78. Pułapka

1.1K 62 6
                                    

                         Victoria

Śniłam, a w tym śnie widziałam jego.. jego piękny łobuzerski uśmiech, czarne jak noc oczy, które wpatrywały się we mnie z miłością i troską. Dostrzegałam jego całą umięśnioną sylwetkę, był ubrany w czarne dresy i oversizerową koszulkę w tym samym kolorze z jakimś małym logo na lewej piersi. Miałam wrażenie, że czuję jego zapach, który koił każdy ból i nerwy.  Wpatrywał się we mnie jakby chciał mi coś powiedzieć, ale jego słowa stały się nieme.. głuche. Nie docierały do mojej rzeczywistości.. do mojego snu. Przyglądałam się mu jakby z ukrycia takie miałam wrażenie, a on wyciągał swoją dłoń w moim kierunku. Niestety kiedy chciałam się jej chwycić sen się urywał i ponownie spowijała go ciemność.

W tym śnie widziałam dwie pary drzwi jedne były białe jakby próbowały pokazać mi, że tam jest światło, że na końcu ich drogi uda mi się znaleźć wyjście. Drugie natomiast były czerwone.. jakby splamione krwią i jakąś dziwna siła ciągnęła mnie w ich stronę, jakieś dziwne przeczucie, że to właśnie tam znajdę tą rzeczywistość której szukam. Za każdym razem kiedy w moim śnie Ares znikał i ponownie panował mrok, po jakimś czasie ukazywały się te drzwi, ale kiedy tylko szłam w ich kierunku znajdowałam się nagle w labiryncie.. w pułapce bez wyjścia. Jedna droga była tylko prawdziwa inne okazywały się zawsze ponowną ciemnością. I tak cały czas w kółko, starałam się rozgryźć jak znaleźć odpowiednią trasę. Próbowałam na różne sposoby.. walczyłam aby wyjść nie mogłam się poddać jeszcze nie teraz.

Ponownie poczułam jak spadam w nicość, ktoś jakby ciągnął mnie na dno tej ciemności, czułam jak moim ciałem targały różne wstrząsy.. cała się trzęsłam ze strachu co będzie gdy dotrę na dno tej otchłani.

                             Ares

Minęły kolejne trzy dni, a ja spędziłem je w szpitalu u boku Victorii i naszej małej Carmenki. Nasza córeczka była najsłodsza istotką na świecie, w ciągu tych paru dni rozkochała w sobie pielęgniarki, a one chętnie pomagały mi w opiece nad nią. Pokazywały mi jak ją karmić, jak przewijać i przebierać, jak ją poprawnie nosić i co robić kiedy płacze. Te dni mijały mi naprawdę szybko, ale martwił mnie stan narzeczonej. Mimo zapewnień lekarzy Vic w ostatnich dwóch dniach miała kilka ataków, lekarze cały czas monitorują jej stan, ale najgorsze było patrzeć na to jak przez sen dopadały ją wstrząsy. Mój znajomy lekarz zapewniał mnie o tym, że jej stan się nie pogarsza, ale to jej umysł walczy między światem żywych, a światem umarłych. Nie wierzyłem w te bajki, ale nic innego mi nie pozostało jak pozwalac działać osobą doświadczonym.

Kiedy dostała pierwszy atak siedziałem tuż obok niej załatwiałem swoje sprawy na laptopie i telefonie musiałem znaleźć kreta i zwabić go w pułapkę bez wyjścia. Cały mój teren został ponownie monitorowany, każda wysłałana wiadomość na jakiś inny numer trafiała pierw do mnie. Póki co niestety nic, ale wiedziałem, że to tylko kwestia czasu. Pamiętam, że siedziałem zamyślony, a z tego stanu wyrwał mnie ruch ręki Victorii, a później wszystko potoczyło się szybko. Dźwięk pikania.. pełny personel lekarzy, pielęgniarki i facet który chciał mnie wyprowadzić z pokoju. Ostrzegłem go raz, że nie mam zamiaru się stąd ruszać nie posłuchał, skończył ze złamanym nosem i pizdą pod okiem.

Kurwa, ostrzegałem!

Na całe szczęście nie wniósł oskarżenia, chociaż jakoś niezbyt mnie by to ruszyło. Miałem zbyt dużo znajomości aby mógł mi zaszkodzić w jaki kolwiek sposób. Po jakiś piętnastu minutach lekarzom udało się unormować stan mojej narzeczonej, a ja nie opuszczałem jej nawet na sekundę. Spędzałem tam noce i dnie, nie było szans aby mnie wyrzucono. Jak widać wszystko da się kupić. Rio co jakiś czas informował mnie na bieżąco o tym co dzieje się w okolicy. Teoretycznie było cicho, ale wiadomo cisza zawsze zwiastowała najgorsze burze. Tylko tym razem to ja byłem huraganem, który miał w planach zmieść wszystko co stanie mu na drodze. Zrobiłem się słaby, odsunąłem ten chory świat od siebie i swojej rodziny.. bynajmniej tak mi się wydawało, ale prawda była taka, że kto choćby raz wkroczył w nasze kręgi póki nie umarł zawsze będzie z nami powiązany. Żaden czyn nie zostanie pominięty.. odpuściłem za szybko i poniosłem tego konsekwencje, które dotknęły nie tylko mnie. Byłem cholernie zły, ale czasu już nie mogłem cofnąć, za to mogłem się zemścić tak bardzo jak tylko to możliwe. Musiałem tym razem ochronić najbliższych.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz