Rozdział 37

4.4K 198 254
                                    

Alex's P.O.V.

Moja mama stwierdziła, że niedziela będzie idealnym dniem na zorganizowanie wspólnej kolacji. Ona, ja, Robert i Mathias. Świetna mieszanka. Wyczujmy wszyscy ten sarkazm.

Pokazuje się przyjaciółce w czerwonej, obcisłej sukience do połowy uda. Okręcam się wokół własnej osi, ale Maddie posyła mi zniesmaczone spojrzenie. To już trzecia sukienka.

- Co jest w niej nie tak? – pytam, zrezygnowana siadając na krawędzi łóżka.

- Ona jest prześliczna – odpowiada przyjaciółka. – Ale nie jest warta Mathiasa. Ja bym ubrała dresy i bluzę – stwierdza stanowczo, rozkładając się na mojej pościeli.

- Podejdź do tego poważnie – proszę, a ona wzdycha ciężko. Zbiera się z mojego łóżka i podchodzi do szafy.

Wyciąga z niej czarną sukienkę bez ramiączek, również do połowy uda. Rzuca nią we mnie, a chwilę później na głowie ląduje mi koszula w czerwono-czarną kratę.

- Do tego te rajtki z motywem pończoch, obcasy i jesteś seks bombom.

- Kocham cię – rzucam, przeglądając ubrania, które wybrała mi przyjaciółka.

- Ja wiem.


***


Mathias zaimponował mi swoim wyglądem i zaangażowaniem. Odkąd tylko poprosiłam go o udawanie chłopaka, przez większość czasu przesiaduje u mnie w domu. Maddie jest zła, że spędzamy ze sobą tak wiele czasu, ale ja już się zaczynam do tego przyzwyczajać.

A dzisiaj? Włożył ciemne jeansy i czarną koszulę, przez co wygląda dosłownie jak jakiś grecki bóg. A na kolacji? Był bardzo uprzejmy, po raz kolejny imponował mojej mamie, a z Robertem nawet się zaprzyjaźnił odrobinę.

Z restauracji wracaliśmy osobno. Mama i Robert pojechali do domu, zostawiając nas samych. Oboje uważali, że nam młodym, przyda się spacer.

Dlatego właśnie w ten oto sposób spaceruję sobie po parku w pobliżu naszego osiedla z moim ex chłopakiem, który obecnie udaje mojego prawdziwego chłopaka. Jest ktoś, kto to pojmuje? Nie? To witam w klubie.

- Było bardzo miło – odzywa się w końcu blondyn, na co tylko potakuję mruknięciem. Maddie widzi, co się ze mną dzieje przy nim i kazała mi uważać. I unikać właśnie takich sytuacji, jak ta. – A ty wyglądasz prześlicznie.

- Dzięki – szepczę.

Idziemy alejką jeszcze jakiś czas, aż w końcu Mathias proponuje, aby przysiąść na ławce. Zgadzam się, nie mając nic do stracenia. Zakładam nogę na nogę i otulam się ciaśniej skórzaną kurtką. Mathias siada niemalże przodem do mnie, a mi się robi gorąco pod wpływem jego spojrzenia.

- Jak było w tej Australii? – pyta, a ja tylko wzruszam ramionami. Nie chcę o tym rozmawiać. Muszę chyba wyjść z założenia, że było – minęło. – Nawet nie wiesz, jaki zrobiłem się zazdrosny, gdy jeden z tych chłopaków odebrał twój telefon. Nie mówiąc już o tej sytuacji z pingwinkiem.

Czuję, jak moje policzka mimo panującego chłodu robią się gorące.

- Niepotrzebnie – stwierdzam i uśmiecham się blado. – To tylko wygłupy kolegów.

- Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy – rzuca, palcami dotykając wierzchu mojej dłoni. Spuszczam wzrok i obserwuję, jak jego dłoń ściska moją. Mam wrażenie, że w moim brzuchu właśnie wybuchła jakaś bomba. A może to przysłowiowe motyle? Tak bardzo brakowało mi jego dotyku. – Chciałem ci coś powiedzieć i to od kilku tygodni – mówi, a ja przenoszę wzrok na jego błękitne tęczówki. – Nasze zerwanie było moim największym błędem, chciałbym, żebyśmy do siebie wrócili.

Meet your idols || 5sosWhere stories live. Discover now