42. Wizyta w szpitalu

3.1K 84 22
                                    

5 września 2017 roku.. poniedziałek

Miał być to zwykły dzień.. jedynie wyjazd do szpitala na badania kontrolne. Z dwojga złego cieszyłam się tylko, że Ares odpuścił mi to w niedzielę, bo nie miałam na to totalnie siły ani chęci. Nie żebym teraz je miała, ale w niedziele chciałam bardziej dojść do siebie.

Już o godzinie dziewiątej wsiedliśmy do auta chłopaka.. ja zajęłam miejsce pasażera, a on standardowo był kierowcą.. odpalił samochód i zaczął się kierować w stronę szpitala. Oczywiście nie jechaliśmy do głównego szpitala, tylko do jakiegoś, o którym nie miałam nawet pojęcia, że istnieje. 

Rano gdy wstałam miałam lekkie zawroty głowy, po których wylądowałam w łazience klęcząc przed sedesem i wymiotując. Nie powiedziałam o tym Aresowi, nie chciałam go bardziej martwić, a po za tym stwierdziłam, że to pewnie przez ten ostatni stres. To na pewno przez to.

Pogoda dzisiaj była okropna, całą drogę padał deszcz.. nie to, że go nie lubię bo wręcz przeciwnie. Lubiłam okres jesienny i opady deszczu wtedy zawsze siadałam blisko otwartego okna, okrywałam się ciepłym, puchowym kocykiem w ręku trzymając kubek z herbatą, a obok leżał mój szkicownik i ołówki. Tak spędzałam większość takich dni, wtedy każda kropla deszczu stawała się wyjątkowa, a ja mogłam zamknąć się w swoim świecie.

Jadąc autem przyglądałam się jak pojedyncze kropelki deszczu spływały po bocznej szybie auta.. krajobraz był tym razem szary i ponury. Miałam wrażenie, że niebo płacze razem ze mną albo nawet i za mnie.. bo ja zaczęłam być pusta w środku. W jednym momencie wróciłam do wspomnienia z dzieciństwa.. kiedy miałam jakieś sześć lat i była burza.. pamiętam jak bardzo się wtedy bałam. Mama przyszła do mnie w ciągu dnia i usiadła razem ze mną w fotelu.. przykrywając nas kocem. Pokazywała mi, że w tym co niebezpieczne i w tym co wydaje nam się straszne można znaleźć coś pięknego. Opisywała wtedy krople deszczu, szare duże chmury.. każdy piorun, który ukazał się na niebie jak najpiękniejsze dzieło jakiegoś malarza. To dzięki niej pokochałam burze, ona zobrazowała mi ją całkiem inaczej niż wyglądała.

Na to wspomnienie uśmiechnęłam się sama do siebie, co nie uszło uwadze Aresa.

— O czym tak myślisz?  – zapytał

— O tym, że burza potrafi być piękna – powiedziałam spoglądając na niego

— Gdzie tu piękno? Ja widzę, a w sumie to prawie nic nie widzę bo deszcz tak mocno pada, że zasłania mi cały widok. Pioruny są niebezpieczne I często stwarzają dużo problemów. Jeśli mam być szczery nie widzę tu piękna – powiedział

— Spójrz na to inaczej – powiedziałam

— Niby jak? – zapytał

— Spójrz jak każda kropla delikatnie odbija się od każdego kawałka samochodu, jak płynie po szybie tworząc swoją ścieżkę. Jeśli przyjrzysz się piorunom to zobaczysz ich własny obraz jaki tworzą na niebie. Bo to niebo jest ich płótnem, czasem wydaje nam się, że są w różnych kolorach. Wszystko co jest w naturze na swój sposób jest piękne – powiedziałam i wróciłam do oglądania krajobrazu za oknem

— Nigdy na to nie patrzyłem w ten sposób – powiedział

— Ja kiedyś też nie – odpowiedziałam

— Komu udało się to zmienić?

— Mojej mamie, to ona potrafiła zobrazować to inaczej – powiedziałam lekko spuszczając wzrok

— Musiała być cudowną kobietą – powiedział, a w jego głosie słychać było szczerość

— Masz rację, była wyjątkowa. Wciąż nie mogę pojąć, że jej nie ma. – powiedziałam

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now