Rozdział 35

4.8K 210 82
                                    

Alex's P.O.V.

Zważając na długość lotu, przesiadki i strefy czasowe, do hali przylotów wchodzimy kilka minut po czwartej nad ranem. Jesteśmy wykończone nawet bardziej, niż po podróży do Sydney. Może dlatego, że obie wciąż jesteśmy dosyć przygnębione rozstaniem z chłopakami, a Maddie, mimo, że pogodziła się z Calumem, to wciąż chowała do niego urazę.

Zdejmuję słuchawki i zawieszam je na szyi. Razem z przyjaciółką czekam na bagaż i gdy w końcu obie mamy już swoje walizki, kierujemy się do wyjścia z budynku. Musimy wrócić same, bo żadna z naszych mam, nie mogła nas odebrać.

Gdy tylko znajdujemy się na zewnątrz, zatrzymujemy się i wyciągamy po papierosie. Przez te dwa tygodnie jakoś niewiele paliłyśmy, ale to chyba zrozumiałe. Nie miałyśmy nawet na to czasu, bo całą swoją uwagę zwykle poświęcałyśmy chłopakom. Odpalam papierosa i zaciągam się dymem. Wyciągam telefon i włączam przekaz danych.

- Jedyne czego mi brakowało to internet, gdziekolwiek się znajduję – stwierdzam, wchodząc na twittera. Maddie śmieje się pod nosem, wypuszczając tym samym chmurkę dymu.


meow @goldenpsycho Norwegio, nawet nie wiesz jak za tobą nie tęskniłam!


meow @goldenpsycho podziękujmy Maddie za to, że jednak nie sprzedała mnie temu Katarczykowi!


- Mi na pewno nie brakowało tego cholernego zimna – komentuje Maddie, otulając się ciaśniej bluzą. Rzeczywiście. Mimo iż jest środek lata, to jest naprawdę zimno. Przynajmniej nie pada.

- Co byś powiedziała na Fløyen popołudniu? - proponuję, a dziewczyna tylko się krzywi.

- Nie chce mi się! Wolałabym pospać do trzeciej, a później pójść do Maca!

Uśmiecham się szeroko.

- Twój pomysł lepszy – zgadzam się z nią.

Po niecałych pięciu minutach kończymy się truć i ruszamy na przystanek autobusowy. Transport pojawi się za zaledwie dziesięć minut. Jesteśmy na tyle zmęczone, że nie mamy nawet ochoty na rozmowę. Wkładam słuchawki, a Maddie robi dokładnie to samo ze swoimi. Głos Chestera Benningtona z początku trochę mnie ogłusza, ale szybko przyzwyczajam się do dźwięków Until It's Gone.

Czasem zastanawiam się nad rzeczami, które różnią mnie i Maddie. Na przykład to, że ona woli słuchawki douszne, a ja takie nauszne i to najlepiej bezprzewodowe. To nawet nie ma znaczenia, ale zdecydowanie wolę myśleć o tym, niż o powrocie do szarej, nudnej rzeczywistości.

Autobus spóźnia się dosłownie dwie minuty. W nocy jest tak samo pełny, jak w dzień. Nie wiem, jak ci Norwedzy to robią. Maddie znalazła sobie miejsce obok jakiegoś markotnego mężczyzny, a ja stoję oparta o szybę, pilnując naszych bagaży. Przez całą drogę podśpiewuję sobie razem z artystami.

Razem z ostatnimi nutami Bleeding Out w wykonaniu Imagine Dragons wysiadamy przy targu rybnym. Lepiej nie pałętać się w nocy, nie słysząc otoczenia, więc wyłączam muzykę i chowam słuchawki do torebki. Maddie nic sobie z tego nie robi i idzie obok mnie, nucąc pod nosem. Osobiście nie katowałam się piosenkami 5 Seconds of Summer, bo przez to tylko wpadałam w jeszcze większy dół, ale widocznie moja przyjaciółka ma inne podejście.

Droga zajmuje nam piętnaście minut. Żegnam się długim przytulasem z Maddie pod jej klatką i wolnym krokiem idę w stronę swojego bloku. Kluczem otwieram drzwi klatki i wciągam walizki do środka. Przez dobre dziesięć minut męczę się z wciągnięciem bagażu na pierwsze piętro. Jak najciszej potrafię otwieram drzwi, ale gdy tylko klamka uderza w ścianę w przedpokoju, całkowicie odechciewa mi się wejścia do środka. Zagryzam wargę, żeby powstrzymać płacz. Przekraczając ten próg, wrócę do starego życia Alex Stafford, osiemnastolatki, nie mającej żadnych przyjaciół prócz swojej ukochanej Maddie. Życia fangirl czytającej fanfictions, oglądającej seriale i spamującej na twitterze.

Meet your idols || 5sosWhere stories live. Discover now