Rozdział 7

7.3K 307 217
                                    

Alex's P.O.V.

Po obiedzie zagoniłam Luke'a do sprzątania, a moim argumentem było sprzątanie przez mnie lepkiej podłogi w sypialni, którą on zabrudził. Oczywiście narzekał, ale udało mi się to. Poczułyśmy się znacznie bardziej komfortowo przy chłopakach i to mnie cieszy. W końcu mamy spędzić razem czternaście dni.

Chłopacy są bardzo otwarci i zachowują się przy nas bardzo swobodnie. Jedynie Ashton podchodzi do nas z delikatną rezerwą, ale przecież każdy jest inny. Może po prostu wciąż jest zmęczony po trasie? Od zakończenia amerykańskiej części trasy minął dopiero tydzień, a pozostał im jeszcze miesiąc. Czym jest pięć tygodni w obliczu całej, okropnie długiej trasy koncertowej?

Razem obejrzeliśmy Poradnik pozytywnego myślenia. Ten dzień był dość leniwy. Wciąż odczuwamy męczącą podróż i zmiany stref czasowych. A chłopacy? Po prostu są cholernie leniwi. Ze względu na porę roku, około siedemnastej zaczęło robić się szaro na dworze. Jest dość ciepło, więc wyszliśmy na dwór, żeby posiedzieć nad basenem.

Wzięłam ze sobą aparat, żeby zrobić kilka zdjęć na pamiątkę. Maddie i chłopacy usiedli się na dwóch, wiklinowych kanapach. Między nimi stoi stolik, przez którego środek przechodzi wsparcie dużego parasola.

- Uśmiech – wołam i robię im zdjęcie. Wszyscy wyszli genialnie, prócz Luke'a, który wygląda jak przyćpane dziecko z przymkniętymi oczami. Trudo, jego strata, mój zysk.

- Co byście powiedzieli na piwo? – odzywa się Mike, a wszyscy zgodnie potakują. – Jedzie ktoś ze mną do sklepu?

Mogłam się domyślić, że nastanie cisza. Reszta chłopaków patrzy po sobie, a Maddie jakby nigdy nic przegląda coś w telefonie. Oczywiście, że woli tu siedzieć, bo jest zbyt leniwa. Wzdycham cicho. W końcu wycieczka z idolem do marketu to szczyt marzeń, czyż nie?

- Ja pojadę – zgłaszam się jak dziecko w szkole, a Mikey posyła w moją stronę szeroki uśmiech.

W salonie odkładam aparat i biorę ze sobą tylko telefon. Przez cały czas miałam go wyciszonego, więc włączam dźwięk, gdyby ktoś do mnie dzwonił. Jak na zawołanie przychodzi powiadomienie z twittera, przez co pomieszczenie wypełnia chichot Ashtona. Serio?! Cholera, mogli nie dawać mi hasła do wifi.

- Czy to...? – pyta Mike, wskazując na mój telefon. Wstyd jak cholera, ale co zrobić? Jestem w końcu fangirl, tak?

- Nie wnikaj – proszę, a on tylko kiwa głową, że zrozumiał.

Przechodzimy do garażu, po czym wsiadamy do samochodu wskazanego przez Clifforda. Na jaką cholerę w jednym garażu cztery takie same samochody? Nie mogli wozić się jednym, tylko każdy musi mieć swój?

- Masz – Michael podaje mi kabel, przez który mogę podłączyć telefon do radia w samochodzie. W czasie, w którym wyjeżdża z garażu, ja ustawiam losowe odtwarzanie playlisty. Wewnątrz auta rozbrzmiewa głos Michaela, który zwiastuje początek piosenki Good Girl. Chcę już przełączyć, ale Mike zaczyna śpiewać razem z nagraniem.

Przez całą drogę śpiewa, mając muzykę ustawioną na full. Clifford specjalnie fałszuje, czym doprowadza mnie do łez, bo tak bardzo się śmieję.

W końcu udaje nam się dotrzeć do sklepu monopolowego.

- Jakie to piwo? – pyta mnie, gdy staje przed półką sklepową.

- Skąd mam to wiedzieć? W końcu to twoi przyjaciele – odpowiadam, wkładając do wózka dwie zgrzewki jabłkowego piwa. Dla mnie i Maddie.

- Ale zawsze pijemy inne. – Muszę przyznać, że gdy się nad czymś zastanawia, to uroczo marszczy nos. – Wezmę to – decyduje w końcu i wkłada jakiś pierdyliard butelek do wózka. Nie chcę się z nim sprzeczać, co do ilości alkoholu, w końcu oni będą to pić.

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz