8. Swetr

6.1K 148 20
                                    

Kolejna doba minęła, a ja wciąż spałam, a raczej byłam nie przytomna i leżałam w śpiączce. Znowu to samo.. powtórka z czasów gimnazjum, tylko że tym razem były to zaledwie dwa cięcia i dwie białe dość duże kreski.. Mój organizm nie wytrzymał. Połączenie silnych leków nasennych i leków na uspokojenie z narkotykami, które wynalazłam w torebce po tamtej imprezie.. wzięłam wszystko. Chciałam odejść, nie czuć nic.. Po prostu zniknąć. Ja umierałam, tak samo jak świat, który mnie otaczał. Minęła kolejna doba, a ja tylko spałam.. . Od mojego przedawkowania minęły kolejne dwa tygodnie. Był już sierpień.. o tym wszystkim wiedzieli tylko najbliżsi, nikt nie miał wstępu do mojego pokoju szpitalnego prócz najbliższych. Ze śpiączki obudziłam się piętnastego dnia od przyjazdu do szpitala.. nie wiedziałam kto znalazł mnie w pokoju, kto wezwał pomoc. Wiedziałam, że po raz kolejny zawiodłam. Byłam wielkim rozczarowaniem.. nie tyle dla najbliższych co dla siebie samej. Otworzyłam oczy w sali świeciła tylko mała lampka nocna, zegarek na stoliku nocnym wskazywał godzinę dwudziestą, w sali byłam sama.. .

Zasłużyłam na samotność.

Po chwili, drzwi do pokoju się uchyliły, najciszej jak się dało weszła Liv.. tym razem nie wyglądała za dobrze, miała na sobie szare dresowe spodnie I za duża białą koszulkę, która była poplamiona. Jej oczy były podkrążone, a pod nimi było widać sińce.. nie spała za dobrze o ile w ogóle spała. Przyglądałam się jej, chyba poczuła mój wzrok na sobie i od razu odwróciła głowę w moja stronę. Uśmiechnęła się do mnie blado.. To troszkę podniosło mnie na duchu.

- Hej Vic - powiedziała do mnie cicho, tak jakby bała się, że mnie wystraszy.

- Hej - odpowiedziałam ledwo słyszalnie, przez suchość w gardle.

- Jak się czujesz ?

-Sama nie wiem, nie pamiętam co się stało - mówiłam niepewnie bo jak pamiętałam małe szczegóły jak przez mgłę.

- Znalazłam Cię na podłodze w twoim pokoju, ledwo oddychałaś. Próbowałam cię obudzić.. niestety to było na nic, złapałam za twoja dłoń I dostrzegłam krew.. byłam przerażona. Vic.. nie wiedziałam co robić. Krzyczałam, byłam spanikowana. Twojego taty nie było w domu.. zadzwoniłam po pogotowie. Czas dłużył mi się w nieskończoność..

- Liv, ja nie chciałam.. przepraszam. Nie chciałam brać, ale to wciągało. To wszystko mnie przerosło. Śmierć mamy.. wsparcie ojca w tym czasie. Zerwanie. Wszystko mnie przerastało. Brałam leki na uspokojenie.. jak nie mogłam spać to również sięgałam po leki nasenne, w tamtym dniu wzięłam więcej, wszystkiego wzięłam więcej. Sięgnęłam po torebkę I tam znalazłam kokaine i ekstazy zażyłam wszystko. Świat przez pierwsza chwilę zaczął na nowo być kolorowy. - Mówiłam jej o tym bo chciałam w końcu to z siebie wyrzucić. Chociaż wiedziałam, że to co powiedziałam, że nie chciałam miało drugie dno.. bo chciałam.. ale nie mogłam jej tego powiedzieć i bardziej jej załamywać. I tak wystarczająco przeszła przeze mnie.

Byłam najgorsza osobą, na którą można było trafić w życiu.

Liv usiadła na łóżku obok mnie i po prostu mnie przytuliła. Trwałyśmy tak dłuższą chwilę. Mój wzrok padł na fotel, który stał obok łóżka, nagle dostrzegłam na nim swetr. Ten sam, którym obwiązałam głowę nieznajomemu chłopakowi po wypadku.

- Liv mam pytanie.

- Jasne skarbie, pytaj.

- Czy był tu ktoś jeszcze prócz was ?

- Jedynie lekarz i pielęgniarka. Dlaczego pytasz ?

- Pamiętasz, jak wyszłyśmy z galerii i pomagałam temu chłopakowi, wokół głowy obwiązałam mu swój sweter.. ten sweter - mówiąc to wskazałam palcem na fotel.. leżał na nim Mój biały swetr.

- Nikt tutaj nie wchodził, to nie możliwe, cały czas ktoś był obok drzwi lub razem z tobą - odpowiedziała mi dziewczyna.

- To skąd on tu się wziął? - zapytałam zmieszana.

- Nie mam pojęcia.

- Muszę do toalety - powiedziałam nagle bo poczułam, jak mój pęcherz jest pełny.

- Jasne, pójdę powiadomić lekarza, że się wybudziłaś. Dasz radę wstać sama do toalety w tym czasie ?

- Tak, spokojnie. - zapewniłam ją.

Tak naprawdę chciałam zostać sama, nie chciałam być nie miła. Potrzebowałam chwili samotności. Gdy Liv wstała z łóżka I wyszła z pokoju, ja również się podniosłam i wstałam.. podeszłam pierw do okna, zerkając przez nie wpatrywałam się w piękne gwieździste niebo, księżyc świecił jasno, a jego światło wpadało do mojego pokoju. Kąt załamania światła padał szczególnie na fotel, odwróciłam się w jego stronę, mój wzrok znów padł na ten biały sweter. Podeszłam bliżej i uniosłam delikatnie materiał. Z pod niego wypadła mała karteczka.. schyliłam się i dostrzegłam na niej wiadomość.

Chciałbym Ci podziękować osobiście. Nadal nie poznałem twojego imienia. Pozwól mi.. zaprosić Cię w końcu na kawę. Chcę usłyszeć Cię ponownie.

A więc to był on jak to było możliwe? Nie potrafiłam pojąć, czy to los ze mnie drwił i czy dawał mi jakiś znak. W tamtej chwili chciałam do niego napisać.. lecz nie mogłam, nie potrafiłam. Założyłam na siebie sweter i opatuliłam się nim ciaśniej. Pachniał nim. Był przesiąknięty zapachem wody kolońskiej, która była mocna, a zarazem lekko słodkawa. Ten zapach przyniósł mi chwilowe ukojenie. Poczułam się bezpieczniej, tak jakby to ten przypadkowy, nieznajomy chłopak stał obok I obejmował mnie w taki ciepły sposób. W końcu poszłam do toalety, wyrywając się z tych myśli, gdy wróciłam w moim pokoju była Liv mój ojciec oraz lekarz. Rozmowa nie należała do zbyt prostych. Wiedziałam, że musiałam zamknąć jakiś etap w moim życiu. Lekarz mówił o odwyku, wiedziałam, że muszę się na niego zgodzić, dla dobra swojego i bliskich. Problem był jednak taki, że nie chciałam.. . Tym razem musiałam być silna dla siebie. Musiałam zadbać w końcu o siebie.. o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Leki przestawały działać, moje ciało zaczynało mnie boleć.. zaczynałam co raz bardziej odczuwać to wszystko co się stało. Lekarz poinformował mnie i moich bliskich o tym, że w szpitalu mam zostać jeszcze trzy kolejne dni.. podczas, których zacznę pracę z psychologiem. Pierw chciałam się nie zgodzić, ale wiedziałam, że nikt mi tego nie odpuści.. . Stwierdziłam, że poudaje trochę, żeby szybciej dano mi spokój.. . Tamtą noc spędziłam sama, w szpitalnym pokoju, nie było obok nikogo. Lekarz kazał mojemu ojcu i mojej przyjaciółce wrócić do domu i w końcu się wyspać. Bo po wyjściu ze szpitala będę potrzebować dużego wsparcia. Kiedy zostałam już całkiem sama, sięgnęłam po telefon, chciałam zobaczyć co działo się przez ostatnie dwa tygodnie. Pierwsze co weszłam w wiadomości. Od razu dostrzegłam sms-a od nieznajomego.

Nieznajomy:

- Dzisiaj minął piętnasty dzień odkąd jesteś w śpiączce, odwiedzam Cię codziennie. Przyglądam się z bezpiecznej odległości.. jesteś piękna. Tak bardzo chciałbym Cię znów usłyszeć.

Przyglądałam się treści, cofnęłam się do starszych wiadomości, dostrzegłam to, że nieznajomy pisał do mnie codziennie, opisując mi co czuje i jak dzisiaj wyglądam. Mimo, że mnie nie znał, próbował zrobić cokolwiek bym poczuła się inaczej.. lepiej. Chociaż nie było to normalne, a wręcz psychopatyczne, ale ja byłam zaślepiona tym, że miałam nadzieję, że on po prostu w taki sposób chcę pokazać, że mu zależy.

Znowu nie wiedziałam, kiedy zaczęłam odpisywać.. pisałam, nie wiedziałam czy to ma jakieś znaczenie, czy treść, którą zawarłam w wiadomości ma jakiś sens, ale pisałam. Nie sądziłam, że mi odpisze, ale miałam cicha nadzieję na to, że jednak to zrobi. Nawet, w którymś momencie przez głowę przeszła mi myśl, że ucieszył by mnie telefon od niego. Chciałam usłyszeć jego piękny zachrypnięty głos, silny bas, który był tak mocny, że dostawałam gęsiej skórki. Wysłałam wiadomość.. i nagle telefon zawibrował, tak jakby jego właściciel tylko czekał na odpowiedź.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz