44. Impreza niespodzianka

2.9K 87 24
                                    

Obudziłam się dopiero rano, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerknęłam na adresata i byłam lekko zdziwiona bo był nim Tony.

Tony:

— Mam dla ciebie misję życia młoda

Vic:

— Czy to nie może poczekać jest ósma rano ?

Tony:

— Jakby mogło to bym nie pisał o tej godzinie. Nie wiem czy wiesz, ale Ares ma dzisiaj urodziny. Od trzech lat nie świętujemy tej okazji, bo on tego nie lubi. Jednak w tym roku postanowiłem zrobić mu imprezę niespodziankę, za co pewnie mnie zabije, ale dzięki tobie może mi odpuści.

Vic:

— Co ty gadasz ? Pewnie, że pomogę. Co mam robić?

Tony:

— W sumie nic szczególnego, musisz mu zająć cały dzień. Impreza będzie o dwudziestej drugiej, na tą godzinę musicie zjawić się w miejscu, w którym odbywał się ostatni wyścig. Zjedzie się dużo osób, więc potrzebujemy dużego parkingu, ja z Liv ogarniemy dekoracje, jedzenie, muzykę I alkohol. Ty masz go pilnować, żeby nie ruszał się z domu i do nikogo nie dzwonił. Później jakoś musisz go zaciągnąć w to miejsce.

Vic:

— Dobra, da się ogarnąć. Do później.

Tony:

— Dziękuję, mam u ciebie dług młoda

Już nic nie odpisałam na to, bo wiedziałam, że Tony zrobiłby dla swojego najlepszego przyjaciela wszystko żeby ten był szczęśliwy. Tak samo było między mną, a Liv więc dobrze go rozumiałam. Nie potrzebowałam od niego przysług, nie miał u mnie żadnego długu. Dla mnie to była czysta przyjemność móc pomóc w takiej sytuacji.

Już miałam plan na ten dzień, a dokładnie wieczór. Wiedziałam już jak zaciągnę tam Aresa.. wczoraj miał mnie jeszcze uczyć jeździć, jednak wyszło inaczej więc zaplanuję wszystko tak abyśmy byli tam na godzinę dwudziestą drugą, a gdy zapyta dlaczego tam to powiem mu, że spodobało mi się to miejsce do ćwiczeń i tyle. Wątpię w to aby coś podejrzewał. W ciągu dnia będę zachowywać się całkiem normalnie, tak jak w ostatnich dniach. Udam, że nie wiem nic o jego urodzinach.

Wtedy do mojej głowy wleciał jeden problem mianowicie taki, że nie miałam dla niego żadnego prezentu. Nie chciałam zbytnio niczego kupować, nie dlatego, że nie było mnie stać, a dlatego, że zasługiwał na coś bardziej wartosiowego niż rzeczy materialne. Musiałam coś wymyślić w ciągu dnia, tak aby się nie ogarnął.

Wstałam z łóżka i standardowo zeszłam na dół do naszych psów. Moje ostatnie dni wyglądały dość podobnie. Wstawałam z rana, schodziłam na dół do salonu, karmiłam psy po czym wypuszczałam je na ogród, później brałam prysznic, ubierałam się i wychodziłam z Abi i Harym do pobliskiego lasu. Chodziłam tak z nimi jakąś godzinę. Po powrocie zrobiłam na śniadanie jajecznicę, a do tego pyszne kanapeczki i zaparzyłam herbatę. Wszystko ułożyłam na stole i skierowałam się ponownie do ogrodu by nazrywać świeżych peoni do wazonu.

Gdy wróciłam już z bukietem, po schodach właśnie schodził Ares.. był lekko zaspany. Szedł spokojnym krokiem, na sobie miał tylko czarne bokserki, jego włosy żyły własnym życiem, gdy na mnie spojrzał od razu się uśmiechnął.

— Dzień dobry kwiatuszku – powiedział zaspanym głosem, podchodząc do mnie i całując mnie w czółko.

To również stało się naszym małym rytuaem z rana. Zawsze mnie tak witał i nie ważne było czy to ja wstałam pierwsza czy on. Tak wyglądało to od dwóch tygodni.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now