14. Grecki Bóg

4.6K 111 24
                                    

Ruszyłam w stronę chłopaków, ale mimo wszystko zostałam w bezpiecznej odległości. Chciałam usłyszeć o czym rozmawiają, przyglądałam się wysiadajacemu kierowcy Vana.. zamurowało mnie, gdy dostrzegłam w nim tego samego gościa z klubu, czułam do niego obrzydzenie. W moich oczach było widać chęć mordu.. pocieszył mnie jednak fakt, gdy zobaczyłam jak utyka na lewą nogę, to oznaczało, że faktycznie musiał mieć ją postrzeloną tak jak mówiła Liv. Jego wzrok pierw padł na chłopaka, którego imienia wciąż nie znałam, a po chwili na jego czterech kumpli, później jego przebrzydłe, pełne cynizmu oczy spoczęły na mnie. Zrobiło mi się słabo, wtedy zaczynałam dopiero czuć.. poczułam przerażenie. Bo co ja sobie myślałam? Jim ponownie spojrzał na chłopaków i podszedł do tego, do którego dzwoniłam o pomoc.. zatrzymał się w bezpiecznej odległości.. i się z nim przywitał.

— Ares ! Jak miło Cię znowu zobaczyć. – rzucił w stronę nieznajomego chłopaka.

— Was też, Tony, Mark, Lukas i nasz najmłodszy Jackob – wciąż mówił z kpiną w głosie

— Czego chcesz ? – rzucił Ares w jego stronę.

— Nie lubię jak zabiera mi się zabawki – widziałam jak chłopak się spiął. 

—  A ty ostatnio mi jedną odebrałeś.. na dodatek uszkadzając przy tym moja jedną nogę .

Wtedy już byłam pewna, że to on mnie uratował. Tylko dlaczego ? Wiedziałam również, że to on postrzelił tego psychopatę, chociaż wcale nie był od niego lepszy i zdrowszy na umyśle. I w końcu po raz pierwszy dowiedziałam się jak ma imię.. Było piękne. Ares pieprzony grecki bóg.. To określenie do niego pasowało, był idealny z wyglądu, a teraz ratował mój tyłek tak jak na boga przystało. Chłopak znowu odpowiedział I to wybiło mnie z chwilowego zamyślenia.

— Ona nie jest niczyją zabawką, a tym bardziej nie twoją. Nie masz prawa się do niej zbliżać, patrzeć na nią, a tym bardziej jej dotknąć.. jeśli to zrobisz obiecuje Ci, że pochowam Cię żywcem tak daleko stąd, że nikt nigdy Cię nie znajdzie, ani nie usłyszy. – Powiedział Ares, mówił to tak poważnie i z taką mocą.

— Jesteś jeszcze dzieckiem Aresie, zobaczysz ta dziewczyna przyniesie ci same kłopoty. Jedyne do czego się nadaje to do robienia za dziwke w niejednym klubie .

Te słowa na Aresa podziałały jak zapałka, a ogień, który roznieciła zamieniał się pierw w pożar, aż w końcu można było określić to mianem piekła. Widziałam jak ruszył w stronę tamtego, dosłownie w sekundę stał już przed nim. Lecz tamten nie wiele sobie z tego robił. Patrzył mu prosto w oczy z parszywym uśmieszkiem. Dostrzegałam jak chłopak był spięty, jego ramiona poruszały się mocno w górę i w dół co świadczyło o tym jak ciężko oddychał.

— Powtórz to jeszcze raz, a to co Ci obiecałem przed chwilą spełnię od razu. Zrobię to z wielką satysfakcja i radością. – powiedział chłopak. A mój wzrok wędrował z niego na tamtego.

— Jeszcze do mnie przyjdziesz, zobaczysz. Takie jak ona to same kłopoty.

Oboje się odwrócili i każdy ruszył w swoją stronę. Miałam nadzieję, że tamten odpuści. Czułam jak spojrzenie Aresa przeszywa całe moje ciało. Liv wysiadła w tym samym mamcie z auta, ruszyła w moja stronę, ale jej oczy były utkwione gdzieś indziej.. odwróciłam głowę podążając za jej spojrzeniem. Wpatrywała się w jednego z chłopaków.. miała w oczach wielki żal, smutek i rozgorycznie. Nie rozumiałam dlaczego.. wtedy ten jeden nieznajomy się odezwał.

— Liv to nie tak..

Ale ona nie chciała nawet go słuchać, ponownie wsiadła do swojego auta.. tylko, że tym razem płakała. Pierw myślałam, że to przez emocje, ale wtedy zaczęłam łączyć kropki. To musiał być on. Jej Tony.. z którym od kilku dni cały czas pisała.. musiało jej cholernie zależeć, skoro tak zareagowała. Ja wciąż stałam w tym samym miejscu.. nie poruszyłam się nawet o minimetr, nie docierało do mnie to wszystko.. bo kim byli ci ludzie i co ja im zrobiłam?  Dlaczego Ares zgodził się na pomoc i dlaczego tak bardzo bronił mnie słowami. Na tę myśl poczułam jak po moim ciele rozlewa się ciepło. Mimo, że wciąż dygotałam z zimna to, to w jakiś sposób zaczęło mnie rozgrzewać od środka. Byłam na niego zła, za to jak się zachowywał w szpitalu.. ale gdyby nie on nie wiadomo co by się teraz z nami działo. Kolejny telefon tylko tym razem nie był przypadkowy.. nie miałam pojęcia wtedy do kogo zadzwonić, tak naprawdę nie sądziłam, że go odbierze. Nie wiedziałam czy nam pomoże, czy pomoże mi. Miałam w głowie tysiące myśli, kotłowały się wkoło, a mi robiło się co raz słabiej.. nogi zaczynały się pode mną uginać, a obraz lekko się zamazywał. Wciąż czekałam, aż tamta parszywa morda w końcu odjedzie, dopiero wtedy mogłam poczuć się bezpieczniej. Kiedy już by go nie było.. bałam się powrotu do domu. Nie wiedziałam co dalej, nie wiedziałam co o tym myśleć i jak z tym funkcjonować. Wciąż liczyłam, że to może jednak sen, mało sypiałam, więc miałam nadzieję na to, że usnęłam w drodze powrotnej.. że to wszystko się nie wydarzyło i to był zwykły koszmar. Miałam nadzieję, że za chwilkę, Liv mnie obudzi i powie, że już jesteśmy w domu.. Tak się nie stało. Wciąż staliśmy tam wszyscy. A jego oczy wpatrywały się w moje.. pochłaniały mnie. Widziałam, że chciał mi coś nimi przekazać, ale nie potrafiłam odczytać co. Ostatni raz zerknęłam za jego plecy, a gdy usłyszałam głos tamtego zdrętwiałam.

— Wiesz Ares jak to mówią.. ząb za ząb.. oko za oko.. noga za nogę – po tych słowach poszedł wystrzał z pistoletu.

Nie miałam pojęcia jakim cudem znalazłam się tak szybko obok Aresa, zasłoniłam go sobą. Dlaczego ? Nie miałam pojęcia. Może chciałam się mu w ten sposób odwdzięczyć, a może.. . Znowu ta cholerna ciemność, pochłaniała mnie ponownie, lecz tym razem nie upadłam, ktoś mnie trzymał, ktoś znajomy.. Jego zapach koił moją duszę. Jego dotyk uśmierzał ból, a głos był taki lekki i ciepły.

— Vic, cholera Zostań ze mną! Nie zamykaj oczu. Nie rób mi tego.

— Ja nie chce um.. umierać – wypowiedziałam ledwo słyszalnie

— Nie umrzesz, nie pozwolę Ci na to. Jestem obok. – mówił lekko spanikowanym głosem Ares

— Ko.. kocham.. Cię Liv – powiedziałam ledwo słyszalnie i wtedy zamknęłam oczy

Ciemność.

Po jego słowach słyszałam jak Liv coś krzyczy, podbiegła do nas.. a mnie otaczał mrok. Lecz tym razem cały czas dostrzegałam w nim małe światełko.. Było mikroskopijne. Czy to był znak, że jednak żyłam?

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now