Rozdział 91

4K 176 31
                                    

Maddie's P.O.V.

Od balu maturalnego minęło równo dwa tygodnie. Napisałyśmy egzaminy, ukończyłyśmy liceum i oficjalnie jesteśmy wolnymi ludźmi. Alex jest z Ashtonem i jest przeszczęśliwa. A ja wciąż nie powiedziałam jej o studiach, choć wszyscy poza nią już wiedzą. Super ze mnie przyjaciółka, nie ma co.

Ale mam zamiar powiedzieć jej dzisiaj. Rekrutacja na uczelni w Bergen już się zakończyła i zostałam przyjęta. To dobry moment, żeby jej powiedzieć. Teraz, kiedy już na sto procent wiem, że zostaję.

Żegnam się z mamą, słysząc dzwonek do drzwi. Wybieramy się z Alex do McDonald's więc nie zobaczę się już z nią, bo ma popołudniową zmianę.

Biegiem kieruję się w stronę korytarza. Otwieram drzwi i aż podskakuję widząc kamienny wyraz twarzy Alex. Włosy związała w kucyk, ma na sobie koszulkę od Mike'a, czarną bluzę, jeansy z dziurą na lewym kolanie i trampki. A w dłoniach trzyma kopertę z logiem uniwersytetu w Bergen w lewym górnym rogu.

Pieprzony listonosz znów pozwolił jej odebrać mój polecony. Super. No to nici z delikatnego przekazania jej tej informacji i przygotowania jej do tego w jakiś sposób.

- Nie jestem wkurzona, że zostajesz. Jestem wkurzona, że dowiaduję się dopiero teraz.

Okay, to już przynajmniej nie jest tak źle.

Alex wzdycha i otwiera kopertę. Mogłabyś chociaż wejść do środka? Albo właściwie nie otwierać listu, który jest do mnie?

Wyciąga kartkę i czyta, co jest na niej napisane. Uśmiecha się i przenosi na mnie wzrok. Wciąż trzymając list w ręce przytula mnie, czym jestem dość zaskoczona. Żadnych krzyków, przekleństw i żalu?

- Gratuluję! – woła mi prosto do ucha, więc odrobinę się wzdrygam. Jestem pewna, że nawet sąsiedzi to słyszeli. – Tak cholernie się cieszę, że ci się udało. I nieważne, że będę później ryczeć, że będę musiała cię zostawić. Każdej z nas się udało.

Odsuwa się i wyciąga z tylnej kieszeni złożoną kartkę. Podaje mi ją i pierwsze, co do mnie trafia, to że została przyjęta.

Udało nam się. Obie się dostałyśmy. Obie będziemy studiować tam, gdzie chcemy. I nieważne, że się rozstaniemy. Zaczynamy żyć po swojemu, wchodzimy w dorosłość i takie rzeczy są naturalne. Nawet jeśli będziemy za sobą cholernie tęsknić.


***


Alex's P.O.V.

- Will, jak chcesz pakować, to przynajmniej poskładaj te ubrania – upominam Hansena, na co tylko przewraca oczami.

Za chwilę wyjeżdżam. Jutro w południe mam samolot. Przenocuję dwie noce u Ashtona i w poniedziałek będę mogła wprowadzić się do siebie.

Cała czwórka mieszka w Beverly Hills, czyli mieście dla sławnych ludzi. Będę się czuła dosyć dziwnie odwiedzając ich, ale myślę, że się przyzwyczaję. To w sumie prawie jakby dzielnica Los Angeles. Robert wynajął mi mieszkanie na Ohio Ave i zastanawiam się, jak wygląda. Wiem, że wczoraj zaczął się remont, bo poprzedni właściciele dopiero się wynieśli. Budynek jest ładny, bo oczywiście sprawdziłam to na Google Street View, ale zastanawiam się jak będzie wyglądać moje nowe mieszkanie.

Właściwie głupio się czuję pozwalając Robertowi na to wszystko, ale nawet pracując nie byłoby mnie stać na wynajęcie mieszkania tak blisko uczelni. A on i tak się uparł, żeby mi pomagać. I na dodatek już przelał mi pieniądze, żebym mogła w większości sama umeblować mieszkanie. Ja myślę, że on ma jakąś firmę. Muszę go sprawdzić w internecie. Bo jeśli tak, to mama ma super życie w tym Londynie.

- Will, do cholery, nie umiesz składać ubrań?

- Mama mi składa – odpowiada. No tak, wszystko jasne.

- To w takim razie dokończ pakowanie pudeł w salonie.

Muszę zdać to mieszkanie, więc większość rzeczy idzie na śmietnik. Dogadałam się z dozorczynią, że meble zostawię, bo może przydadzą się nowym lokatorom. I tak nie miałabym co z nimi zrobić.

Mój własny pokój wydaje się pusty. Na ścianie nie ma już flagi, szafa jest w połowie opróżniona, książki zostały wysłane razem z płytami do LA już tydzień temu. Wszystko pustoszeje, a mnie się chce płakać.

- Słuchaj, jeśli nie potrzebujesz tego ręcznika, to ja go wezmę – odzywa się Will, rozkładając mój stary ręcznik z Piratów z Karaibów. Używałam go raz, gdy jako dziecko pojechałam z mamą nad morze.

- Pewnie, bierz – odpowiadam.

Zaklejam ostatni karton i podpisuję go imieniem przyjaciółki. Te rzeczy pójdą do niej, a ten większy karton do Williama. Zostało mi tylko spakowanie do końca rzeczy i jestem gotowa.


***


Powinnam już iść, ale nie potrafię się pożegnać. Dwie ogromne walizki oddałam już do luku bagażowego, mała walizka stoi obok mnie, a na niej leży plecak.

Płaczę od samego rana i nie mogę przestać. Will i Maddie to samo.

- Opiekuj się nim – proszę Maddie, wręczając jej kluczyki do samochodu. – I nie rozbij się na najbliższym skrzyżowaniu.

Douglas uśmiecha się blada i kiwa głową.

- A ty opiekuj się Maddie – zwracam się do Williama.

Przytula mnie, a ja wybucham płaczem. Nie chcę się z nimi żegnać, ale nie ma już odwrotu. Będę za nimi cholernie tęsknić.

- Nie zapominaj o nas – prosi Will, a mi pęka serce, bo jego głos co chwilę się łamie.

- Przecież wiesz, że nigdy o was nie zapomnę.

Odsuwam się od Williama i przytulam zalaną łzami Maddie.

- Przyjedziesz w sierpniu? – pytam, a ona wzrusza ramionami, choć wciąż ją obejmuję.

Wiem, że nie jest tego pewna, bo zaczyna rok wcześniej niż ja. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że przyjedzie. A i tylko wtedy rodzice puszczą Willa do LA.

- Muszę już iść – przypominam odsuwając się od przyjaciółki. –Kocham was – mówię jeszcze i odwracam się w kierunku kolejki do odprawy.

Nie chcę się więcej żegnać, bo w końcu zrezygnowałabym z wyjazdu i została z nimi. Odwracam się i widzę, jak William obejmuje Maddie, co łamie mi serce na miliardy kawałków. Cholera, to nie bolało tak bardzo nawet wtedy, gdy ich wszystkich odtrąciłam.

Staram się uspokoić stojąc w kolejce, bo ludzie zaczęli na mnie dziwnie patrzeć.

No to do zobaczenia, Bergen.


__________________________

może nie jest najlepszy jeśli chodzi o zakończenie, ale tak jakoś wyszło.

chce mi się płakać, bo to już koniec :(

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz