Rozdział 31

5.4K 252 182
                                    

Alex's P.O.V.

Cudownie patrzy się na Caluma i Maddie, którzy razem tańczą. Staram się nie uśmiechać pod nosem, kiedy okręca ją wokół jej osi i później przyciąga do siebie. Mike zgasił światła i włączył jedynie jakieś niewielkie reflektory. Luke spędza czas z rodziną i widać, jak bardzo szczęśliwy jest.

Chcę upić łyk drinka, ale szklanka zostaje wyciągnięta z mojej dłoni. Ashton siada obok mnie i odkłada szklankę na stolik. Patrzę na niego spode łba, krzyżuję ręce na piersi i opadam na oparcie kanapy. Serio?

- Nie chcę, żebyś znowu mi uciekła – wyjaśnia, opierając się obok mnie. Przenoszę wzrok na jego twarz. Uśmiecha się delikatnie, a ja tylko prycham i przewracam oczami. – Nie gniewaj się, możemy razem dzisiaj nie pić.

- Jesteś świadomy, że bez alkoholu też mogłabym wyjść, prawda? – dopytuję, przez co uśmiech znika z jego twarzy. Mój mały sukces. – Jeśli chcesz mnie usidlić, to zabierz się do tego tak jak Calum – stwierdzam, wskazując na tańczącą parę. Hood właśnie pocałował moją przyjaciółkę. Wracam spojrzeniem do zdezorientowanego Irwina. – W innym wypadku nie zmusisz mnie do niczego – puszczam mu oczko i nachylam się, aby wziąć swojego drinka. Ash mnie wyprzedza i bierze go przede mną. – Oddawaj.

Ash jest trochę zagubiony, więc po prostu wypija całego drinka na jednym oddechu. Serio, Irwin?!

Kręcę głową i wstaję z miejsca. Akurat kończy się piosenka, więc zabieram głos.

- Czas na tort! – wołam klaszcząc w dłonie. Sprowadzam na siebie uwagę wszystkich zebranych. Mike oczywiście stoi pierwszy w kolejce z papierowym talerzykiem z nadrukowanymi pingwinkami.

Jest nas w sumie czternastu, więc rozdaję trzynaście kawałków, najmniejszy dając Ashtonowi. Niech się cieszy, że w ogóle dostał ciasta. Ja odpuszczam sobie słodkości, zabieram kurtkę i wymykam się na taras.

Otulam się sztywnym materiałem kurtki i siadam na brzegu leżaka. Jest dosyć wietrznie, ale nie jakoś bardzo zimno.

Sama nie wiem, co mi właściwie jest. Ja po prostu patrzyłam na Maddie i Caluma, a później Ashton mnie zirytował i tak jakoś wyszło. Już sama siebie nie rozumiem. Po prostu to kilka czynników, które się na to złożyły. Nie mówię, że ten dzień jest zły. Jest bardzo dobry! Ale chwyciła mnie taka nostalgia.

Patrząc na Maddie i Caluma zaczęłam myśleć o swoim życiu towarzyskim i miłosnym. Jeszcze na dodatek Luke pytał dzisiaj o Mathiasa, a obecność jego rodziny sprawiła, że zaczęłam myśleć o tym, że mam tak naprawdę tylko mamę, bo z inną rodziną nie widziałam się od pięciu lat. To jest potworne, że właściwie myślę tylko o sobie na przyjęciu urodzinowym Lukey'a.

Podskakuję wręcz, gdy obok mnie siada blondynka w średnim wieku. Przykładam rękę do serca, kiedy kobieta z uśmiechem próbuje mnie uspokoić i podaje mi szklankę soku pomarańczowego.

- To tylko ja, nie musisz się mnie bać – uspokaja mnie mama Luke'a.

- Przepraszam, nie słyszałam pani...

- Mów mi Liz – przerywa mi kobieta, a ja tylko potakuję głową. – Jesteś Alex, prawda? Lucas dużo mi o tobie opowiadał.

Okay, to wcale nie jest dziwne. Napij się soczku, za chwilę na pewno ktoś cię uratuje.

- Twoja przyjaciółka wygląda na szczęśliwą przy Calumie, a i on promienieje.

Potakuję z westchnięciem. Teraz tak to wygląda...

- Wyjeżdżamy za kilka dni. Nie potrafię uwierzyć, że cokolwiek się tutaj wydarzyło jest prawdą, a co dopiero ma jakieś znaczenie – mówię, obracając szklankę w dłoni. – Teraz jesteśmy przyjaciółmi, Maddie i Calum lgną do siebie, ale to wszystko się zmieni i wrócimy do szarej rzeczywistości.

Meet your idols || 5sosKde žijí příběhy. Začni objevovat