Rozdział 41

4.5K 220 90
                                    

Alex's P.O.V.

Syczę z bólu, gdy dotyka zasinionego miejsca na moim ramieniu. Jak to się stało? Pamiętam, że Mathias chwycił mnie za ramię i zaciągnął do pokoju. Pokłóciliśmy się, ale udało mi się go uspokoić i przez pewien czas nie szczędziliśmy sobie czułości, w czasie których pozostawił na mojej szyi ślad.

- Nie mów nikomu, proszę. Zwłaszcza Maddie – szepczę, bo gdybym odezwała się głośniej, to z pewnością bym się rozpłakała.

Ash nie wygląda na zadowolonego, ale nie potrafię rozpoznać konkretnych emocji na jego twarzy. Nie powinien się martwić. To zdarzało się już wcześniej. Po prostu Mathias taki jest, tak? I dzieje się to tylko po alkoholu. To tylko siniaki, nic mi nie jest. Przecież tym razem mnie nie uderzył, obiecał, że już nigdy więcej tego nie zrobi. Takie coś zdarzyło się raz i nigdy więcej się nie powtórzy.

- To nic, Ashton – dodaję, uśmiechając się do niego blado. Odsuwam się i wkładam bluzę, żeby nie musiał już na to patrzeć. Zagryza wargę i wiem, że chce coś powiedzieć, co obraziłoby Mathiasa. Delikatnie obejmuję go ramionami, a on przyciska mnie do swojego torsu. Nie powinien tego widzieć. – Nie martw się, to zaraz zniknie.

- To cię boli – mruczy w moje włosy, a mi łamie się serce, gdy słyszę jego ton głosu. No cholera, przecież to nic takiego! – Zrobił ci krzywdę.

- Ash...

Odsuwa mnie od siebie i kładzie dłonie na ramionach. Odrobinę nachyla się, aby być na moim poziomie i patrzy mi w oczy.

- Jeśli to się kiedykolwiek powtórzy, to masz mi powiedzieć, jasne? – pyta, a ja nie wiem, co powiedzieć. – Osobiście go zamorduję, choć już teraz mam na to ochotę.

Uśmiecham się pod nosem. To całkowicie niepotrzebne, ale i tak bardzo urocze. Potakuję głową, zgadzając się tym samym na ten układ, a Irwin wzdycha z ulgą. Przyciąga mnie do siebie i znów przytula, znacznie mocniej niż poprzednio. Zamykam oczy.

To się nie powtórzy. Nigdy. Obiecuję, Ash.


***


Maddie's P.O.V.

Suchość w ustach to najgorsza część kaca. Wypiłam dobre dwa litry soku, którym oczywiście musiałam się oblać. Kolejka do łazienki nie była też taka fajna, jakby się mogło wydawać. Tym bardziej, że Mike paradujący po mieszkaniu w samym ręczniku wciągnął Alex do środka i prawie oboje zabili się na śliskich kafelkach, kiedy ten próbował wrzucić ją do wanny.

Szkoda jest żegnać się już z chłopakami, bo spędziłyśmy z nimi tylko jeden wieczór. Wciąż jednak nie mogę uwierzyć, że wymknęli się, żeby spędzić z nami trochę czasu. Naprawdę myślałam, że po Sydney nasza znajomość się zakończy, a ich milczenie zaskakiwało mnie. Teraz widzę, że chyba się myliłam.

Wsiadam do samochodu z Mike'iem, Calumem i Luke'iem. Zarówno Clifford, jak i Hemmings są naburmuszeni, bo tak długo kłócili się o to, kto może pojechać z Alex na motocyklu, że ta w końcu wzięła ze sobą Ashtona.

- Nie chciałybyście wpaść na nasz koncert? – pyta Calum, wkładając kluczyki do stacyjki. – W Oslo nie byłyście, ale zawsze możecie wpaść w inne miejsce.

- Mamy pracę, Cal – usprawiedliwiam się. – Uwierz mi, naprawdę chciałybyśmy was zobaczyć.

- A może koncert w Londynie? Właśnie tam kończy się trasa – tłumaczy, wyjeżdżając na drogę. Jest całkowicie skupiony na prowadzeniu samochodu. – Jedenastego stycznia. Macie wtedy przerwę od szkoły, prawda?

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz