58. Przypadek

2.2K 84 12
                                    

Pod szkołę dojechałyśmy na styk.. dosłownie pieniądze za przejazd rzuciłam tak haotycznie jak nigdy.. wiedziałam, że to niezbyt kulturalne i pewnie kierowca wyklina na nas w głowie, ale nie miałyśmy czasu bo za dwie minuty miała zacząć się lekcja chemii i sprawdzian. Liv panikowała bardziej niż ja.. bo jej ta chemia totalnie nie siedziała i mimo naszych starań szło jej ciężko. Biegłyśmy ile sił w nogach pokonując kolejne schodki aby dostać się na pierwsze piętro.

— Boże pomóż mi ! — jęknęłam wspinając się po kolejnych stopniach. Moja kondycja była w tragicznej formie.. musiałam naprawdę wziąć się za siebie i ją poprawić bo takie bieganie po schodach to dla mnie jak maraton.

— Jeszcze żebyś była wierząca. — zaśmiała się Liv, a ja na jej słowa tylko przewróciłam oczami co skomentowała kolejnym parsknięciem.

Ludzie oczywiście się nie spieszyli, a ja w głowie wyklinałam na nich jak tylko to możliwe. Bo nasza Pani od chemii nie należała do najmilszych i dosłownie minuta spóźnienia oznaczała zamknięte drzwi i brak możliwości udziału w zajęciach. Ogólnie miałabym to gdzieś gdyby nie ten sprawdzian, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.

Dotarłyśmy z Liv pod klasę w ostatnim momencie bo właśnie Pani Sanrigez otwierała drzwi do sali tym samym wpuszczając nas do środka. U niej panowały również takie zasady jak u Pani Dynrli więc nasze rzeczy zostały zaraz obok wejścia, a telefony i zegarki wylądowały w koszyczku na jej biurku. Szybkim ruchem wrzuciłam swojego smartfona do tego koszyczka i zajęłam miejsce obok Liv tak jak zawsze. Często jej podpowiadałam gdy tylko miałam okazję bo u Pani Sanrigez wszystkie sprawdziany były takie same, więc gdy były pytania zamknięte miałyśmy z Liv ustalone gesty żeby wiedziała co ma zaznaczyć. Dzięki temu jakoś zdawała te testy.. jednak tym razem miałam nadzieję, że pójdzie jej lepiej niż zazwyczaj bo starałam się jej pomóc I wytłumaczyć te zadania i coś tam niby ogarniała.

Siedziałam zamyślona bo w głowie wciąż miałam sytuację z domu..

Kocham Cię..

Te słowa długo zostaną w mojej głowie, siedziałam taka zamyślona, że nawet nie zwracałam uwagi na głosy osób w klasie. Dosłownie czułam się jakbym siedziała tam sama. Gdzieś pomiędzy tymi głosami przedzierał się głos Liv.

— Mam nadzieję, że tym razem dam rade.

— Na pewno. — odpowiedziałam, ale wciąż byłam nie obecna. Z tego wszystkiego wyrwał mnie dopiero głośny głos Pani Sanrigez.

— Dobra znacie zasady, ja rozdaje testy.. macie czterdzieści pięć minut na napisanie. Powodzenia. — rzuciła w naszą stronę kobieta i podała sprawdziany osobą siedzącym w pierwszych ławkach. My z Liv zajmowałyśmy środkowy rząd bo ten był najmniej przez nią pilnowany więc zawsze było łatwiej coś od kogoś ściągnąć. Chociaż ja nie miałam takiej potrzeby, ale musiałam pomagać przyjaciółce.

Na tą myśl spojrzałam w jej kierunku ona chyba to wyczuła i również na mnie spojrzała posłałam jej lekki uśmiech, a ona odwdzięczyła się mi tym samym. Musiałam jej coś powiedzieć, dodać otuchy.

— Dasz radę, wierzę w ciebie. — dosłownie wyszeptałam te słowa, a bardziej nawet powiedziałam takim niemym językiem, ale dziewczyna wiedziała co mówiłam.. znała mnie i nawet gdybym nie użyła słów, a tylko na nią patrzyła.. prosto w te jej piękne oczy wiedziała by co mam na myśli. Bo zawsze jej to powtarzałam przed każdym sprawdzianem. To podnosiło ją na duchu.. Była inteligentna tylko często w siebie wątpiła. Wiadomo nie ma osoby, która ogarniała by wszystko idealnie i u niej właśnie tak było względem chemii.. ale od tego miała mnie zawsze jej pomagałam.

Gdy już mieliśmy zacząć pisać sprawdzian jeden z telefon zaczął głośno wibrować. Pani Sanrigez podeszła do koszyczka i wyciągnęła smartfon ukazując go do góry.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now