11. To nie sen. To przykra rzeczywistość

459 34 18
                                    

Vanessa i August przechadzali się jeszcze kilka minut po ogrodach. Mężczyzna opowiadał coś Vanessie, ale ta, choć starała się go słuchać i udawać zainteresowanie jego słowami, nie potrafiła się skupić. Rozglądała się dookoła szukając potencjalnej wymówki na zaprzestanie tej rozmowy i – całe szczęście! – wreszcie natrafili na starszą służącą, zapraszającą ich na obiad.

I tak oto spadła z deszczu pod rynnę.

Podczas posiłku oczywiście towarzyszył im jej ojciec. Wyglądał całkiem dobrze. Twarz zdobiły mu tylko cienie pod oczami i trochę zamglony, nieobecny wzrok. Lata praktyki alkoholowej wzmocniły organizm Franka do tego stopnia, że jego ukochany przyjaciel nie pozostawiał po sobie prawie żadnych widocznych śladów. Żadnej wiecznie opuchniętej, czerwonej twarzy; problemów z chodzeniem, mówieniem czy myśleniem.

Anderson rozmawiał z Augustem o nowym przedsięwzięciu dotyczącym kupna ziemi pod budowę budynków mających stać się nadmorskimi kurortami. Oboje wyglądali na zachwyconych swoim towarzystwem. Rozmawiali jak najęci, natomiast wycofana Vanessa nie odzywała się niepytana. Wolała się nie odzywać.

Zamiast słuchać dokładnie rozmowy jej towarzyszy, myślała nad swoją ucieczką. Nad tym jak to zrobi, co zabierze i przede wszystkim, gdzie się uda. Nie mogła się ukryć blisko w okolicy. Zaraz ktoś by ją znalazł i przyprowadził do domu. Musiała uciec gdzieś dalej, a najlepiej wyjechać z kraju.

Nie potrafiła uwierzyć, że tak z dnia na dzień postanowiła porzucić znane jej życie. Nigdy nie opuściła domu na dłużej niż kilka godzin. Jej cały świat znajdował się tutaj, we włoskiej posiadłości Andersonów.

Musiała opuścić ogrody i bibliotekę będące dla niej całym światem; zostawić swój pokój, swoje łóżko, ubrania i całą resztę. Porzucała dobrowolnie wszystkich ludzi, do których się przywiązała i uznała jako tako za rodzinę: Marcelo, Norma, Gerwazy, nawet Gianna, którą poznała niedawno, ją też musiała opuścić.

Co oni o niej pomyślą, kiedy zniknie?

Co zrobią, kiedy dowiedzą się, że jej nie ma?

Posmutniała. Wyrzuty sumienia dały o sobie znać.

Powiedziałaby im prawdę. Powiedziałaby, dlaczego uciekała i dlaczego nie wróci, ale... ale nie mogła. Nie mogła, ponieważ naraziłaby nie tylko siebie, ale i ich.

Musiała być silna. Musiała wziąć się w garść. Robiła to dla siebie i nie zamierzała się poddawać. Wytrzyma wszystkie trudy, nauczy się nowego życia. Może spać w lesie, nie jeść przez parę dni, albo nawet się nie myć. Może pracować fizycznie na farmie i spalać się od zbyt gorącego słońca. Może nawet udawać kogoś innego, skoro i tak przychodziło jej to z łatwością. Mogła zrobić to wszystko, byleby nie poślubić Augusta. Wszystko tylko nie to, a jako iż odebrano jej prawo wyboru, musiała uciec. Innej drogi nie było.

– Vanesso, powiedz mi, czy skończyłaś już wszystkie zadania i projekty związane ze szkołą? – zapytał ją ojciec, wyrywając tym z zamyślenia.

Spojrzała na Franka, ale zamiast patrzeć mu w oczy, wpatrywała się w jego postępującą siwiznę na głowie. To pomagało zachować spokój.

– Tak, ojcze, ostatnim był projekt z historii, na który musiałam przyg...

– Nie ważne – przerwał jej, podnosząc rękę. – Nigdy nie obchodziła mnie twoja edukacja. Chciałaś się uczyć, a matka była za, więc ci pozwoliłem. Jak dla mnie wcale nie musiałaś. Mogłaś robić o wiele więcej ciekawszych rzeczy, do których zostały stworzone kobiety. – Upił łyk bursztynowego płynu, a Vanessa zaczęła ściskać mocniej widelec, starając się nie wbić go w jego szyję. Poprawił się na krześle, dodając: – Ważne, że nie masz już nic innego na głowie i możesz zająć się swoim ślubem. August powiedział przed chwilą, że wiesz już o tym, że ma się odbyć za niedługo. Choć jak dla mnie, to mógłby się odbyć chociażby i jutro.

Dziedzictwo ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz