69. Dom

2.1K 75 9
                                    

Powrót z wakacji okazał się cięższy niż miał informacje jakie wyszły na światło dzienne wcale niczego nie ułatwiały. Ostatnie dwa dni przed powrotem spędziliśmy we czwórkę robiąc różne banalne rzeczy, które w jakiś sposób umiliły mi czas. Opowiedziałam im również o wszystkim co się działo i szczerze cieszyłam się, że to zrobiłam. Dostałam od nich ogromne wsparcie, ale nie byli w tym wszystkim inni, nie było tutaj litości i ciągłego wypytywania jak się czuje. Żyli codzinnoscią i za to byłam im dozgonnie wdzięczna.

Od powrotu z wakacji minął już tydzień, a ja jedyne co robiłam to biegałam po lekarzach. Musiałam zrobić masę badań i poddać się odpowiedniemu leczeniu. Cieszyłam się, że na każdej z wizyt Ares był razem ze mną.. był moim ogromnym wsparciem. Faktycznie tak jak zapowiedział starał się być cały czas blisko mnie. Nie raz przesadzał z zachowaniem bo nie pozwalał mi nawet zrobić sobie głupiej herbaty tłumacząc to tym, że mam się oszczędzać. Skorzystałam również z wizyty u psychologa, która podniosła mnie trochę na duchu. Jak widać rozmowa z obcą osobą na temat swoich problemów i wątpliwości czasem może przynieść ulgę. Mimo wszystko to nie zmieniało faktu, że się bałam.

Aktualnie siedziałam w jednym z foteli w naszym salonie, przykryta ciepłym kocem popijając herbatę i rysując obrazek naszych psów. Ares załatwiał w swoim biurze jakieś ważne sprawy aby móc później poświęcić mi jak najwięcej czasu. Dzisiaj również mieliśmy mieć pierwsza wizytę u ginekologa aby sprawdzić czy wszystko jest okej. Stresowałam się tym, ale chyba nie bardziej niż Ares chociaż on się tego wypierał i cały czas mówił, że się nie boi to widziałam po nim, że jest inaczej. Jednak nie dociekałam bardziej dałam mu się tak wybronić bo jeśli tak aktualnie sobie z tym radził mówiąc, że się nie stresuje to mogłam to zaakceptować. Skupiona nad rysunkiem nawet nie spostrzegłam kiedy pojawił się w salonie.

— Jesteś może głodna?

— Nie, ale dziękuję. Jeszcze trzyma mnie śniadanie.

Widziałam, że chciał mi coś powiedzieć, ale nie potrafił ująć tego w odpowiednie słowa. Dałam mu czas, nie chciałam go ponaglać. Zerkałam na niego kiedy szedł w kierunku kuchni aby zrobić sobie kawę, był jakiś dziwnie podekscytowany więc coś więcej musiało być na rzeczy. Wróciłam do ponownego rysowania. Ares wyszedł na taras odbierając telefon. Obserwowałam go ukradkiem był bardzo skupiony na rozmowie po jakiś piętnastu minutach wrócił do salonu, ale wciąż nie powiedział ani słowa. Chciałam go zapytać o to z kim rozmawiał jednak nie chciałam być wścibska. Wolałam aby sam mi o wszystkim powiedział.

— Idę wziąć prysznic.. — Ares spojrzał na mnie z nad kubka z kawą.

— Dołączysz?

— Z chęcią, ale co powiesz na to abym ja przygotował dla nas kąpiel, a ty zamów coś do jedzenia w tym czasie. Okej?

— Ale tylko pod jednym warunkiem — zaznaczyłam.

— Co tylko sobie życzysz kochanie — jego uśmiech był rozbrajający. Wciąż patrzył na mnie tym łobuziarskim i pewnym spojrzeniem aż ja sama zaczęłam uśmiechać się jak głupia.

— Pierwsze co musisz zrobić to dać mi sześć buziaków.. a drugą rzecz to kwestia jedzenia, mam cholerną ochotę na McDonalda więc to będziemy dzisiaj jeść — zaśmiałam się, a Ares podszedł do mnie bliżej nachylając się i składając sześć małych pocałunków na mojej twarzy. Pierwszy całus złożył na moim czole kolejny na nosku, dwa następne na obu polikach, a ostatni najdłuższy i najbardziej delikatny spoczął na moich ustach. To wszystko sprawiło, że moje poliki zalały się rumieńcami.

— Jedno mamy już za sobą, a jedzenie jakoś przeżyję. Najważniejsze abyś ty była szczęśliwa. Do zobaczenia za dwadzieścia minut kwiatuszku.

— Do zobaczenia mój przystojniaku.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz