Rozdział 50

4.3K 205 125
                                    

Calum's P.O.V.

Nie sądziłem, że zabawa w takim niewielkim Bergen może być tak świetna! Myślałem, że imprezy w Los Angeles są najlepsze na świecie, ale tutaj jest o wiele lepiej! Ludzie z różnych zakątków Europy, mówiący w różnych językach, dobry alkohol, świetna muzyka, a przede wszystkim doborowe towarzystwo.

To ja zaproponowałem przyjazd tutaj. Z początku chłopacy nie chcieli się zgodzić, bo nie powiedziałem im o lokalizacji. Gdy usłyszeli, że impreza odbywa się w Bergen i wybierają się na nią dziewczyny, od razu się zgodzili.

Od piętnastu minut stoję przy barze i sączę drinka, obserwując, jak Mike tańczy z Alex, a Luke z jakąś Herley Quinn, która jest tak pijana, że go nie rozpoznaje, albo po prostu go nie zna. Maddie tańczyła z jakimś chłopakiem, ale przed chwilą zniknęła mi z oczu.

- Z kim tak piszesz? – pytam Ashtona, który od dobrych dziesięciu minut kilka w komórkę.

- Ashley – odpowiada z głupawym uśmieszkiem. Mój przyjaciel chyba postanowił dzisiaj bawić się na sto procent, bo nie szczędzi sobie alkoholu, a to zwykle on był tym, który pił najmniej. Czemu nie wykorzystać delikatnie sytuacji?

- Między wami coś na poważnie? – zagaduje. Wiem, że na trzeźwo by się wykręcał.

- Mam nadzieję – odpowiada, chowając telefon do kieszeni kurtki. Patrzy w tłum, gdzie Mike właśnie okręca Alex wokół jej osi. Chyba zgubiła gdzieś swój uroczy plecak. Bierze z mojej dłoni szklankę i na jednym oddechu opróżnia ją, po czym odstawia na bar. – A ty i Maddie? – spogląda na mnie, ale zanim zdążam odpowiedzieć, zaczyna się śmiać. – No tak, pozamykaliście się nawzajem we friendzonach.

Wzdycham cicho i odwracam się w stronę baru. Proszę barmana o to samo. Po niedługiej chwili dostaję swoje zamówienie.

- Nie drocz się, Calum – bełkocze, uwieszając się na moim ramieniu. – Poza tym ja już sobie wszystko ustawiłem. O tutaj – przykłada palec do skroni. – Niall zaopiekuje się Maddie, Mike będzie cudowny dla Alex, a ty zawsze możesz być z Lucasem. Fanki Cake'a będą przeszczęśliwe.

Przewracam oczami i upijam łyka napoju. Ash stara się wyjąć z moich włosów okulary przeciwsłoneczne, a gdy mu się to udaje, sam je wkłada, starając się zrobić groźną minę. Chwila...

- Mike i Alex? – pytam, a ten przykłada dłoń do ust.

- Miałem nie mówić! – woła z udawanym przerażeniem. – Jestem okropnym przyjacielem – dodaje. – Mike-Ro-Wave chyba lubi tą prześliczną dziewczynę trochę bardziej niż powinien.

- Dlaczego?

- Co dlaczego? – dziwi się.

- Dlaczego bardziej niż powinien?

- A jakie on ma prawo? Może komuś innemu też się bardzo podoba i ten ktoś bardzo, bardzo ją lubi – tłumaczy dosyć chaotycznie. Unoszę brwi. Spędziłem z nimi tak dużo czasu, że potrafię załapać aluzję.

- Ashton, czy chcesz mi coś powiedzieć? – pytam poważnie, ale on kręci głową.

- Ona ma tego swojego chłopaka, blondaska – wyjaśnia. – Jak mu tam było? Marcus, Mattie, Happy, Cezar!

- Mathias – podpowiadam.

- O właśnie! – przytakuje mi. – Nienawidzę gnoja – stwierdza, a ja posyłam mu pytające spojrzenie. – Nieważne, idę dołączyć – informuje mnie, widząc, że Alex, Mike i Luke tańczą razem.

Czuję, że Irwina będzie bardzo ciężko dziś ogarnąć. Dawno nie widziałem go tak spitego. Oczywiście Michael i Luke wcale nie wyglądają lepiej. Od kiedy to ja jestem najodpowiedzialniejszy?

Prawie podskakuje, gdy czuję czyjąś dłoń na prawym ramieniu. Maddie śmieje się pod nosem z mojej reakcji. Kok jest już okropnie roztrzepany, a biała farba prawie całkowicie zmyta z jej twarzy, tak, że teraz widać jedynie czarne cienie wokół oczu i czerwony uśmiech.

- Może mi nie wypada – zaczyna, starając się nie roześmiać. Jest już naprawdę wstawiona. – Dlatego zapytam inaczej. Chciałbyś zaprosić mnie do tańca?

Uśmiecham się, bo tylko po to tu przyjechałem. Żeby móc się z nią bawić, tańczyć.

Wciąż myślę o tym, co wydarzyło się w Sydney. Źle zareagowałem wtedy na ten telefon od Nialla, bo byłem okropnie zazdrosny. Chcę to wszystko naprawić, ale nie wiem, czy to jest jeszcze możliwe. Oboje zgodziliśmy się na przyjaźń i nie wiem, czy w ogóle mogę liczyć na coś więcej.

Chwytam jej dłonie i ciągnę w stronę parkietu, a ona śmieje się. To najcudowniejszy widok na tej planecie, a widziałem już wiele rzeczy.

Właśnie w tym momencie zaczęła się piosenka Let Me Love You, co bardzo mnie cieszy. Jest naprawdę dobra. A widok skaczącej i śpiewającej Maddie, w dodatku przez cały czas trzymającej mnie za ręce jest naprawdę cudowny.

W pewnym momencie zbliża się do mnie, kładzie ręce na moim karku i staje na palcach. Pociąga mnie do siebie, tak, aby móc mi coś powiedzieć prosto do ucha.

- Pomóż mi się pozbyć Mathiasa – mówi głosem nieznoszącym sprzeciwu.

- To znaczy? – pytam, śmiejąc się. To żądanie zabrzmiało całkiem zabawnie.

- Nienawidzę cholery – wyjaśnia. – Rozważałam morderstwo i wysłanie go w paczce na Alaskę. Oba pomysły są do kitu.

- Ty tak na poważnie?

- Oczywiście. Nie mogę go zabić, bo pójdę siedzieć, a do kartonu się cholera nie zmieści – tłumaczy, a ja znów się śmieje. Ta impreza jest nie do ogarnięcia. – Koleś jest okropny, źle traktuje Alex i jestem pewna, że znów ją skrzywdzi.

- Czemu jej tego nie powiesz?

- Obiecałam, że nie będę mówić na niego nic złego, jeśli ona nie będzie czepiać się Nialla.

Okay, zabolało.

- W ten sposób nie mogę go obrażać, ani przedstawiać go w złym świetle – oznajmia, odsuwając się ode mnie. Piosenka się skończyła, a DJ zapowiedział, że za piętnaście minut na scenie pojawi się Alan Walker. Ludzie masowo podążają w kierunku baru lub wyjścia, żeby się przewietrzyć albo zapalić. – Pomóż mi, proszę.

- Ale co ja mogę na to poradzić? – pytam, bo naprawdę nie rozumiem mojej roli w tym wszystkich.

- Przekonaj Alex, że on nie jest dla niej.

- Nie mogę tego zrobić – tłumaczę jej, a ona marszczy brwi w złości i niezrozumieniu. – Alex sama decyduje o tym, z kim jest. Czy byłoby ci miło gdyby ktoś kazał ci zerwać z chłopakiem, którego kochasz?

- Nie – odpowiada nadąsana. – Ale to jest co innego! Ja jestem do dupy, nie mam chłopaka, bo albo mnie zostawiają, albo odrzucają. A ona zasługuje na kogoś lepszego!

Odwraca się i idzie w kierunku baru. Próbuję ją złapać, ale wyrywa rękę i twardo idzie w swoją stronę, aż w końcu znika w tłumie.

- Nawaliłeś Cal! – woła Luke, kładąc rękę na moich barkach. Oczywiście, podsłuchiwał... – Nie pierwszy raz zresztą.


_____________________

to co? następny po maturach? 

Meet your idols || 5sosWhere stories live. Discover now