25. Troska

4.1K 97 22
                                    

Na drugi dzień obudziło mnie ponowne dobijanie się kogoś po przez wiadomości.. wstałam z bólem głowy.. byłam zła na tą osobę. W tamtym momencie marzyłam tylko o spaniu. Kac jak zwykle nie ustępował.. na cholere było tyle pić. W głowie wyklinałam sama na siebie. Pamiętałam każdy szczegół z wczorajszego wieczoru i nocy.

Nasz pocałunek, jego dłonie na moim ciele.. każdy oddech i jęknięcie.

— Wyłącz ten telefon – burknęła Liv

— No już, czekaj – odpowiedziałam i chwyciłam telefon w dłonie.

Zobaczyłam jakieś czterdzieści nieodebranych połączeń od Aresa i pełno wiadomości.. o tym czy żyje, czy nic mi nie jest i czy jestem w domu. Nie miałam siły odpisywać. Wyciszyłam telefon i odłożyłam go z powrotem na szafkę obok łóżka. Przytuliłam głowę do poduszki i chciałam ponownie zasnąć. Niestety ktoś stwierdził, że popsuje mi ten plan. W całym domu rozległ się dzwonek do drzwi.. oraz szczekanie psa. Zwlekłam się ledwo żywa ze swojego łóżka i skierowałam się na dół po schodach, przechodząc przez salon aż doszłam do korytarza. Otworzyłam drzwi.. a moim oczom ukazał się znajomy brunet.

Pachniał tak jak zawsze.. ubrany był w czarne dresy i tego samego koloru koszulkę, a przez ramię miał przerzuconą czarna bluzę z kapturem i jakimś logo. Jego brązowe oczy zabłysły tylko przez pierwsza chwilę gdy na mnie spojrzał, potem wróciły do poprzedniego stanu. Były zmęczone i matowe.. jego cała twarz była zmęczona co świadczyło o tym, że musiał słabo spać. Na jego ustach nie malował się już ten zadziorny uśmieszek.. nie widziałam w nim ani grama radości. Jednak dostrzegałam małą różnice w tym jak na mnie patrzył.. bo patrzył z ulgą.

— Kurwa czy tobie ciężko odebrać ten pieprzony telefon lub chociaż odpisać na wiadomości! – powiedział nerwowo

— Jakbyś nie przyszedł to właśnie to miałam zamiar zrobić.. – rzuciłam z sarkazmem

— Chyba nie sądzisz, że będę odbierać każdy zasrany telefon od ciebie. Kim niby jesteś, jakimś pieprzonym bogiem żebym się przed tobą spowiadała?  – dalej drążyłam sarkastycznie, a to irytowało go jeszcze bardziej

— Uważaj na to co mówisz – powiedział

— Grozisz mi?  Czy tylko ostrzegasz?  – wciąż to ironiczne zachowanie

— Victorio uważaj!

— Uuu, ale ty straszny, już mam uciekać czy grób kopać ?

— Przeginasz ! – powiedział pokazując na mnie palcem

— Ja ? To ty się zachowujesz jak psychopata. Śledzisz mnie, wyciągasz ze szpitala, zabierasz mi telefon. Nie jest to ani trochę normalne !

— A normalne jest to, że rzucasz się na mnie kiedy jesteś pijana ? – powiedział, a w jego głosie słychać było sarkazm

— Nie zauważyłam aby ci to przeszkadzało – powiedziałam unosząc hardo głowę

— A teraz wybacz, muszę iść się wyspowiadać jeszcze swojej poduszce – powiedziałam i chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale złapał je i mi na to nie pozwolił.

— O co ci chodzi do cholery ? – zapytałam wkurzona

— O to, że ktoś się o ciebie może martwi, a ty masz to w dupie – powiedział, ale tym razem był już spokojny.

Nie potrafiłam go rozgryźć, w jednej sekundzie był tykająca bombą, a w drugiej oazą spokoju.

— Jedyne co mam teraz w dupie to ten twój cały wywód. Twoje ochy i achy. Kim niby dla siebie jesteśmy?  Hmm? No słucham?

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now