7. Ciemność

6.7K 165 25
                                    

Jedyne co widziałam to była ciemność, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Kilka słów, próbowało dostać się do mojej podświadomości. Nie byłam pewna niczego. Nie wiedziałam kto siedział obok. Nie wiedziałam gdzie jadę. Nie wiedziałam kto do mnie mówił. Była tylko ciemność... mrok ogarnął całą  moją głowę. Bezradność, to wtedy czułam.. pierwszy raz czułam się tak.. ograniczona. Chciałam krzyczeć, ale był tylko mrok. A w nim przez większość czasu tylko ciemność, brak żadnej małej iskierki światła. Tak bardzo chciałam się już obudzić... . Nagle w tym mroku usłyszałam szczekanie, tak szczekanie mojej Abi. Mojego kochanego maliniaka. Nagle poczułam jej mokry język na mojej twarzy, nigdy nie cieszyłam się bardziej na to, że mnie lizała po buzi. To ona wybudziła mnie z tego koszmaru. Pomału rozchyliłam powieki.. odetchnęłam z ulga gdy zobaczyłam znajome miejsce. Spałam w swoim łóżku. Miałam nadzieję, że to wszystko to był tylko zwykły sen. Odwróciłam się w prawa stronę i dostrzegłam śpiącą obok mnie Liv.

Czyli jednak nie śniłam.

Nagle do mojego pokoju wszedł zapłakany ojciec.. był w tragicznym stanie.

— Tato co się stało? – zapytałam od razu, ale mój głos był stłumiony. Ale mimo wszystko obudził Liv.

— Ona nie żyje.. Vic ona zginęła – mówił przez łzy, a ja nadal nie rozumiałam.

— Kto ? Tato kto zginął?  – pytałam co raz bardziej zmartwiona.

— Twoja mama.. miała wypadek kilka minut temu. Ktoś pijany wjechał w jej auto gdy ruszala na swiatłach. Dzwonił właśnie lekarz poinformować nas, że nie przeżyła tego wypadku. Zginęła na miejscu – wtedy znów poczułam mrok.

Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Liv przyległa do mojego ciała, mocno mnie trzymając, żebym nigdzie nie poszła. Poczułam jak pierwsza łza spłynęła mi po poliku. Nie potrafiłam się nawet ruszyć. Kolejna łza spłynęła i opadła prosto na podłogę. Chciałam wrócić jednak do tego mroku, byle ktoś powiedział mi, że to wszystko nie prawda. Ona musiała żyć. Nie mogła zginąć.. To nie mogła być prawdą. Wplotłam palce w swoje włosy, ciągnąc za nie, wciąż miałam nadzieję, że to tylko zły sen. Łza za łzą.. nie wiedziałam nawet kiedy pojedyncze krople zmieniły się w straszną rozpacz. Wtedy już nic nie miało znaczenia. W tamtym pieprzonym dniu odeszła cząstka mnie. Ona była taka młoda, miała jeszcze tyle życia przed sobą. Potrzebowałam jej, chciałam by mnie przytuliła, żeby to ona tutaj była obok, powiedziała mi, że wszystko się ułoży. Chciałam poczuć jej zapach, jej dotyk. Nie wiedziałam nawet kiedy mój ojciec wyszedł z mojego pokoju. Zostałam sama z Liv.

— Już cicho, przytul się mocno. Krzycz jestem obok – powtarzała dziewczyna.

A ja nadal nie potrafiłam nic powiedzieć ani zrobić. Ten pieprzony mrok. Ktoś sprawił, że zabrano mi ważną cząstkę życia. Czułam jakby cały świat był przeciwko mnie. Wszystko Nagle stało się czarno białe. Umierałam od środka.. odeszła jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Nagle wstałam z łóżka ubrałam swój czarny dres i czarne nike. Wyszłam z domu.. wsiadłam do auta. Chciałam odpalić samochód, ale nie potrafiłam, cała się trzęsłam. Ledwo oddychałam. Nikt nigdy nie przygotował mnie na taką stratę. Jak miałam sobie poradzić bez niej. Kto miał mi pomóc?  Kto miał mnie wspierać gdy znowu coś się stanie? Miliony pytań, a osoby która potrafiła by na nie odpowiedzieć już nie było. Nie było jej i już nigdy nie będzie. Wyszłam z samochodu I usiadłam na ziemi.. brakowało mi tlenu. Czułam jakby ktoś mnie dusił.. założył mi jakiś sznur na szyję.

— Proszę Vic, wróć. Musisz się położyć odpocząć. – Powiedziała Liv, a z jej oczu również płynęły łzy, które ocierała mówiąc do mnie.

— Nie, to nie jest prawda. Proszę powiedz mi, że to nie jest prawda. Uderz mnie i obudź z tego koszmaru. – bełkotałam przez łzy bo chciałam żeby to był tylko koszmar.

Liv podała mi swoją dłoń, razem wróciłyśmy do domu. Na nowo położyłam się do łóżka, w międzyczasie dziewczyna przyniosła mi wodę i tabletki na uspokojenie oraz tabletki nasenne. Wiedziałam, że ją również to bolało, ale była dzielna za nas obie, byłam jej wdzięczna za to. Bo jednak moja mama była ważna też i dla niej, ale wspierała mnie ponad wszystko i tak bardzo się cieszyłam, że ją mam.

— Liv jak ja sobie poradzę? Ja nie jestem na to gotowa – znowu bełkotałam wciąż nie dopuszczając do siebie tego, że ona odeszła.

— Na to nie da się być gotowym. – powiedziała, patrząc mi się prosto w oczy. W jej oczach także dostrzegłam ogromny ból.

Zasnęłam.. znowu ciemność. Tym razem przyniosła mi trochę ukojenia. Obudziłam się w nocy, zegarek wybijał godzinę drugą. Wstałam z łóżka, znowu sięgnęłam po żyletkę.. nie robiłam tego od kilku lat, kilka kresek.. ból za ból. Bo chciałam poczuć inny ból niż też po jej stracie. I pomimo tego, że wiedziałam iż nie jest to rozwiązanie chciałam cierpieć.. docierało do mnie to, że mogę znowu zranić najbliższych tym co robię, ale ja po prostu chciałam zniknąć. Zerknęłam do torebki  dostrzegłam  małą saszetkę z białym proszkiem. Wyciągnęłam ją I przypomniałam sobie sytuację z imprezy, a dokładniej z toalety. Podniosłam się z ziemi, przekluczylam zamek w drzwiach rozsypałam proszek na biurku.. zwinęłam banknot w rulonik, przyłożyłam do nosa i wciągnęłam cała zawartość saszetki. Z nosa poleciała mi krew.. z nadgarstka również. Wyciągnęłam jedynie z szuflady bandaż samoprzylepny owinęłam ranę na ręce tak by na nią nie patrzeć, a jedynie czuć ból.

Już wtedy wpadałam co raz bardziej w przepaść. Miał być tylko jeden raz.

Nawet nie wiedziałam kiedy na nowo zamknęłam oczy. Obudziłam się nad ranem. Słońce wpadało do mojego pokoju przez okno. Wtedy znowu wróciły te wszystkie wspomnienia. Ruszyłam do toalety.. nogi miałam wiotkie. Musiałam podtrzymywać się wszystkiego w pobliżu, żeby nie upaść. Nachyliłam się nad kiblem i zaczęłam wymiotować z tych wszystkich nerwów i stresu. Ogarnęłam się tylko troszkę. Ściągnęłam bandaż i zmyłam krew z nadgarstka oraz ten z pod nosa. Ubrałam ponownie swój czarny dres. Odpisałam Liv na smsa. Zeszłam na dół do salonu. Mój ojciec nadal siedział na narożniku.. widać było, że nie spał całą noc. Podeszłam I po prostu usiadłam nie potrafiłam powiedzieć nic. Dopiero po chwili to on przerwał tą ciszę.

— Pogrzeb jest jutro. Ciało zostanie spalone dzisiaj. Jeśli chcesz możemy pojechać, żebyś ostatni raz zobaczyła jej twarz. – powiedział, ale nawet na mnie nie patrzył.

— Ok. Chciałabym, ale nie potrafię tego zrobić. Boję się. Wiem, że jestem tchórzem I ona na to zasługuje, ale nie potrafię. – Bo nie potrafiłam pojechać się z nią pożegnać mimo, że chciałam bałam się tego widoku i tym razem strach i ból wygrał.

Ojciec po prostu mnie przytulił, nie mówił nic więcej. Wtuliłam się w niego.. został mi tylko on.

Żebym wtedy wiedziała jaka jest prawda.

Nasz świat nigdy nie był piękny i kolorowy. Dostrzegłam to w tamtym dniu. W dniu kiedy to ona odeszła. Wtedy ktoś ściągnął mi różowe okulary.

Następnego dnia po pogrzebie znowu sięgnęłam po kokainę, bo aktualnie to ona zabierała mi ból. Minął tydzień. A ja wciąż popadałam w uzależnienie, dzień w dzień. Wychodziłam niby tylko do sklepu. Ojciec cieszył się, że chociaż wychodziłam. Prawda była taka, że wychodziłam, ale tylko po to żeby kupić kolejna działkę, z dnia na dzień zwiększałam dawkę. Wtedy czułam się świetnie. Kiedy brałam, na nowo ktoś zakładał mi różowe okulary. Z dnia na dzień jadłam i spałam co raz mniej.. znikałam w oczach. Na sms-y odpowiadałam byle odpowiedzieć, że jeszcze żyje. Wtedy nie potrzebowałam już nikogo. Chciałam być sama.. w nocy pierw płakałam i krzyczałam w poduszkę, później przychodziło ukojenie w postaci białego proszku. Brak rozsądku. Tak zleciały kolejne dwa tygodnie, a ja schudłam już jakieś pięć kilo.. oczy miałam podkrążone. Nie widywałam się z nikim, nie miałam ochoty. Liv próbowała mnie namówić jeszcze na tą imprezę, o której rozmawialiśmy już jakiś czas temu, ale na nią też nie chciałam iść.. wtedy chciałam tylko zniknąć.. . Wiedziałam, że chciała mnie na nią wyciągnąć żebym odsunęła złe myśli. Bo nawet kiedy kilka razy przyszła do nas do domu ja ją zbywałam bo nie miałam ochoty na towarzystwo.

Znowu ciemność.. słyszałam tylko ciche głosy, znowu nic nie było wyraźne. Słyszałam sygnał syren, a później znowu była cisza i mrok... Po raz kolejny, chyba mam jakieś deja vu.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now