajdowała się na pierwszym piętrze. W ekspresowym tempie schowałam świeczkę do szafki, a  karteczkę do kieszeni.. chwyciłam podręcznik i zamknęłam szafkę i dosłownie biegłam na to pierwsze piętro. Dobrze, że założyłam swoje ukochane czarne nike bo chociaż poszło mi to wszystko dość sprawnie i zdążyłam na styk kiedy Pani Dynrli wpuszczała ostatnie osoby. Dobrze, że zawsze wyczytywała nas alfabetycznie, a moje nazwisko było prawie na końcu.. To uratowało mi dzisiaj tyłek.

Zasiadłam na początku klasy bo tak byliśmy usadzeni.. szkoła należała do tych bardziej ekskluzywnych.. no cóż chodziło tu wiele bogatych dzieciaków, których rodzicie płacili ładne pieniądze na poczet szkoły. Klasa, w której siedzieliśmy była cała biała, a na podłodze kontarstowały brązowe panele.. na ścianach widniały plakaty z różnymi informacjami bilogicznymi i wzorami krzyżówek genetycznych. W rogu sali po prawej stronie od drzwi wejściowych stała nasza Veronica, czyli szkielet, którego rok temu przebraliśmy na hallowen za pirata. I od tamtego czasu wciąż byla tak ubrana. Na tablicy jak zawsze dużymi literami było napisane Witam was moi biologiczni uczniowie.. Pani Dynrli zawsze bawił ten tekst nas nie koniecznie, ale my ją lubiliśmy.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz