★ ★ ★

232 27 0
                                    

Zebrał w sobie wszystkie pokłady odwagi, które tylko mógł przywołać i ruszył do Vanessy, żeby się z nią spotkać.

Po jego ostatnim wybryku, było mu nie tylko głupio, co po prostu wstyd. Zachował się nagannie i dobrze o tym wiedział. Mógł z nią spokojnie porozmawiać, jakoś opanować swoje emocje oraz ją uspokoić. Mógł też zapobiec temu, że dziewczyna zaczęła znowu żywić do niego niechęć, której się wyzbyła, ale zamiast tego, nie panował nad sobą i pozwolił się ponieść emocjom.

Znalazł się w portowym miasteczku i odnalazł Vanessę, której ciągle towarzyszyła Leyla. Nie przywykł do chodzenia w jasności, a tym bardziej do chodzenia między ludźmi. Nie lubił tego, wolał ukrywać się w cieniu, z dala od wszystkich. Jednak tym razem zrobił wyjątek i wyszedł ze swojej strefy komfortu, pozwalając innym na siebie patrzeć.

Miał szczęście, że w porcie zaczęło przybywać marynarzy i turystów, dzięki czemu prawdopodobieństwo wcześniejszego spotkania z Vanessą zmalało do zera. Zresztą, wyglądały jakby były zajęte tylko sobą.

Bastian raczej nie przypominał obcego przez swoje czarne, falowane włosy. Jedynie jasna karnacja mogła zwracać na niego uwagę i twarz pozbawiona emocji. I tak było. Ludzie patrzyli. Wyciągali szyje w jego kierunku. Przyglądali mu się zupełnie tak, jakby wiedzieli kim był i co robił. Starał się nie odwzajemniać spojrzeń, ale gdy już to robił, groził im oczami, skoro mocami po ojcu nie mógł ich w tej sytuacji uraczyć.

Vanessa i Leyla weszły już na pomost i kroczyły w stronę jakiegoś dużego statku na jego końcu, a on nagle zrozumiał, że przybył tu ją przeprosić, a nie chować się za drewnianymi skrzyniami.

Zachowywał się jak tchórz, czy po prostu się bał? Nie przewidział tego, że nagle jego odwaga wyparuje, albo tego, że Leyla zacznie nerwowo rozglądać się dookoła siebie. Schował się więc za jedną ze skrzynek, żeby przypadkiem go nie dostrzegła. Stracił obie dziewczyny z oczu. Nie minęła nawet minuta, a usłyszał jakieś kroki. Kroki należące do jego siostry. Rozglądała się dookoła; szukała czegoś pod swoimi stopami i gdy jej spojrzenie spotkało jego, na jej twarzy pojawiło się szczere zaskoczenie.

– Bastian?  – zapytała zdziwiona podchodząc do niego. –  Co ty tu robisz?

– Ja... Przyszedłem... przyszedłem przeprosić.

Dziewczyna otworzyła buzię ze zdziwienia.

– Że co?! Ty? Przeprosić? Czy mamy dzisiaj jakieś święto w tym świecie?

Zmrużył oczy i już miał odpowiedzieć jej zgryźliwym tekstem, gdy jego spojrzenie powędrowało za Leylę i padło na nie kogo innego, a Augusta we własnej osobie. Bastian cofnął się gwałtownie i przyciągnął siostrę do siebie, aby nie było ich już widać w ciemnym zaułku stworzonym przez drewniane skrzynie.

– Co ty...

– Ciiiiii – uciszył ją, kładąc rękę na jej ustach. Patrzyła na niego skonsternowana wyciągając szyję, a on upewniając się, że August już odszedł, wychylił się zza skrzyń cały czas trzymając w ramionach siostrę.

Zrozumiał w tym momencie jedno – Vanessa była na statku, na który szedł August. Groziło jej niebezpieczeństwo, a gdy parę minut później zobaczył jak trzej mężczyźni praktycznie ją nieśli razem z Howardem na czele, nie tylko on, ale i Leyla zapragnął wyjść z ukrycia i rzucić się do ratunku. Brat jednak przyciągnął ją do siebie uniemożliwiając jej cokolwiek.

– Puść mnie kurwa! – krzyknęła na tyle głośno na ile mogła. – Vanessa jest w niebezpieczeństwie, idioto. Nie widziałeś?!

– Widziałem, ale nie możemy się teraz ujawnić – odpowiedział, wyprowadzając ich z ukrycia. Patrzył na plecy oddalającej się Vanessy, mówiąc: – Uratujemy ją, ale nie teraz.

Dziedzictwo ŻyciaWhere stories live. Discover now