Rozdział 51

4.1K 200 62
                                    

Alex's P.O.V.

Występ Alana Walkera był naprawdę świetny. Osobiście nie jestem fanką tego rodzaju muzyki, ale razem z pokazem laserowym i bawiącymi się wokół ludźmi, ten występ będzie dla mnie niezapomniany. A najlepsze było towarzystwo.

Razem z Maddie i chłopakami, dopchaliśmy się pod samą scenę, gdzie razem tańczyliśmy, skakaliśmy i po prostu świetnie się razem bawiliśmy. Nie mogłam lepiej wyobrazić sobie tej imprezy.

Zauważyłam, że Maddie i Cal spędzają razem sporo czasu. Luke mówił coś o jakimś małym konflikcie między nimi, ale szybko doszli do porozumienia. Mike nie odstępuje mnie na krok, co jest czasem zabawne, bo czekał na mnie nawet pod drzwiami łazienki. A co najlepsze – nie zauważył, gdy wyszłam i zaczął panikować, że znów im uciekłam.

Najśmieszniejsze jest zachowanie Ashtona, którego po raz pierwszy widzę w takim stanie. Nie mam pojęcia, ile wypił, ale z całą pewnością jest bardzo pijany. Razem z Luke'iem bawili się chyba najlepiej.

Plotki na temat występu Martina Garrixa okazały się nieprawdziwe. Jestem trochę zawiedziona, bo naprawdę lubię jego muzykę. Zwłaszcza piosenkę z Bebe, która jest świetna! Mimo to, w żaden sposób ta informacja nie zepsuła mi humoru.

Gdy tylko każdy z nas wypił swoją kolejkę, Ashton chwyta mnie za rękę ciągnie w kierunku wyjścia. Nie mam pojęcia, o co mu chodzi, ale nie protestuję. Widocznie ma powód, żeby to robić.

Gdzieś za nami słyszę przebijające się przez wrzawę nawoływania Michaela, ale gdy się odwracam już go nie widzę. Właściwie to i tak niewiele widzę. Muszę pozbyć się tych soczewek, bo chyba coś musiało się popsuć.

W momencie, gdy Ash wyprowadza mnie na zewnątrz, uderza we mnie zimne powietrze. Zza zamkniętych drzwi wciąż słychać muzykę i bawiących się ludzi.

- Twój telefon dzwoni już chyba trzeci raz – informuje mnie chłopak, wyciągając w moim kierunku rozświetlone urządzenie. Nie widzę, kto dzwoni. Właściwie to nawet nie wiem, dlaczego on ma mój telefon.

- Odbierz – mówię. Wszystko mi jedno, kto to jest. Jestem chyba zbyt pijana, żeby mnie to przejęło. Wiem tylko jedno – to na pewno nie moja mama.

Wzruszam ramionami i odchylam głowę do tyłu, starając się wyjąć soczewki.

- Ehm, mógłbyś po angielsku? – odzywa się Irwin, a ja spoglądam na niego. Zdążyłam wyjąć jedną soczewkę, więc w jakimś stopniu potrafię go dostrzec. O kurwa, to Mathias. – Hej, spokojnie. Tu Ashton – tłumaczy spokojnie, choć język mu się plącze. Nie dość, że świetny śpiewak i perkusista, to jeszcze niezły aktor. Zabieram się za wyciąganie drugiej soczewki, gdy chłopak wysłuchuje, co ma mu do powiedzenia Mathias. – Przechowuję jej telefon – wyjaśnia. Zaczynam się trząść, a Ashton widząc to, zdejmuje swoją kurtkę, przytrzymując telefon ramieniem. Narzuca mi ją na ramiona, a ja dziękuję mu uśmiechem. Właściwie, mogłabym wziąć telefon i sama porozmawiać z moim chłopakiem, ale sama nie wiem, czemu, ale nie mam na to ochoty. – Alex? – Kręcę szybko głową, dając znak, że mnie tu nie ma. Bezgłośnie wypowiadam imię Clifforda, a Ash marszczy brwi i również kręci głową. Szturcham go w ramię, chcąc postawić na swoim. – Poszła z Michaelem. Gdzie? – zawiesza się, a ja szeptem podrzucam mu pomysł. – Do łazienki – odpowiada. – Tak, do łazienki. – Wysłuchuje odpowiedzi, a ja coraz bardziej się niecierpliwię. Od dawna chciałam mu zrobić na złość. Zawsze jest takim zazdrośnikiem, a sam chodzi na imprezy ze swoją paczką znajomych, w której są praktycznie same dziewczyny. I to śliczne, kuso ubierające się dziewczyny. – Hej! Spokojnie!

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz