5. Miłość więdnie wokół nas

587 43 0
                                    

Wcale nie przywitała nowego dnia zmęczona, niewyspana i obolała jak z góry założyła. Czuła się dobrze tak jak zawsze. Porzuciła niepotrzebne rozmyślanie i zamiast tego od razu się ubrała, z zamiarem podreptania do biblioteki w poszukiwaniu książek, mogących jej w jakikolwiek sposób pomóc.

Przypomniała sobie jednak, że w posiadłości pewnie znajdował się August, który będzie jej szukał. Skoro obydwoje lubili książki, to nie będzie mu przeszkadzało spędzanie dnia w bibliotece. Mogła odłożyć szukanie odpowiedzi na później, ale po usłyszeniu tego tajemniczego głosu postanowiła pokazać wreszcie swojej podświadomości, że jest mądrzejsza. Jeszcze jej pokaże. Uda jej się śnić o czymś innym. Wygra.

Szybko ubrała się w pierwszą lepszą sukienkę i zeszła na dół, w stronę kuchni. Nie sprawdziła godziny przez to, że chciała jak najszybciej zacząć buszować w bibliotece. Słońce za oknami zdradziło jej, że nie znajdowała się ani w śnie, ani nie obudziła się w środku nocy. Niebywale szybko znalazła się w drugim, ulubionym, zaraz po swoim pokoju, pomieszczeniu, przywitała się z Matteo, który zastępował Marcelo i po krótkiej wymianie zdań oraz dowiedzeniu się, że na obiad zostanie podana lazania, ruszyła po resztki z kolacji. Musiała jeszcze dobrać tylko widelec i... Nagle przypomniał się jej sen. Rozważała opcje użycia łyżki zamiast widelca, gdy odezwał się kucharz:

– Panienko, proszę poczekać jeszcze pięć minut, zaraz przyrządzę panience coś innego. Nie musi panienka jeść tego co wczoraj. Proszę tylko powiedzieć na co ma panienka ochotę.

– Matteo, nie panienkuj mi tutaj, bo poczuję się ważniejsza niż jestem. Nic mi się nie stanie, jeśli zjem coś co i tak zostałoby wyrzucone – odpowiedziała z ustami pełnymi jedzenia oparta lędźwiami o blat. – Nie zwracaj na mnie uwagi, zaraz i tak stąd znikam.

– W takim razie już zostawiam panienkę w spokoju i życzę smacznego. – Uśmiechnął się do niej i odwrócił w stronę warzyw, aby dokończyć krojenie.

Dojadła resztki, a raczej wrzuciła je w siebie łapczywie – była zdecydowanie za głodna, żeby jeść wolniej. Odłożyła talerz do zlewu i nalała sobie wody, ponieważ jedzenie utknęło jej w ściśniętym przez pośpiech gardle. Wzięła ze sobą szklankę i wyszła cichutko z kuchni. Minęła dwie kucharki, które gdy ją tylko zobaczył, dygnęły na przywitanie. Posyłając im słaby uśmiech przewróciła oczami, kiedy już je minęła. Przywykła do takiego zachowania choć od zawsze wydawało jej się śmieszne i zdecydowanie zbędne. Była przecież tylko zwykłym człowiekiem wywodzącym się z arystokratycznego domu. Oprócz tytułu i nazwiska niczym nie wyróżniała się od innych.

August najwidoczniej został na noc – kładąc się spać nie słyszała, żeby odjeżdżał – a skoro się tutaj znajdował, to zamierzała się z nim przywitać i zapytać, czy miałby może ochotę spędzić z nią czas w bibliotece. Jeśli wolałby robić co innego to... to trudno. Nie zamierzała rezygnować z ustalenia jak mogła śnić o czymś innym nawet, jeśli jej przyszły mąż nie byłby za. Aczkolwiek myślała, że się zgodzi. Po wczorajszym zarówno ona jak i on lgnęli do siebie, chcąc spędzić następny dzień razem.

Szła zupełnie tą samą drogą w stronę części z pokojami gościnnymi, którą kroczyła we śnie. Przechodząc przez jadalnię, spojrzała w stronę stołu. Nie było tam widelca ani talerza, a zamiast piwonii po środku stał wazon z białymi liliami oświetlany złotymi promieniami słońca. Wszystko wyglądało tak samo, a jednak inaczej.

Nie zatrzymywała się na dłużej, starając się nie myśleć o złości, jaką odczuwała podczas snu. Zamiast tego, całą swoją uwagę skupiła na tym, żeby znaleźć się jak najszybciej w pokoju Augusta.

Będąc już wystarczająco blisko, zastanowiła się nad swoim wyglądem. Zaczęła poprawiać sobie włosy, którymi nie zajęła się po przebudzeniu. Poklepała się też lekko po policzkach i pokręciła energicznie głową, żeby dodać sobie trochę energii. Nie zależało jej nigdy na wyglądzie, ale mężczyźni należeli do wzrokowców. Im zależało, a ona chciała, żeby Augustowi zależało jak najdłużej.

Podeszła bliżej drzwi i zapukała w nie delikatnie. Czekała kilka uderzeń serca, ale jej przyszły mąż nie zaprosił jej do środka. Zaczęła się trochę denerwować myśląc, że robi coś nie tak. Obraz przedstawiający kilku mężczyzn patrzących się w różne strony, który wisiał na ścianie obok, zaczął jej przeszkadzać. Miała wrażenie, że jedna z namalowanych postaci patrzyła się centralnie na nią, śmiejąc się z jej zakłopotania.

– Oj przestań idiotko. To tylko obraz. Oni nie są żywi – wymruczała do siebie pukając jeszcze raz w nadziei, że August jej otworzy, ale tak się nie stało.

Może jednak nie został na noc?

A może nie istniał, i to wszystko był jeden, wielki, zły sen, z którego jednak się nie wybudziła?

Przyłożyła ucho do drzwi zaczynając nasłuchiwać jakichkolwiek odgłosów. Odpowiedziała jej grobowa cisza. Dłużej nie myśląc, rozejrzała się dookoła, czy aby na pewno nikt jej nie obserwował, a gdy wkroczyła do środka, jej oczom ukazał się śpiący kapitan, zwrócony do niej plecami.

– Ale śpioch – wyszeptała, ruszając cicho w stronę łóżka.

Spojrzała na zegar stojący przy ścianie – wskazówki pokazywały kilka minut po siódmej. Dla niej to pestka wstać o takiej godzinie, ale najwidoczniej przyszły król postanowił skorzystać z okazji, że nie ma z nim nikogo z dworu królewskiego, albo przełożonego z wojska, dzięki czemu mógł się wyspać za wszystkie czasy.

Okrążyła łóżko i stanęła nad jego twarzą. Spał jak dziecko. Wyglądał spokojnie. Zapewne śniły mu się same dobre rzeczy. Uśmiechnęła się na ten widok. Palce zamrowiły ją, gdy zapragnęła odgarnąć kosmyk jego włosów. Nie wiedziała, czy go obudzić czy dać mu jeszcze pospać. Niewyspani ludzie są przeważnie źli i niemili, a obydwoje potrzebowali dobrego humoru.

 Skierowała się w stronę kominka, żeby usiąść na fotelu, a nie na łóżku. Rozejrzała się po pokoju przypominając sobie jak wyglądał w jej śnie. Szybko wyrzuciła te obrazy z głowy. Rozsiadła się wygodnie w fotelu. Położyła nogi na stoliku do kawy, a dłonie złączyła na brzuchu i zaczęła w niego bębnić.

Bezczynne siedzenie w tym pokoju równało się z marnowaniem czasu skoro nie zamierzała budzić Augusta. Mogła pójść już do biblioteki i zająć się szukaniem, ale zamierzała wykazać się uprzejmością i miłym gestem przywitania go na dzień dobry. No i musiał wiedzieć o miejscu, w którym spędzi na pewno większość dnia. Nagle wpadła na pomysł, że przecież mogła mu to napisać, a on po śniadaniu do niej dołączy.

Pośpiesznie przeczesywała wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu kartki papieru i jakiegoś pióra czy długopisu. Kiedy wreszcie je zlokalizowała, cichutko podeszła do biurka pod ścianą, nie chcąc obudzić Augusta przez skrzypiącą podłogę, i zaczęła pisać.

Drogi Auguście,

Niezmiernie cieszę się, że już wstałeś i zaczynasz dzień od przeczytania tego cudownego liściku ode mnie. Mam nadzieję, że się wyspałeś. Udałam się do biblioteki, na przedostatnim piętrze w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Czekam tam na ciebie.

Vanessa

PS. Możesz ukraść jakąś słodką bułkę ze śniadania. Nie pogardzę niczym.

Odłożyła liścik na kufer, na którym kapitan zostawił swój poskładany mundur. Trzymła się głębokiej nadzieii, że nie spadnie i nie zniknie mu z oczu.

Spojrzała ostatni raz na śpiącego królewicza i ruszyła do wyjścia. Zamknęła cicho drzwi i ruszyła w stronę schodów na przedostatnie piętro, w poszukiwaniu odpowiedzi, jak przechytrzyć samą siebie.

Dziedzictwo ŻyciaWhere stories live. Discover now