★ ★ ★

579 35 12
                                    

Od dawna miał zamiar uratować Vanessę. Przeciągnąć ją na swoją stronę i zemścić się na Tylusie. Sytuacja, w której się znajdował, przyniosłaby mu wszystkie te rzeczy. Musiał tylko zrobić jedną malutką rzecz, którą odkładał aż do tego momentu – otwarcie zdradzić ojca. 

Musiał. Inne wyjście nie istniało. To niosło to za sobą poważne konsekwencje – nie byłby już mile widziany w Dworze Ciemności, koło Tylusa i jego całym świecie, jeśli nie zginąłby w tym ogrodzie. Nie mógłby już z nim pracować i omawiać planów, spraw czy nawet głupich zasadzek. Nie byłby już częścią... czegoś, co robił do tej pory. Gdyby klamka zapadła, nie byłoby już odwrotu. Stałby się dla ojca wrogiem, kimś, kogo trzeba zniszczyć za każdą cenę.

Ale przecież tego chciał.

Przecież tego pragnął.

Wreszcie mógł zemścić się za to wszystko co się stało przez Tylusa. Wreszcie to on  stałby się górą, a nie mroczny mężczyzna, który szedł w stronę Vanessy w ciemnej mgle, wypuszczając przy tym swoje moce.

Zastanawiałby się pewnie dalej nad następnym posunięciem, gdyby nie przełomowy moment wynikający z rozmowy Pana Ciemności z Vanessą.

– Druga połowa? Co masz na myśli?

Więc stało się coś czego nie przewidział – coś, co przed nią ukrywał wychodziło na jaw.

To zamierzał zdradzić jej sam, ale niestety, ubiegł go ojciec i jego dumna odpowiedź, jakby było się czym chwalić. Zupełnie tak, jakby to Bastian posiadał tą lepszą połowę Mocy Początku i Końca, a nie śmiercionośne moce Mors.

Vanessa już wiedziała i wyglądała, jakby ktoś mocno ją spoliczkował, ale zaraz wyraz jej twarzy zmienił się w maskę rozpaczy, która następnie przerodziła się w złość.

Przysiągłby, że wyczuł przez Więź Gwiazd taki sam ból i rozgoryczenie, które przez tą informacje odczuwała albo chęć jego śmierci. Przysiągłby też, że nie chciała przyjąć do siebie informacji, że to on stał po drugiej stronie połączenia ich Gwiazd, albo że to on posiadał moce śmierci.

Wcale się jej nie dziwił. Zresztą, podobnie jak ona, on również brzydził się samym sobą. Szczególnie swoim zachowaniem wobec niej i może chciał przez moment już podejść do Vanessy, opuszczając stronę Tylusa, żeby ją szczerze przeprosić i błagać o wybaczenie, ale coś się stało – jego ojciec rozglądał się dookoła siebie i wpatrywał w Vanessę, jakby odbierała mu coś cennego. Bastian zdał sobie sprawę, że nie musiał jej ratować.

Ona sama się uratuje.

Przez chwilę zapomniał o mocach Vity. Uwierzyła w nie naprawdę. Nie musiał jej już niczego na siłę wmawiać. Co prawda, nie miała większego pojęcia jak się nimi posługiwać, ale jakimś cudem dawała sobie świetnie radę i wcale nie potrzebowała jego pomocy. Stał więc z tyłu i obserwował. Przypatrywał się znikającemu mrokowi oraz wściekłemu ojcu, który tracił przez nią siły.

Ciemność zniknęła jednak tylko na moment, żeby zaraz znowu wydobywać się z Tylusa otaczając Vanessę, tak samo, jak jego demony próbujące się na marne do niej dostać.

Tylus stracił już pokłady cierpliwości i gdy podszedł do Vanessy, nagle znalazł się niedaleko stóp Bastiana. Zszokowany czarnowłosy przeniósł spojrzenie za dziewczynę, w tym samym momencie, w którym Pan Ciemności wstał na równe nogi.

To co zobaczył, przerosło jego oczekiwania.

Za Vanessą wyrastały drzewa. Z ziemi wystrzeliwały konary rosnące w niesamowicie szybkim tempie tworzące gęsty i ciemny las, który aż mówił, żeby do niego nie wchodzić jednocześnie kusząc, aby odkryć jego tajemnice.

Dziedzictwo ŻyciaWhere stories live. Discover now