9. Telefon

5.8K 145 9
                                    

Vic:

— Dziękuję, za zwrot swetra, przyda mi się bo w tym pokoju jest troszkę chłodno.

Telefon od razu zaczął wibrować. W pierwszej chwili ogarnęła mnie panika. Niby miałam cicha nadzieję, że się do mnie odezwie.. ale nie sądziłam, że tak szybko.

Nieznajomy:

— To ja powinienem Ci podziękować za pomoc.

Vic:

— Każdy na moim miejscu postąpił by tak samo i teraz wiem, skąd ten dziwny SMS od ciebie z podziękowaniami. Pierw myślałam, że się pomyliłeś dlatego nawet nie odpowiedziałam.

Nieznajomy:

Przyznaj, że po prostu mnie ignorowałaś.

Vic:

— Co? Wcale, że nie.

Nieznajomy:

— Tak, tak. Uważaj bo uwierzę.

Vic:

— Mówię jak jest. — Wolałam upierać się przy swoich słowach. Chociaż prawda była taka, jak myślał.. ignorowałam go.

Nieznajomy:

—Niech Ci będzie, ale masz w stosunku do mnie mały dług wdzięczności, za to, że chociaż nie jest Ci teraz zimno.

Vic:

— Może kiedyś się odwdzięczę.

Nieznajomy:

— Możesz zrobić to nawet teraz.

Zastanawiałam się przez chwilę jak niby, skoro byłam nadal w szpitalu. Już chciałam odpisać, gdy telefon ponownie zawibrował, a Nieznajomy wyprzedził moje pytanie.

Nieznajomy:

— Zdradź mi w końcu swoje imię.

Nie wiem co mnie podkusiło, żeby odpowiedzieć mu w taki sposób. Może to przez te wszystkie leki, które mi podawali w szpitalu.. Mój mózg nie pracował tak jak powinien.

Vic:

— Musiał byś się bardziej postarać, a po za tym nie zdradzam imienia nieznajomym.

Nieznajomy:

— Skoro tak stawiasz sprawę..

Znowu serce mi przyspieszyło, nie wiedziałam co miał na myśli. Nie byłam nawet pewna czy chcę to wiedzieć.. jakiś głosik w mojej głowie szeptał mi jednak, że chcę się dowiedzieć.

Vic:

— Co masz na myśli?

Czekałam kilka minut, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Tym razem to on mnie ignorował. Co za ironia.. rolę się odwróciły. Czekałam tak jakieś dziesięć minut, wpatrując się w odblokowany ekran mojego smartfona, na którym był odpalony czat z nieznajomym chłopakiem.. .
Jego numer utkwił mi w głowie, nie musiałam go zapisywać by wiedzieć kto dzwoni lub pisze.. a szczerze nigdy nie miałam jakiejś dobrej pamięci do liczb. No chyba, że chodziło o cenę nowych butów, na które odkładałam kieszonkowe. Po kolejnych pięciu minutach wstałam z łóżka I podążyłam do łazienki aby w końcu się wykąpać.. Moje ciało nadal było zastane, przez co kroki sprawiały mi lekki ból. Mimo wszystko dałam radę.. . Szpitalna łazienka nie była jakaś duża, za to towarzyszyła jej kolorystyka bieli połączonej z zielenią. Na wprost drzwi wejściowych znajdowało się okno, a tuż obok niego stała wanna. Po prawej stronie od drzwi głównych stał kibel, a na lewo od niego znajdowała się umywalka.
Podeszłam wolnym krokiem do wanny, odkręciłam wodę I zatkałam odpływ kurkiem. Przy okazji uchyliłam lekko okno, na dworze było ciepło, więc chciałam chociaż troszkę zaczerpnąć świeżego powietrza. Mimo, że w sali było mi chłodnawo, potrzebowałam dopływu przyjemnego wiaterku. Wanna napełniła się wodą do połowy, ja w tym czasie ściągnęłam z siebie szpitalną piżamę oraz mój biały sweterek i pomału do niej weszłam. Woda od razu przyjemnie rozgrzała moje ciało, kiedy się w niej zanurzyłam.. Mój wzrok powędrował na nadgarstek, widniał na nim biały opatrunek. Ściągnęłam go i odłożyłam na półkę obok żeby pozostał suchy. Z powrotem wróciłam wzrokiem do mojego nadgarstka.. rany były już lekko wygojone, ale mimo wszystko wciąż bolały.. nie tyle fizycznie, a psychicznie. Uniosłam wzrok tym razem na zgięcie ręki i dojrzałam tam bliznę po wkłuciu. Musiałam jeszcze zażyć heroinę.. a nawet tego nie pamiętałam. W tamtym dniu, każda osoba mogła przyszyć mi łatkę ćpunki.. jakie to wszystko było ironiczne, od zawsze gardziłam osobami, które ćpały, a sama skończyłam jako jedna z nich. Życie śmiało mi się prosto w twarz.. . Poczułam jak łzy zaczęły zbierać mi się pod powiekami. Dałam im wolna wolę, dałam im upust i sobie samej również, nie chciałam już walczyć i udawać silnej. Chciałam być sama I w końcu móc płakać I wszystko z siebie wyrzucić. W łazience spędziłam dobrą ponad godzinę, wyszłam z wanny, ubrałam się i wróciłam do pokoju. Przechodziłam koło okna i jeszcze raz się przy nim zatrzymałam.. podziwiałam każdą gwiazdę i księżyc.. robiłam to tak, jakbym widziała je po raz pierwszy. Wróciło wtedy do mnie wspomnienie związane z moją mamą..

Widzisz drogie dziecko, każda gwiazda z tej perspektywy wygląda tak samo, czasem widzimy, że jedna jest większa, a druga mniejsza. Gdy jedna z nich spada, a my obserwujemy.. myślimy o naszym marzeniu.. chcemy aby ono się spełniło. Jeśli jednak przyjrzymy się każdej gwieździe z osobna z bliższej odległości dostrzeżemy w nich duże różnice, ale to nie zmienia faktu, że każda z nich jest piękna i wyjątkowa. Tak samo jest z ludźmi, czasem na pozór ludzie wydają się nam podobni, jedni dobrzy inni źli. W każdym z nas jest dobro i zło, ale tylko od nas zależy jaką drogę wybierzemy. Staraj się zawsze poznać pierw kogoś nim go ocenisz po tym co ktoś Ci opowiedział. Po prawda może być czasem dość zaskakująca. Podejdź bliżej do tej osoby, oglądając z bliska będziesz widziała w niej piękno.

Kolejna łza tego wieczoru spłynęła mi po poliku. Tyle, że tym razem, ta łza w jakiś sposób otuliła moje zmarznięte serce. Wróciłam do czasów kiedy miałam czternaście lat.. wtedy z mamą wybrałyśmy się wspólnie nocą nad jedno ze wzgórz, żeby podziwiać gwieździste niebo. To właśnie wtedy powiedziała mi te słowa, a one już zawsze były w moje głowie. Chciałam interpretować je lepiej niż tylko pamiętać, ale na to chyba jednak było ciut za szybko, wiedziałam co miała na myśli, ale nie potrafiłam powiązać jej słów z rzeczywistością. W świecie, w którym żyjemy ludzie potrafią być zazwyczaj okropni.. uwielbiają oceniać i poniżać innych.

Więc jak miałam dostrzec piękno w czymś co jest już zepsute ?

Odeszłam od okna, poprawiając w tym samym momencie swój swetr, który lekko zsunął mi się z ramienia. Oczy skierowałam na stolik nocny.. przetarłam je i spojrzałam ponownie, wciąż sądziłam, że mam jakieś omamy. Podeszłam bliżej stolika.. stał na nim wazon z białymi piwoniami. Musiałam ich dotknąć i powąchać by uwierzyć, że są prawdziwe. Ich zapach był obłędny.. delikatny, słodki i kojący. Wróciłam do rzeczywistości zastanawiając się skąd się one wzięły. Tym bardziej, że była już godzina pierwsza w nocy. Znów poczułam wibracje mojego telefonu, którego zaciskałam w lewej dłoni. Odwróciłam ekran w swoją stronę.. uśmiechnęłam się lekko widząc znajomy numer nieznajomego chłopaka. Poczekałam chwilę I odebrałam.

- Cześć kwiatuszku - powiedział swoim zachrypniętym głosem.

- Cześć. Po co dzwonisz ? - odpowiedziałam

- Chciałem spytać, czy podoba Ci się prezent ?

- Jaki prezent ? - zapytałam, bo nie wiedziałam o czym mówi

- Może sprecyzuje to bardziej.. Podobają Ci się kwiaty ?

- Jak ? Kiedy ? Ty ? Nie, to nie mogłeś być ty.. - odpowiadałam plącząc się we własnych słowach.

- Wystarczyło odpowiedzieć tak lub nie - powiedział z lekkim sarkazmem w głosie, na co uniosłam kącik ust.

- Są piękne, dziękuję.. ale skąd wiedziałeś.. - chciałam dokończyć, ale mnie uprzedził

- Skąd wiedziałem, że to są twoje ulubione ? Czy skąd wiedziałem, w którym pokoju leżysz?

- Jedno i drugie - odpowiedziałam od razu

- Kwiatuszku, gdybym chciał, to już dawno poznał bym twoje imię, ale chcę usłyszeć je z twoich ust. Natomiast nie ciężko jest zdobyć jakiegokolwiek informacje.

- Obiecuje Ci, że nigdy go nie poznasz.

Nie dałam mu już nic powiedzieć, rozłączyłam się.. za kogo on się uważał? Skąd wiedział, jakie kwiaty są moimi ulubionymi? Skąd wiedział w jakiej sali leżę? Jakim cudem nie słyszałam nawet gdy wszedł do mojego pokoju. Tyle nie wiadomych.. ale obiecałam mu coś.. Nigdy nie pozna mojego imienia.

Byłam żałosna wierząc, że sama mu go nie zdradzę.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz