12. Powrót do domu

5.4K 113 12
                                    

Minęły w końcu te cholerne trzy dni.. dłużyły mi się strasznie. Na całe szczęście rano podczas obchodu lekarz powiedział, że pobiorą mi krew i jeśli wszystko będzie dobrze, to będę mogła od razu wyjść ze szpitala. Dochodziło południe, w sali siedziała ze mną Liv.. która uparła się, że przyjedzie rano ze śniadaniem i mnie nim nakarmi jeśli nic nie zjem. Faktycznie przyjechała już o ósmej rano, a w ręku trzymała torbę z jedzeniem. Tym razem pilnowała żebym jadła, więc zjadłam ponad połowę tego co przyniosła. Naleśniki z serem były przepyszne i do tego do nich był jogurt jagodowy.. . Lekarz miał przyjść i o wszystkim nas poinformować jakoś o godzinie czternastej, tak więc siedziałyśmy razem oglądając jakiś denny turecki serial. Mimo wszystko bawiły nas jego niektóre sceny.. . Mój ojciec czekał na telefon w sprawie wyjścia bo to on miał nas odebrać w razie co. Przez te kilka dni lekko się zbliżyliśmy do siebie, dzięki temu nasze relacje stawały się lepsze. Miałam nadzieję, że tak pozostanie, oboje w tamtym momencie potrzebowaliśmy wsparcia. Ja miałam Liv, a on miał tylko mnie, ponieważ ze swoją rodziną nie utrzymywał zbytnio kontaktu, od zawsze musiał wysłuchiwać, że zmarnował sobie życie wiążąc się z mamą.. . Natomiast i tak odwiedzali nas raz na ruski rok, żeby zobaczyć swoją jedyną wnuczke.. spotkania zawsze były krótkie, bo niemal od razu dochodziło do jakiś kłótni i z przyjazdu na jakieś dwa dni robiło się tylko jakieś kilka godzin. Mnie dziadkowie rozpieszczali na każdym kroku, na każde urodziny, święta i tego typu podobne okazję wysyłali jakiś drogi prezent, na swoje szesnaste urodziny dostałam wakacje na Malediwach. Cieszyłam się wtedy bardzo, bo wakacje były dla dwóch osób, ale było zaznaczone, że dla mnie i dla mojej przyjaciółki. Rodzice nie do końca byli zadowoleni, bo musieli ustawić sobie urlop tak jak były planowane wakacje, a na dodatek też wykupić sobie tam pobyt. Na całe szczęście, wtedy nie mieli jeszcze nic zaplanowane.

Siedziałyśmy tak w tym łóżku kilka godzin, Liv próbowała namówić mnie na obiad, ale po moich błaganiach zgodziła się, żebyśmy go zamówiły lub na niego poszły już po wynikach. Szpitalny zegar na ścianie wybijał godzinę w pół do drugiej. A mi ten czas zaczął się dłużyć w nieskończoność, mogę przysiąc, że specjalnie się zatrzymał.. byłam tym wszystkim już strasznie zmęczona, chciałam do domu, do swojego łóżka, w bezpieczne miejsce, swój własny azyl. Nie powiedziałam Liv o wizycie nieznajomego.. nie chciałam jej bardziej martwić.. tym bardziej, że i tak już miała przeze mnie dużo na głowie. To miały być nasze najlepsze wakacje, a póki co to należały do tych najgorszych.. . A ja wciąż wiedziałam, że zawiodłam swoich najbliższych, nadal nie chciałam pomocy psychologa, ale obiecałam sobie, że nigdy więcej nie tknę narkotyków, ani żadnej żyletki. Choćbym nie wiadomo w jakiej dupie była, nie sięgnę po to gówno. Przez to wszystko, zraniłam też siebie. A kiedyś obiecałam im, że będę dzielna i odważna..

Gdzie podziała się tamta Victoria ?

Zerknęłam, kątem oka na swoją przyjaciółkę i od razu dostrzegłam jak wpatruje się w ekran swojego telefonu, jej palce wystukiwały do kogoś wiadomość, a na jej twarzy malował, się przepiękny szczery uśmiech. Nie widziałam go już od kilku dni. Musiałam wiedzieć, kto zawrócił jej tak w głowie.

— Z kim tak romasujesz ? – zapytałam, na co Liv od razu nie zareagowała

— Hej z kim tak piszesz ? – ponowiłam pytanie, lekko ja szturchając w ramię. To zadziałało

— Ja ? Z nikim – odpowiedziała lekko zmieszana

— To jak ma na imię ten twój " nikim " ? – pytałam z lekkim uśmiechem, byłam po prostu ciekawa

— To nic takiego, nikt ważny – oznajmiła w moja stronę

— Przecież widzę, jak się uśmiechasz do tego telefonu

— Na prawdę, to nikt taki

— Opowiadaj mi tu szybko jak go poznałaś, a nie się wymigujesz

— Och no dobra już. – powiedziała, na co ja się cicho zaśmiałam

— To gdzie go poznałaś?  – zapytałam ponownie

— Na tinderze, wiem, że to dość żałosne, ale tak wyszło.. ściągnęłam tą aplikację już wieki temu, czasem pisałam z jakimiś chłopakami, wczoraj wieczorem nie miałam co robić więc weszłam zobaczyć co się tam dzieje, przeglądałam profile i nagle sparowało mnie z Tonym, zaczęliśmy pisać I tak jakoś poszło, nie chce niczego na poważnie, ale miło z kimś popisać o głupotach – opowiadała Liv

— Dobra pokazuje mi go – zaśmiałam się, a dziewczyna podała mi swój telefon pokazując mi jego zdjęcia.

— Powiem ci, że przystojny – powiedziałam całkiem poważnie

— Vic, przestań.. To nic takiego. Zwykła znajomość, pewnie I tak skończy się za kilka dni. – rzuciła w moją stronę przyjaciółka

— Nie ważne.. baw się stara. Widzę, że się uśmiechasz pisząc z nim więc cieszy mnie to bardzo – odpowiedziałam całkiem poważnie

— Szczerze, to nie wiem. Całkiem fajnie się z nim pisze i w ogóle, ale boję się, że nagle mnie oleje. A póki co tylko z nim pisze się normalnie, bez głupich dziecinnych tekstów, albo tylko pytań o sex.

— Och Liv, zrobisz jak uważasz, może akurat coś z tego wyjdzie. Nie przywiązuj się tylko, pisz i będziesz wiedzieć co dalej. A po za tym to ile on ma lat ?

— Jest starszy od nas, ma dwadzieścia dwa lata. Też mieszka w Los Angeles, pracuje w klubie, mamy wspólne zainteresowanie co do muzyki. – odpowiedziała

— Czyli pewnie mieszka nadal z mamą – zaśmiałam się do Liv

— Właśnie nie, ma swoje mieszkanie, auto również oraz ma małego psa.. jakiegoś kundelka, znalazł go dwa lata temu na drodze jak wracał do domu z klubu. – opowiadała

— Widzę, że już troszkę o nim wiesz

— Mówię Ci, że całkiem miło się pisze – powiedziała i odwróciła wzrok w ekran telefonu.

— Znowu ten twój ukochany – ponownie się zaśmiałam, a Liv również uraczyła mnie swoim uśmiechem.

— Żaden ukochany, tylko piszemy

— Jasne, dlatego tak bardzo się szczerzysz na wiadomość od niego – powiedziałam

— Nie prawda ! – powiedziała oburzona dziewczyna

— Dobra, dobra już się nie donsaj – powiedziałam, a ona tylko szturchnęła mnie w ramię.

Na tym skończyłyśmy temat nowego znajomego Liv. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a ich próg przekroczył lekarz z podkładka i białymi papierami w dłoni.

— Dzień dobry Victorio – powiedział w moją stronę

— Dzień dobry . – odpowiedziałam miło

— Mam już twoje wyniki, nie widzę, żadnych przeciwskazań żebyś dzisiaj opuściła szpital. Także śmiało możesz się pomału zbierać, podejdź jedynie do dyżurki pielęgniarskiej na ściągnięcie wenflonu i zmianę opatrunku na nadgarstku.

— Dobrze, dziękuję doktorze – powiedziałam radośnie

— Do widzenia – rzucił lekarz w nasza stronę, a my odpowiedziałyśmy mu tym samym.

Ucieszyłam się z tej wiadomości, w końcu miałam opuścić szpital. Zadzwoniłam od razu do ojca, ten powiadomił mnie, że będzie za jakieś piętnaście minut, więc w tym czasie ja spakowałam swoje rzeczy, przebrałam się w swoje wygodne ciuchy i poszłam do dyżurki, tak jak zalecił mi lekarz. Chwilę to trwało, gdy wróciłam Liv wraz z moim ojcem już na mnie czekali. Uśmiechali się w moja stronę. Cieszyłam się, że ich mam.. że po prostu są przy mnie. Czas na powrót do domu..

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now