60. Lot

2.1K 79 7
                                    

Odprawa poszła naprawdę sprawnie, a tym bardziej, że leciałyśmy prywatnym samolotem. Nie lubiłam latać.. Zawsze mnie to cholernie stresowało. Najgorszy moment był w momencie wznoszenia się w powietrze, później już jakoś dało się to znieść. Siedziałam na jednym z foteli zapięta pasami, a moja mina nie wyrażała nic. Chodź w duchu cała się trzęsłam, tak na zewnątrz byłam praktycznie sparaliżowana więc ciężko było określić co czuje. Liv usiadła obok mnie również zapinając swój pas, a w tym czasie stewardesa infomorwała nas o przebiegu lotu i co robić w różnych sytuacjach.. co wcale mi nie pomagało. Bo sama myśl, że mogło coś pójść nie tak i możemy zginąć była wystarczająca.

Lic ponownie na mnie spojrzała swoim spokojnym wzrokiem, w którym widziałam zmartwienie.

— Boisz się ? — powiedziała to tak spokojnie, jakbym była jakimś dzikim zwierzęciem, którego nie chce spłoszyć.

— Aż tak widać ? — próbowałam powiedzieć to w formie żartu co średnio mi wyszło i zamiast uśmiechu na mojej twarzy był jakiś krzywy grymas.

— Znam cię i widzę kiedy się stresujesz. Jestem obok i wszystko będzie dobrze. Zamknij oczy i oprzyj się o mnie. — Mówiła wciąż spokojnym głosem, a po chwili chwyciła moja dłoń i splotła nasze place co podniosło mnie minimalnie na duchu.

Posłałam jej jeszcze tylko blady uśmiech, który ona odwzajemniła. Wiedziałam, że nie muszę nic mówić aby ona mnie rozumiała. Nasza relacja bywała różna, ale nigdy nie zwątpiłam w to, że na nią mogę liczyć zawsze. Przymknęłam oczy czując jak samolot wznosi się do góry i dzięki Liv naprawdę było mi lepiej.. czułam się bezpieczniej kiedy trzymała mnie za rękę, tak jak matka trzyma małe dziecko, które boi się dentysty.

— Już możesz otworzyć oczy i rozpiąć pas jeśli chcesz. A jeśli nie to proponuję kocyk, podusie i sen.

— Dziękuję Liv z chęcią skorzystam z tej drugiej opcji.

— Jasne, poczekaj ja wezmę tylko kocyk i tą poduszkę.

Skinęłam tylko głową zgadzając się z nią i puszczając jej dłoń co było dla mnie dość ciężkie bo gdy nasze palce były splecione czułam się silniejsza, ale wiedziałam, że to tylko chwilowe, że ona mnie nie opuszcza. Kilka sekund później poczułam jak otula mnie ona ciepłym kocykiem, a kiedy na nią zerknęłam podała mi poduszkę, którą od niej wzięłam i podłożyłam ją pod głowę.

— Cóż nie tak wygodne jak moje łóżko, ale i tak jest dobrze. Dziękuję. — powiedziałam próbując lekko rozładować atmosferę.

— Pójdę jeszcze po coś do picia. Chcesz coś? 

— Możesz mi wziąć wodę w butelce. Ja spróbuję usnąć bo mamy przed sobą jakieś osiem godzin lotu więc to dobre rozwiązanie. Jak będziesz szła coś zjeść to mnie obudź.. pójdziemy razem.

— Okej. Śpij dobrze kochanie. — Po chwili poczułam jak dziewczyna delikatnie całuję mnie w czółko.

Dość szybko udało mi się nawet zasnąć, co jakiś czas co prawda się przebudzałam, ale i tak nie było najgorzej. Sądziłam, że znowu będzie tragicznie.. w sumie jak zawsze, ale tym razem było inaczej. Może to zasługa panującej w miarę dużej ciszy. Dzięki temu, że samolot był prywatny nie musiałam wysłuchiwać płaczących dzieci ani kłócących się ludzi. Może po prostu to było dzięki Liv I jej wsparcia, a może dzięki moim ostatnim rozmową z pewnym brunetem o cudownym uśmiechu i niemal czarnych tęczówkach. W sumie na tych rozmowach skupiłam się najbardziej.. lubiłam do nich wracać w swojej głowie. Czułam, że nasza relacja się poprawia z czego ogromnie się cieszyłam. Bo trochę się bałam, że jeśli będziemy spędzać ze sobą mało czasu to właśnie się oddalimy od siebie i będzie gorzej. Jednak póki co jest z dnia na dzień coraz lepiej.

Przebudziłam się i delikatnie przeciągnęłam, a mój wzrok od razu powędrował na dziewczyna, która siedziała naprzeciwko mnie. Posłała mi swój piękny uśmiech.. jak zwykle była piękna. Włosy miała upięte w luźnego koka, a na sobie kompletny biały dres aby było jej wygodnie. Na twarzy nie miała ani grama makijażu dzięki czemu było widać jej piegi, których ona nie lubiła, a ja byłam zdania, że dodają jej uroku.

— Wyspałaś się ?

— Niezbyt, ale nie jest najgorzej. Ile spałam? 

— Jakieś trzy godziny.

— O kurcze, nie spodziewałam się. — Naprawdę nie sądziłam, że sen mnie tak pochłonie, w sumie się też cieszyłam bo to oznaczało jeszcze tylko pięć godzin lotu.

— Co ci się śniło ?

— W sumie nie pamiętam. — przyznałam szczerze. — Dlaczego pytasz ?

— Bo się pięknie uśmiechałaś podczas snu. Wiec sądziłam, że śnisz o Aresie, ale miałam cichą nadzieję, że może o mnie. — Na jej słowa od razu się uśmiechnęłam i sięgnęłam po poduszkę, którą leżała już obok mnie, a nie pod moją głową I rzuciłam lekko w dziewczynę.

— Idziemy coś zjeść ?

— Jestem za, miałam cię właśnie budzić bo już zgłodniałam.

— Widzisz mam idealne wyczucie czasu. — chciało mi się śmiać kiedy zauważyłam jak dziewczyna przewraca oczami, ale nie było w tym niczego hamskiego, a bardziej takiego przesmiwczego na moje zdanie.

— Na co masz ochotę ? Ja w sumie zjadłabym spaghetti.

— W sumie ja też. Zamówisz mi ? Ja skocze do toalety.

— Pewnie.

Liv skierowała się do małej kuchni, bo Ares w swoim samolocie miał nawet kucharza.. no cóż można było pozazdrościć. W końcu idąc do toalety rozejrzałam się bardziej po wnętrzu samolotu. Było tam dość przytulnie, miejsca były usadowiony czwórkami po dwie łączone kanapy na przeciw siebie. Było ich około dwudziestu.. skórzane, białe kanapy były naprawdę wygodne. Przy każdej takiej czwórce znajdował się wysuwany stolik oraz telewizor. Toaleta, w której byłam również była zachowana w bardziej nowoczesnym stylu i lekko różniła się od tej w publicznych samolotach. Bynajmniej o wiele lepiej w niej pachniało. Po skorzystaniu z toalety skierowałam się ponownie w stronę kuchni, a po dotarciu byłam w lekkim szoku jak profesjonalnie była wyposażona, bo miała chyba dosłownie wszystko tak jak w najdroższych restauracjach. W sumie nawet już mnie nie dziwiło kiedy zobaczyłam obok kuchni duży barowy blat obok którego stała barmanka. Była to młoda dziewczyna na oko miała z dwadzieścia siedem lat. Miała na sobie służbowy strój i fartuszek, a jej rude, gęste włosy były upięte w wysoki kok. Na twarzy malował jej się piękny I szczery uśmiech. Nosek miała delikatnie zadarty, a na nim trochę piegów. Stawiała raczej na delikatnieszy makijaż, którym podkreślała swoje zielone oczy. Posłałam jej delikatny uśmiech, który od razu odwzajemniła.

— Kucharz poinformował mnie, że jedzenie będzie za jakieś piętnaście minut.

— Dobrze, jestem już taka głodna.

— Słychać te wygłodniałe wieloryby w twoim brzuchu. — zaśmiała się dziewczyna na co tym razem ja przewróciłam oczami.

Spaghetti było naprawdę wyśmienite, chyba najlepsze jakie jadłam do tej pory. Kolejne godziny minęły mi dość szybko. Pograłam w jakieś gry na telefonie I wysłałam Aresowi zdjęcie korzystać z WiFi. Byłam na nim ja z Liv jedzące to spaghetti i oczywiście musiałam się ubrudzić więc stwierdziłam, że udokumentowanie tego będzie czymś wyborym, a wysłanie tego jemu to idealny pomysł. Chłopak od razu mi odpisał, że żałuję, że nie może zobaczyć tego na żywo. Chwilę popisaliśmy i nim się obejrzałam stewardesa poinformowała nas o tym, że za niedługo lądujemy i prosiłaby o zajęcie miejsc. Więc zrobiłyśmy tak jak nas poproszono. Po kolejnych piętnastu minutach samolot lądował już na lotnisku, a ja dziękowałam Bogu, że przeżyłam.

Szkoda, że jestem nie wierząca.

Wysiadłyśmy z samolotu i jakie było moje zdziwienie kiedy ciepłe powietrze uderzyło mi w twarz. Jednak nie tylko to mnie zdziwiło...

Buziaczki :** i do następnego. Zostawicie głos I komentarz jeśli się wam spodobało

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKITempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang