73. Poszukiwanie

1.8K 66 7
                                    

Słyszałam jak Ares krzątał się po kuchni, dał mi pobyć samej i dziękowałam mu za to, że właśnie taki był, że szanował moją prywatność. Cierpliwie zawsze czekał aż sama mu o wszystkim powiem co mnie trapi. Ja też starałam się tak robić w stosunku do niego i dostrzegałam w tym ogromną siłę naszego związku. Bo oboje potrafiliśmy sobie dzięki temu zaufać.

Bez żadnego zastanowienia poszłam do Aresa i po prostu się przytuliłam, a łzy zaczynały ponownie spływać po mojej twarzy. Chłopak nic nie mówił, objął mnie mocnej, czułam się bezpieczniej, ale słyszałam jak przyspiesza jego serce. Zaczynał się martwić, a ja miałam aktualnie wielką gulę w gardle, która blokowała mnie przed powiedzeniem cokolwiek.

— Podniosę cię i usiądziemy razem na łóżku, okej? Opowiesz mi wszystko, dobrze? — Pokiwałam głową na znak zgody, nie chciałam być z tymi myślami sama. Chciałam się wygadać i ogólnie powiedzieć mu o wszystkim, bo on również zasługiwał na prawdę. Jak powiedział tak i zrobił. Podniósł mnie i oboje po chwili siedzieliśmy już łóżku.

Wciąż wtulałam się w jego tors, jego oddech stał się ponownie spokojniejszy.

— Patrząc na to w jakim jesteś stanie mogę się jedynie domyślić, że dostałaś jakiś list lub wiadomość, tak?

— Tak.. — pociągnęłam nosem, ale wciąż nie patrzyłam na Aresa. Moja twarz były wtulona w jego ciało.

— Co było tam napisane?

— Liv jest w ciąży.. i nawet mi nie powiedziała tego prosto w oczy tylko odeszła jakby nic się nie działo. Napisała, że to jedyne rozwiązanie i, że mnie kocha. Tylko dlaczego jeszcze do południa była tutaj i siedziała taka wesoła, a teraz usunęła mnie ze swojego życia?

— Napisała ci dlaczego?

— Nie.. nic konkretnego nie było w tym liście oprócz tego, że spodziewa się dziecka z Tonym i, że oboje wyjeżdżają. Sądziłam, że możemy sobie ufać, że naprawdę jesteśmy blisko, a ona potraktowała mnie jak jakiegoś wroga. Nie rozumiem dlaczego.

— Może miała jakiś powód lub coś innego się za tyn kryje. Postaram się czegoś dowiedzieć.

— A Tony nic się do ciebie nie odzywał?

— W tym cały problem, że nie. Zawsze mi o wszystkim mówił, a właśnie od jakiegoś czasu był lekko nieobecny. Pytałem go o to, ale zbywał mnie i mówił, że pogadamy w inny dzień. Tylko, że zawsze było coś i nie pogadaliśmy.

— Martwię się o nich. A co jeśli ktoś im groził?

— Nie wiem, mam nadzieje, że nie. Myślę, że Tony by przyszedł z tym do mnie, tym bardziej, że mam sporo układów.

— Tylko, że Twoje układy nie są takie jak kiedyś, może ktoś faktycznie im groził? A oni nie mieli innego wyjścia niż ucieczka?

— Zaczekaj bo dostałem sms-a.

Przyglądałam się Aresowi, którego mina nie zwiastowała nic dobrego. Był zdenerwowany. A ja w głowie miałam już najgorsze scenariusze. Wpatrywałam się w to jak śledził tekst zawarty w wiadomości. Jego oczy ogarniał niepokój. Byłam pewna, że to zwiastuje kolejne kłopoty.

— Wiem, że nie powinnam pytać, ale kto to?

— Tony — odparł zawiedzionym głosem.

— Co napisał? — Byłam ciekawa i nie chciałam aby Ares był w tym wszystkim sam. Skoro on mnie wspierał to ja chciałam wspierać jego.

— Napisał mi, żebyśmy się nie martwili, że wszystko co było zawarte w liście to prawda. Że jest jeden haczyk, ale nie może mi o nim nic powiedzieć i, że póki co się wyprowadzają i chcą odciąć się od wszystkiego i wszystkich dla bezpieczeństwa dziecka i ich.

— Och Ares — widziałam jak każda jego zmarszczka ginie na jego twarzy, był nieobecny. Starał się przetrawić to co przeczytał na własną logikę. Wtulałam się jego ciało i słyszałam nierównomierny. Bał się, że coś więcej jest na rzeczy. Próbował dzwonić na numer Tonego, ale odzywała się sekretarka mówiąca, że nie ma takiego numeru. Tutaj zaczynały się schody i kolejne zwątpienia w ich decyzję. Czuliśmy oboje, że coś tutaj nie gra.

— Musimy ich odnaleźć, dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi. Bo coś mi tutaj śmierdzi, a dziecko jeszcze w brzuchu więc to nie kupa — zaśmiałam się na co I Ares się uśmiechnął.

— Nie powinnam teraz żartować bo to nie jest odpowiedni moment. Przepraszam.

— Jest okej, spróbujemy ich odnaleźć i dowiedzieć się co się stało. Też mi coś tutaj nie gra, ta wiadomość wcale nie była do końca w stylu Tonego. On zawsze należał fo osób, które wolały przyjść porozmawiać w cztery oczy niż załatwiać coś telefonicznie. A do mnie nie raczył się nawet pofatygować na ostatnie spotkanie tak jak zrobiła to Liv. Martwię się o nich. Muszę poruszyć kilka starych kontaktów i zacznę poszukiwania. Jeśli stoi za tym ktoś inny niż to ich decyzja, to obiecuje, że ta osoba poniesie konsekwencje. Dobrze kwiatuszku?

— Tak, jasne. Rozumiem. Nie jestem za tym abyś znowu pozwolił na wtargnięcie nieodpowiednich osób w swoje, a w sumie nasze życie. Jedynie o to się martwię, ale wiem, że jesteś rozsądny i inteligentny i nie pozwolisz na błędy tylko zrobisz to co musisz i z powrotem odetniesz się od tych ludzi. Po prostu się martwię i boję, że coś będzie Ci zagrażać, a ja.. ja nie dam rady sama zostać i jeszcze wychowywać dziecko, bo ja marzę o tym by mała miała pełną rodzinę, która będzie ją kochać ponad wszystko i zrobi dla niej wszystko. Także proszę Cię abyś uważał na siebie. I pamiętaj, że cię kocham.

— Ja też cię kocham kwiatuszku — jego słowa były pełne miłości, złożył delikatny pocałunek na moim czole i przytulił mnie ponownie do siebie, a ja czułam się spokojniejsza, wiedziałam, że oboje sobie ufamy i możemy na siebie liczyć, a teraz musieliśmy zrobić coś dla naszych przyjaciół. Oboje byliśmy ciekawi co się dzieje. Wiedziałam, że Ares się wszystkiego dowie. Nie znałam nikogo bardziej inteligentnego niż on.

Po chwili jednak nasze czułości dobiegły końca kiedy chłopak wstał i złożył pocałunek na moim nosku.

— Idę ogarnąć parę osób i czegoś się dowiem. Jeśli będę coś miał przyjdę i ci powiem o tym. Nie martw się wszystko się ułoży.

— Okej. Do później.

Chłopak ruszył w stronę swojego gabinetu, a ja przesiadywałam resztę wieczoru na kanapie razem z naszymi psami, oglądając jakieś filmy. Oczy zaczynały być coraz cięższe i mój sen byk coraz bliższy. Poczułam jedynie jak Ares nakrywa mnie kocykiem i prosi psy aby zeszły z łóżka. Nie odezwałam się nic, po prostu nie miałam na to sił. On położył się obok mnie.. I teraz doceniałam wielkość tej kanapy. Bo mogliśmy sobie razem tutaj leżeć. Przytuliłam się do niego i zasnęłam. Byłam spokojna.. chociaż przez chwilę.

Buziaczki I do następnego:***
Jeśli się podobało zostaw komentarz I głos ♡♡♡

Zapraszam do mojej drugiej książki " Nim on złapie mnie "

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now