Rozdział 87

3.7K 177 21
                                    

Maddie's P.O.V.

Zakupy nie są moim ulubionym zajęciem, ale szukamy z Alex sukienek na bal maturalny. Tą, którą miała naszykowaną sprzedała, więc zaciągnęła mnie na zakupy. Od czterech dni chodzi w dobrym humorze, więc nie miałam serca jej odmówić, choć do imprezy zostało jeszcze sporo czasu.

Jej humor spowodowany jest prawdopodobnie tym, że sprawa z Modestem została zakończona. Nie mam pojęcia, jakim cudem uzbierała taką kwotę, tym bardziej, że nawet nie sprzedała samochodu, który jest raczej jej najcenniejszą rzeczą, ale nie chcę dopytywać. Ucięła temat, a ja chyba nawet nie chcę wiedzieć, jakim cudem ich spłaciła.

Podpieram się na tych nieszczęsnych kulach pod przymierzalnią i czekam, aż w końcu raczy się pojawić. To już szósty sklep, w każdym przymierzała kilka sukienek i żadna jej się nie spodobała. Mi właściwie też, ale to już całkiem inna sprawa. To już ostatni sklep, więc mam nadzieję, że obie coś znajdziemy. Moje wybory wiszą już w przymierzalni obok i czekają na przymiarkę.

Odsuwa zasłonkę i staje przede mną ze skwaszoną miną.

- Nie – mówię tylko, a ona potakuje skinięciem i z powrotem zasuwa zasłonkę.

Różowy to zdecydowanie nie jej kolor.

- Zabiję się – mruczy, a ja parskam śmiechem.

- Bo jesteś wybredna – stwierdzam. – Tamta zielona w sklepie numer trzy była świetna.

- Ale nie pasuje mi do oczu – argumentuje i chwilę później słyszę trzask oraz wiązankę przekleństw.

- Żyjesz?

- Cicho bądź.

Przewracam oczami i poprawiam chwyt. Kręgosłup mnie już boli od tego ciągłego stania na jednej nodze w dodatku opierając większą część ciężaru ciała na rękach.

Mija kilka minut i słyszę głośne westchnięcie z wnętrza przymierzalni.

- Znowu nie ta?

- Zakochałam się – oznajmia słodkim głosem i wychodzi z przymierzalni.

Sukienka sięga jej połowy uda i jest czarna. Od pasa delikatnie się rozkloszowuje, a góra jest przyległa. Ma spory dekolt, delikatne, koronkowe ramiączka i odkryte plecy.

- Przemierzałaś już taką!

- Wcale nie, tamta miała inny kolor – odpowiada, krzyżując ręce na piersi.

- Też była czarna! – przypominam jej, a ona prycha pod nosem.

- Ale nie w tym odcieniu czerni – stwierdza. – Idę się przebrać, ty już możesz iść przymierzyć.

Ja pierdolę, ona tak na serio? Kuśtykam do swojej kabiny i przytrzymując się ściany zasuwam zasłonę. Odstawiam kule i wybieram jako pierwszą sukienkę, która podoba mi się najbardziej ze wszystkich. Ciemnoniebieska, będzie mi sięgać połowy uda. Dla wyższych osób byłaby krótsza, ale dla mnie powinna być idealna. Jest bez ramiączek, ma dekolt w serce, w pasie jest odcięta szerokim paskiem z tego samego materiału, a spódnica składa się z trzech falban.

Dłuższą chwilę zajmuje mi przebranie się w nią, ale w końcu udaje mi się ją zapiąć na plecach. Rozsuwam zasłonkę i na jednej nodze wyskakuje z przebieralni. Myślę, że ją kupię.

- Nie możesz jej kupić – mówi od razu Alex, a ja posyłam jej pytające spojrzenie. – Nie mam zamiaru ścierać śliny Caluma z parkietu w szkole.

- Ale zabawne. Kupuję – decyduję z uśmiechem, a Alex skinięciem się ze mną zgadza.

W sumie już nie mogę się doczekać tego balu.


***


- Ile można wybierać kiecki?! – woła Will stojący przy wejściu do mojej klatki. – Prawie zamarzłem!

- Nie przesadzaj – upomina go Alex. – Jak poszła randka?

Co?! To nasz mały William był na randce?!

- Niezbyt – kwituje. – Vicki okazała się cholernie chamska i zadufana w sobie. O cholerka! To prawie tak, jak ty Alex.

- Pieprz się.

- Regularnie, co dwa dni – zapewnia Will, a szatynka posyła mu zdegustowane spojrzenie. – Pewnie nie chciałaś tego wiedzieć, ale tak tylko ci się zdaje. Wiem, że marzyłaś, żeby to usłyszeć.

- Jesteś pojebany – podsumowuje go, a on czochra jej włosy.

- Ej, papużki! Drzwi otwarte – odzywam się, trzymając uchylone drzwi.

Dość często zastanawiam się nad ich relacją.

Podaję Alex klucze i wbiegają na górę przede mną. W spokoju wspinam się na drugie piętro.

No bo tak – Williama naprawdę każdy by polubił, choć musiałam chwilę nad tym popracować. Alex za to trzeba naprawdę dobrze poznać, bo jeśli zachowuje się normalnie, to może wywrzeć złe wrażenie. Ale oni naprawdę się dopełniają. Czasem wciąż jestem zazdrosna o to, jak się dogadują. Są naprawdę friendship goal. A kiedyś myślałam, że to ja i Alex jesteśmy, ale się myliłam. I mimo tej zazdrości, naprawdę uważam, że to świetnie.


***


Odkładam telefon, gdy trener zwraca mi uwagę. Siedzę na trybunach, ale nie mogę korzystać z komórki. Świetnie.

Obserwuję, jak Alex sprzecza się z Kari, a Nora próbuje odciągnąć blondynkę. Pisałam z Calumem, że wylądowali w Los Angeles i są już w domu Michaela. Teraz pozostali poszukają agentów nieruchomości i kupią własne mieszkania.

- Alex, pozwól tu! – wrzeszczy trener tak głośno, że aż się wzdrygam.

Stafford podchodzi do niego z wściekłą miną i zamienia z nim kilka słów, po czym siada obok mnie.

- Jak on mógł mnie zmienić? Przecież dobrze gram – argumentuje szatynka ścierając pot z czoła.

- Jesteś odrobinę agresywna – tłumaczę jej, a ona prycha pod nosem.

- W sporcie trzeba być agresywnym – usprawiedliwia się.

- Ale gracie w badmintona – przypominam jej. – A ty pokłóciłaś się z Kari nawet nie wiem, o co. Ścięła ci czy co?

Podejrzewam, że trener cieszy się ten jeden raz, że jest nieparzysta liczba osób na zajęciach, bo mógł ją zdjąć, żeby ochłonęła.

- O to, że mnie denerwuje.

Wzdycham ciężko. Jeszcze dziesięć minut i będziemy mieć weekend. Całe szczęście.


_________________________

spotkałam ibf, dostałam niezłą wypłatę i w sumie nie jest tak źle. no może poza tym, że zaraz kończymy, misie :(

Meet your idols || 5sosDonde viven las historias. Descúbrelo ahora