3. Chwilowa wolność otwierająca serce

1K 47 28
                                    

Kolacja nie zaliczała się do tych najprzyjemniejszych. Przecież nie codziennie ktoś dowiaduje się, że ma wyjść za samego następcę tronu, o którym słyszy i którego widzi po raz pierwszy w życiu. W dodatku, to całe zdarzenie z nagłym zapanowaniem ciemności, zdecydowanie nie należało do normalnych i przyjemnych. Nie wspominając już o tajemniczym głosie i trzech wyszeptanych słowach.

To wszystko dookoła Vanessy było tylko złudzeniem. Pod uwagę brała też fakt, że mogła oszaleć i tak naprawdę to co się wydarzyło, to tylko wytwory jej wyobraźni. Czy śniła? A może dosypali jej czegoś do jedzenia? Przecież ten głos i takie uczucie przeżywała tylko we śnie. Nic nie rozumiała.

Mimo, że posiłek mógł się dla niej skończyć już po oświadczeniu, albo raczej oświadczynach, Augusta, to dla jej ojca dopiero się zaczął. Nie przejął się specjalne nagłym zgaszeniem świateł – zrzucił to na nieprzewidywalną awarię elektryczności.

Może i chciał, żeby ten wieczór wyglądał inaczej. Może resztkami dobroci, które leżały na dnie jego podłej duszy, chciał, żeby jego córka dowiedziała się o swoim zamążpójściu w inny sposób. Jednak, skoro już o wszystkim wiedziała, uznał, że jego rola w dzisiejszej kolacji się zakończyła. Postanowił udać się do swojego gabinetu w celach degustacyjnych nowego alkoholu.

Oczekiwał, że Vanessa niczego nie zepsuje; że nie zmieni swojej, ale przede wszystkim jego przyszłości. Od tej kolacji zaczął się nowy rozdział w jego życiu. Już czuł te wszystkie pieniądze i interesy, które zaczną do niego spływać po jej ślubie. Już widział, jak go przedstawiają na balach i przyjęciach. Od tego dnia należał do samej rodziny królewskiej. Był już kimś więcej niż biznesmenem z arystokratycznym rodowodem.

– Zostawię was już samych – oznajmił, przerywając niezręczną ciszę ciągnącą się od paru minut. – Muszę udać się do swojego gabinetu i zająć się paroma ważnymi sprawami.

Wstał od stołu i spojrzał na Vanessę podziwiającą swój talerz z jedzeniem od dłuższego czasu. Wyglądała dosyć spokojnie mimo informacji, którą usłyszała. Nie zauważył jednak, że jedną rękę schowała pod stołem i zaciskała dłoń w pięść, wbijając w nią z całej siły paznokcie. Oprócz tego, nie miał pojęcia, że od środka po prostu się w niej gotowało. Miała ochotę wstać i najpierw rzucić się na ojca z pięściami, a potem tego całego przyszłego króla, spoliczkować i powiedzieć co myśli o tym, że miała zostać jego...

Żoną

Wzdrygnęła się.

Kto w wieku dziewiętnastu lat wychodził za mąż i to w dodatku za mężczyznę, którego poznał raptem dwadzieścia minut wcześniej?! Kto?! To nie były te czasy, w których ojcowie wybierali córkom odpowiednich kandydatów. A przynajmniej chciała tak myśleć...

No i co z tego kim był August i z jakiej rodziny pochodził? Mógłby być samym Bogiem, a Vanessa i tak miałaby to w głębokim poważaniu.

Gdyby tylko urodziła się w innej rodzinie... Gdyby tylko jej ojciec nie zaplanował tego małżeństwa i przy okazji nie zrujnował jej całego życia, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale nie. Ona musiała się na to wszystko zgodzić i nie pisnąć ani jednego złego słowa, bo inaczej żyłaby od następnego miesiąca w jakimś zakonie na środku Syberii albo i gorzej.

Już by nie żyła.

– Vanesso, mogę cię prosić na sekundę. – Ojciec dotknął jej ramienia. Wzdrygnęła się ponownie. – Chciałbym zamienić z tobą jeszcze jedno słowo, zanim zostawię cię z twoim wybrankiem sam na sam.

Anderson uśmiechnął się do Augusta, ściskając mocniej jej ramię, aby szybciej wstała i za nim poszła. Vanessa wypuściła jeden, uspokający oddech i podniosła się automatycznie, unikając zerknięcia na swojego narzeczonego i stanęła grzecznie obok ojca, który pożegnawszy się z nim, ruszył do przodu nie zerkając czy za nim podąża.

Dziedzictwo ŻyciaWhere stories live. Discover now