Rozdział 52

3.9K 206 120
                                    

Alex's P.O.V.

Podnoszę się z łóżka, przecierając twarz. Wciąż mam na sobie mój kostium Tylera, więc pewnie byłam w zbyt poważnym stanie, żeby chociaż pomyśleć o przebraniu się. Właściwie to nie pamiętam większej części mienionej nocy, co jest dość niepokojące. Mam tylko jakieś przebłyski, jak na przykład powrót do domu z Mathiasem, który krzyczał na mnie w samochodzie.

Z jękiem siadam na brzegu łóżka i staram się, choć trochę rozplątać włosy. Dolna warga mnie piecze i jest pokryta czymś cholernie nieprzyjemnym. Staram się zdrapać zaschniętą ciecz z ust i zamieram, gdy na dłoni pojawiają się bordowe „okruszki" zaschniętej krwi.

Spoglądam na poduszkę, która pokryta jest podobną cieczą. Nie pamiętam, co się stało, ale jest jej zdecydowanie zbyt dużo, żeby mogła być to krew z wargi.

Wstaję i syczę z bólu. Jestem naprawdę obolała. Zaczynam się martwić swoim stanem. Wychodzę z pokoju i serce podchodzi mi do gardła, gdy słyszę dźwięk pękającego szkła pod stopami. Na całe szczęście wciąż mam trampki. Po podłodze walają się kawałki barwionego na czerwono szkła i białe kwiaty, a wszystko to zalane jest wodą. Wazon mamy...

Wychodzę na korytarz i z coraz większym niepokojem patrzę, co się wydarzyło. Na ścianie obok drzwi widnieje ogromna, mokra plama i kilka ubytków w farbie. Staram się przypomnieć i jak przez mgłę widzę Mathiasa, rzucającego wazonem o ścianę, tuż obok mojej głowy. Przełykam ślinę, starając się ignorować okropny smak w ustach.

Mam takie straszne uczucie. Kiedyś, Mathias się tak nie zachowywał. Nigdy nie był agresywny, ani tak zazdrosny... A jak wróciliśmy do siebie, okazało się, że nie jest już takim samym człowiekiem. Boję się, co mógł zrobić pod klubem, bo zupełnie tego nie pamiętam. Mam nadzieję, że nie awanturował się przy chłopakach.

Wchodzę do łazienki i od razu zrzucam z siebie czapkę i zdejmuję trampki. Ściągam koszulę i koszulkę, przy czym syczę z bólu, bo okropnie piecze mnie na pograniczu szyi i obojczyka. Podchodzę do lustra i od razu zamykam oczy, widząc spore rozcięcie w tym miejscu. Jest długie, ale nie szerokie. Z wciąż zamkniętymi oczami przejeżdżam po nim palcem i wydaje mi się, że nie jest zbyt głębokie. Pewnie oberwałam odłamkiem szkła...

Otwieram oczy i widzę swoją twarz w lustrze. Rozcięta warga, a na dodatek paskudne zasinienie, ciągnące się wzdłuż całej kości policzkowej. Siniak jest tak bardzo fioletowy, że mogłoby się wydawać w słabym świetle, że jest czarny.

Czy... czy Mathias mnie uderzył? Na to wychodzi... Zagryzam już i tak bolącą wargę, starając się powstrzymać łzy. To się nie dzieje... On tego nie zrobił, nie mógłby przecież. Staram się to sobie wmówić, ale wszystko w mojej głowie krzyczy, że mój chłopak zamienił się w zazdrosnego tyrana. Tylko, że ja go naprawdę kocham i jestem pewna, że on mnie również...

Podskakuję, gdy słyszę swój telefon. Nie siląc się na ponowne ubranie koszulki, biegnę do pokoju, uważając, żeby nie zranić się szkłem. Odbieram telefon, nie patrząc, kto dzwoni.

- Hej! Jak się spało?! – wesoły głos Luke'a sprawia mi ból, bo wciąż mam kaca.

- Nieźle – odpowiadam, chociaż jest to kłamstwo. Jestem wykończona. – Co jest?

- Jemy właśnie śniadanie u Maddie, bo jej mama pozwoliła nam tu nocować – opowiada, a w tle słyszę głos Caluma. – Jedziesz z nami na lotnisko? Musimy wracać w trasę.

Meet your idols || 5sosWo Geschichten leben. Entdecke jetzt