Rozdział 62

4.3K 220 665
                                    

JESTEM CHOLERNIE ROZTARGNIONA I POMYLIŁAM ROZDZIAŁY. TEN OSTATNI BYŁ 61, NIE 60. EHHH, POPRAWIŁAM JUŻ. JEŚLI CHCECIE, TO PRZECZYTAJCIE TEN 60 (JUŻ JEST DOBRA NUMERACJA) A JAK NIE, TO MOJA STRATA :((

ALE NIE MARTWCIE SIĘ, DZISIAJ ZAMAWIAŁAM BRATU KEBABA I POPROSIŁAM BEZ MIĘSA ZAMIAST BEZ WARZYW. KEBABA BEZ MIĘSA KURWA.


_____________________


Alex's P.O.V.

Razem z Ashtonem stoimy z kieliszkami szampana w dłoniach wśród ludzi. Wzrok wszystkich zwrócony jest na scenę, na której stoi jedynie statyw z bezprzewodowym mikrofonem. Nad sceną wisi podłużny ekran. Na białym tle wyświetla się imię i nazwisko Horana.

Za nami rozstawieni są reporterzy, którzy mają za zadanie transmitować występ na żywo w internecie. Żyję nadzieją, że Niall zaprezentuję nam coś więcej, niż This Town.

- Ciekawe, czy Maddie ogląda – zastanawia się głośno Ash, po czym bierze łyka alkoholu.

- Za nic by tego nie przegapiła – zapewniam go, na co się uśmiecha.

Robi się coraz bardziej tłoczno, bo wszyscy zaczynają schodzić się pod scenę. Staram się nie zwracać uwagi na otaczające mnie sławne osoby, ale nie zawsze mi się to udaje. Mam nadzieję, że zaciskając palce na kieliszku przez przypadek go nie zgniotę.

Tuż obok mnie zjawia się Mike, który obejmuje mnie ramieniem i uśmiecha się promiennie.

- Gdzieś ty był? – pytam, bo tak naprawdę nie rozmawiałam z nim cały wieczór. – Jestem taka straszna, że mnie unikasz?

- Nie unikam – odpowiada, stukając swoim kieliszkiem o mój. Bierze łyka szampana.

- Ale straszna z pewnością jestem – droczę się. Pewnie nie robiłabym tego, gdybym nie wiedziała tego, co wiem. Pewnie wpakuję się przez to w sytuację, z której nie będę umiała się wyplątać, ale siebie nie zmienię.

- Nie, skąd ci to przyszło do głowy?

- Słyszałam od kilku osób, że tak myślisz – mówię, udając obrażoną. – Dzięki, wiesz? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty takie coś odwalasz.

Mike odsuwa się ode mnie i zaczyna się jąkać. Trochę się zmieszał, ale co mi tam. Kątem oka widzę, jak Ashton próbuje powstrzymać śmiech. Ugh, jestem okropna, że tak męczę Michaela. Ale co mi tam, pomęczę go jeszcze bardziej.

- Ale mimo wszystko jestem ci wdzięczna – rzucam, a on posyła mi pytające spojrzenie. – Gdybyś nie zabrał mnie na koncert w Sydney, Josh by mnie nie znał i teraz by się ze mną nie umówił.

Irwin zakrztusza się szampanem, a Mike wygląda, jakby cała krew odpłynęła z jego twarzy. Naprawdę pobladł.

- Co? – pyta jakimś dziwnym głosem, przez co mam ochotę się roześmiać.

- Tak, wiem. Niby między nami jest dziesięć lat, ale co mi tam. Josh jest słodki – oświadczam wysokim głosem, robiąc rozmarzone oczy. Ashton szturcha mnie w bok, dając znać, że chyba trochę przesadzam. Oh, no dobra. – Żartuję, głupku – mówię w końcu i uderzam go torebką w ramię. – A coś ty taki blady?

- Nie, nic – odpowiada szybko i kieruje wzrok na scenę.

- Nie umiesz udawać – zarzucam mu i przewracam oczami. Zrobię wszystko, żeby się przyznał. – Masz mi teraz powiedzieć, o co chodzi – żądam, ale w tym momencie gasną wszystkie światła i jedynie biały ekran rozjaśnia najbliższe mu otoczenie. – Nie myśl sobie, wrócimy do tej rozmowy – zapewniam go, a on wzdycha teatralnie.

Meet your idols || 5sosWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu