★ ★ ★

240 26 1
                                    

– Ale jak to nie mogę z tobą iść?! – zapytała oburzona Leyla, opierając się rękoma o blat stołu w jego pokoju, gdy oboje omawiali następne posunięcia w sprawie Vanessy. – Nie będę tu bezczynnie siedzieć do kurwy nędzy! Pomogę jej! Ona nie może wyjść za tą szuję! Nie może znowu być w tym domu!

Bastiana dopadł okropny, potworny ból głowy. Rozmasowywał skronie, próbując skleić plan, nie wymagający pozbawiania życia nikogo.

– Wiem – odpowiedział spokojnie, siedząc naprzeciwko niej – i najlepiej jej pomożesz, jeśli nie będziesz się na razie mieszała ani pokazywała. Wiem, że z natury jesteś... żywiołowa, ale naprawdę, w tej sytuacji twój gniew nam nie pomoże.

Leyla przeklęła soczyście. Poderwała się gwałtownie od stołu i przejechała nerwowo po swoich gęstych włosach.

– Więc co chcesz zrobić? – zapytała dotykając miejsca, w którym powinien znajdować się jeszcze jeden sztylet na pasku. Nadal go nie znalazła i raczej na pewno już go nie znajdzie. Miała ochotę rozszarpać się za to, że się zgubił. Najbardziej pragnęła się rozpłakać, ale nie mogła. – Nie możesz jej tak po prostu... ukraść, prawda?

– Nie, nie mogę. Jeśli bym to zrobił nasz ojciec...

Spojrzał jej w oczy nie musząc kończyć zdania. Oboje wiedzieli czym kończyła się zdrada.

Wstał z miejsca i zaczął przechadzać się po pokoju, myśląc co mógłby zrobić w tej sytuacji. Normalnie poszedłby po Vanessę i zabrał ją, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, ale ta sytuacja nie należała do normalnych. August był związany z Tylusem umową – nie mógł przeszkodzić ojcu w jego planach.

Chyba, że mógłby podsunąć Tylusowi jakiś nowy pomysł, dzięki któremu z łatwością uratowałby Vanessę.

– Wpadłeś na jakiś pomysł – odezwała się czarnowłosa widząc, jak jej brat przystaje w miejscu i wpatruje się w jeden punkt.

To co chciał zrobić było praktycznie niemożliwe, ale zawsze warto spróbować niż później żałować i cierpieć.

– Muszę spotkać się z ojcem, a ty tu zostań i nie rób nic głupiego. – W tym samym momencie, w którym poirytowana miała już wyrzucić z siebie swoją opinię, odezwał się za nią: – Wiem, że chcesz dobrze, ale nie mam zamiaru cię w to wplątywać. Najlepiej, jeśli będziesz trzymała się od tej sprawy z daleka, rozumiesz? Inaczej i tobie może się coś stać, L.

Położyła ręce na biodrach rzucając mu złowrogie spojrzenie.

– Jesteś dupkiem, wiesz?

Uśmiechnął się nawet nie wiedząc czemu.

– Wiem, już mi o tym mówiłaś.

Przewróciła oczami. Ruszyła do wyjścia z pokoju.

– Dokąd idziesz?

Przechodząc przez drzwi odrzuciła do tyłu włosy, mówiąc:

– Skorzystam z okazji i upiję się. Jeśli nie będę mogła myśleć i prawie ustać na nogach, to nie ruszę za tobą. – Zatrzymała się, rzucając przez ramię. – Będę tu czekać. Na was oboje. Całych i w jednym kawałku.

Pokiwał głową nie mogąc jej obiecać czegokolwiek.

Dziedzictwo ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz