75. Zamkniecie drzwi

1.3K 57 28
                                    

                           Ares

Oboje wpatrywaliśmy się w zamykające się drzwi naszego już starego domu. Vic miała łzy w oczach, chociaż aktualnie płakała na tyle często, że śmiało napełniła by nasz basen.. ciąża jej służyła, a ona rozkwitała z każdym dniem. Choroba nie postępowała, staliśmy z nią w miejscu. Póki co najważniejsze, że jej stan był dobry i pod ciągła kontrolą. Ten dom przyniósł nam wiele wspomnień większość z nich była wspaniała, ale było też kilka tych przykrych. Jednak jestem zdania, że to wszystko nas ukształtowało, doprowadziło do miejsca, w którym aktualnie się znajdowaliśmy. Przeszliśmy tą drogę razem i wspólnie będziemy dążyć by nasza historia miała swoje szczęśliwe zakończenie. Bo jak to mówią dom jest tam gdzie twoje serce, a moje jest z Victoria i naszą małą C.

— Gotowa na nowy początek? — Jej wzrok przeskakiwał z domu na mnie i tak kilka razy aż w końcu się uśmiechnęła, a jej oczy tak pięknie błyszczały.

— Tak, bo dom jest tam gdzie nasze serce, a moje jest u boku twojego i naszego szkraba. — Przyglądałem się jej z lekkim nie dowierzaniem, bo dosłownie przed sekundą o tym myślałem a ona właśnie powiedziała to na głos. Podeszłam do niej i ucalowalem ją w skroń. Oboje skierowaliśmy się do naszego samochodu.

Nasze psy zajmowały bagażnik, a raczej specjalne klatki, które były tam umieszczone dla nich. Vic zajmowała miejsce pasażera i właśnie opatulała się kocykiem pokręciłem tylko głową, bo wiedziałem, że nie jest jej zimno, a robi tak z przyzwyczajenia. Kiedyś jak o to spytałem to powiedziała mi, że to taki odruch, że po prostu lubi siedzieć pod kocem.

— No co? — Jej piękny głos rozbrzmiał w samochodzie, musiała dojrzeć moje lekkie rozbawienie.

— Nie, nic kochanie. Dalej wydaje mi się to lekko śmieszne, że na dworze jest ciepło, w samochodzie również, a ty się okrywasz kocykiem. — Moje usta rozciągnęły się w łobuzerskim uśmiechu, do którego ona miała słabość, a byłem tego pewny bo za każdym razem jej usta w takim momencie również rozciągały się w przesłodkim uśmiechu. Czasami bawiło mnie to gdy próbowała być poważna, ale nie potrafiła. Złościła się wtedy jeszcze bardziej przez to, ale szybko jej to mijało kiedy skradałem jej pocałunki.

— Czepiasz się. Ja po prostu lubię siedzieć pod kocykiem i tyle, a w sumie to co ja się będę tłumaczyć. — Obrażona założyła ręce na siebie i odwróciła głowę w stronę szyby. A ja widziałem jak powstrzymywała się od uśmiechu.

— Czyli nasz pierwszy przystanek to McDonald's kwiatuszku? — Moje pytanie było retoryczne, bo i tak miałem zamiar tam stanąć. Zawsze gdy jechaliśmy gdzieś dalej naszym musowym przystankiem był ten fast food, Victoria uwielbiała go jeść podczas ciąży. Musiałem pilnować jej diety przez to żeby zadbać i o nią i o nasze maleństwo. Na całe szczęście nie protestowała kiedy to ja gotowałem.

— Pieprz się Ares.

— Tylko z tobą kwiatuszku. — Nie musiałem długo czekać na odpowiedzieć bo już sekundę później poczułem jak jej drobna dłoń uderza mnie w ramię, na co tylko się zaśmiałem.

W tle leciała muzyka z radia, a ja właśnie skręcałem na McDriva, złożyłem standardowe zamówienie i podjechaliśmy do kolejnego okienka zapłacić i odebrać nasze zamówienie. Niestety nie mieliśmy jak zjeść w środku ze względu na nasze psy, ale to nie robiło nam różnicy. Odebrałem zamówienie i podjechałem na parking żeby w spokoju zjeść w aucie. Dla narzeczonej wziąłem standardowo zestaw z kurczaczkami oczywiście powiększony oraz dodatkowo jakąś kanapkę i sosy śmietanowe i słodkokwaśne.

— Za buziaka dostaniesz jedzonko kwiatuszku.

— Śmiesz szantażować kobietę, która nosi twoją córkę pod sercem?

— To nie szantaż, a propozycja kochanie. — Przyglądałem się temu co właśnie robiła. Ucałowała swoją wewnętrzną część dłoni i przyłożyła mi ją do policzka śmiejąc się szczerze.

— Nie mówiłeś jaki ma być to buziak.

— W takim razie teraz musisz się bardziej postarać z tym buziakiem abym ci wybaczył i oddał jedzonko. — Wyszczerzyłem się do niej, ale ona tym razem już złożyła delikatny pocałunek na moich ustach, który od razu odwzajemniłem rozkoszując się jej smakiem.

— Za jedzenie potrafisz się postarać.

— Ale ty dzisiaj jesteś wredny. — Pokazała mi język i zabrała swoje jedzenie.

— Wiesz co jest najlepsze w tym wszystkim, że już teraz nasza ma C zajada się maczkiem razem z nami, a jak będzie starsza to będziemy robić sobie raz w miesiącu pikniki z takim jedzeniem.. takim mega nie zdrowym.

— A mnie też tam ulokujesz? — Zapytałem uśmiechając się szczerze na jej wizję przyszłości. Choć były lekko śmieszne to zarazem szczere i pełne miłości. I tak bardzo do niej pasowały.

— Jeśli dalej będziesz tak ze mną pogrywał to nie. No chyba, że nasza małpka się uprze to już będzie siła wyższa.

— Jak nic będzie to twoja mała kopia więc już teraz mogę stwierdzić, że będę miał przekichane.

— Lepiej mój niż twój, bo z twoim uporem to bywa dramat, jak ona go odziedziczy po tobie to módl się żebyśmy znaleźli sposób na kompromisy z nią.

— Nie martw się tatuś zadba o wszystko co będzie ten szkrab chciał.

— O Jezu będzie równie rozpieszczona co ja. To nie wróży niczego dobrego kochanie.

— Masz rację. — Przyznałem i już widziałem jak zaczynała się złościć. Oczami próbowała mnie spiorunować.. I teraz cieszyłem się, że nie miała takiej mocy.

Na. Całe. Kurwa. Szczęście. Bo już dawno byłbym martwy.

Po zjedzeniu wyruszyliśmy w dalszą drogę, Vic szybko zasnęła. Ciąża była dla niej już męcząca. Oboje z niecierpliwością oczekiwaliśmy narodzin naszej córeczki, ale to ona była bardziej zmęczona. Tym bardziej, że wciąż była chora, a to wcale nie ułatwiało. Ile mogłem tyle robiłem aby ją odciążać. Często stawałem z nią w naszym domu i podtrzymywałem jej brzuch aby trochę ulżyć jej ciężaru. Mała była dość ruchliwa i czasem się śmiałem, że może jednak lekarz się pomylił i rośnie tam mały piłkarz, ale ona wtedy mi odpowiadała, że co najwyżej to piłkarka.

Większość trasy była spokojna bez korków. W międzyczasie zrobiliśmy chyba z pięć postojów z tego trzy były ze względu na psy, ale przy tym korzystała Victoria na wyjście do toalety. Całą drogę, którą pokonaliśmy to albo spała albo czytała książkę i chwilę też rysowała. Obiecała, że jak tylko się rozpakujemy w nowym domu to musi narysować coś w pokoju naszej córeczki. Nawet nie miała pojęcia, że zostawiłem na jednej ze ścian specjalne miejsce aby mogła to zrobić. Miałem nadzieję, że ucieszy się jeszcze bardziej na to wszystko. Cały dom urządzaliśmy razem, każdy kolor ścian i różne rzeczy ustaliśmy między sobą aby się nam podobało. Ogród zaprojektowałem jednak sam. Miała to być Mała niespodzianka dla moich dziewczyn. Cieszyłem się z nowego rozdziału w naszym życiu i miałem nadzieję, że już teraz będziemy mogli żyć spokojnie.

Noc spowiła krajobraz, a nas prowadziły jedynie światła samochodu. Droga była całkowicie pusta, a przed nami jeszcze ponad godzina drogi. Mój kwiatuszek smacznie sobie drzemał przykryty kocykiem i że specjalną ulubioną podusia. Byłem przyzwyczajony do długich tras i małej ilości snu więc nie czułem potrzeby spania. Chciałem dojechać na miejsce jak najszybciej, ale i z głową bo czasem lepiej być o pięć minut później niż żeby coś się stało. Po kolejnych dwudziestu minutach z naprzeciwka wyłoniły się światła ciężarówki. Zwolniłem bo jakoś poczułem się dziwnie nie pewny.

— Kurwa! — Mój głos obudził Victorię, a cała sytuacja działa się tak szybko.

Usłyszałem tylko huk i poczułem mocne uderzenie. W głowie wyrył mi się spanikowany wzrok narzeczonej. A ja tak bardzo błagałem aby nic się jej nie stało. Noc zalała się z moją ciemnością. Nie czułem już nic.. nic też nie słyszałem. Była głucha nicość.

Buziaki i do następnego:***
Jeśli się podobało zostaw głos i komentarz ♡♡♡

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now