⭐ ⭐ ⭐

390 29 15
                                    

Przez zamieszanie wywołane z ucieczką i odkrycie paru nieprzyjemnych faktów związanych z Augustem oraz jej ojcem, Vanessa zupełnie zapomniała o Bastianie i swoim powtarzającym się „śnie". Nie miała też czasu, żeby zastanawiać się nad tym, co jej wcześniej powiedział i tych potencjalnych mocach Vity. Siedząc jednak na przeciwko niego, wszystko wróciło do niej jak bumerang. Przypomniała sobie sytuację z ogrodu, w której to ona najprawdopodobniej uśpiła Augusta. Wzdrygnęła się, czując ponownie jego ręce na swoim ciele.

Bastian patrzył na nią tym swoim obojętnym i chłodnym, a do tego przenikliwym wzrokiem, zupełnie tak, jakby chciał ją przejrzeć. Gdyby go nie znała i widziała pierwszy raz, to przestraszyłaby się jego i tego, w jaki sposób ją obserwował. Jednak jego złowrogie, nieprzyjazne spojrzenie nie robiło już na niej wrażenia. Myślała nad tym jak bardzo irytuje ją jego postawa i dziecinne zachowanie, gdy przypomniała sobie, że umiał czytać jej w myślach. Czekała, aż zbeszta ją za te przemyślenia albo powie coś na ich temat, ale nic takiego się nie stało.

„Słyszysz o czym myślę? Halo, panie ważny, mógłbyś się tak na mnie nie patrzeć i coś wreszcie powiedzieć? To robi się ciut za bardzo dziwne" – pomyślała, schodząc z łóżka. Kiedy stanęła na dywanie i obrzuciła go spojrzeniem od stóp do głów, przez głowę przeszła jej jeszcze jedna niekontrolowana myśl, która bardzo ją zdziwiła. – „Wyglądasz zaskakująco dobrze w tej koszul...".

Potrząsnęła głową, nie mogąc zrozumieć, dlaczego nagle zaczęła zwracać na to uwagę. Poprawiła włosy, żeby zakryły jej rumieniec powstały bez uprzedzenia. Czekała, aż odpowie jej jakimś zgryźliwym tekstem, albo zauważy jej nagłe zakłopotanie. Jednak on stał w miejscu i z założonymi na piersiach rękoma, tylko na nią patrzył jak miał zawsze w zwyczaju. Nie odzywał się. Nie komentował jej myśli zaczynających kierować się w różne dziwaczne kierunki.

– Powiesz coś wreszcie czy będziesz stać i mnie obserwować? – zapytała go, siadając na brzegu łóżka, przejeżdżając dłonią po miękkim kocu. Chociaż nie znajdowała się w swoim prawdziwym domu i zdawała sobie z tego sprawę, to cieszyła się, że mogła przez chwilę pobyć w czymś, co emanowało znajomym bezpieczeńśtwem.

Opuścił ręce wzdłuż ciała i oparł się o komodę, która się za nim znajdowała. Nadal nie uraczył jej ani jednym słowem, ale już jej nie obserwował.

– Szczerze, to nie imponuję mi twoja postawa i to jak na mnie patrzysz – oznajmiła, zakładając nogę na nogę. – Nie wiem, co chcesz osiągnąć swoim zachowaniem.

– Jakim zachowaniem? – odezwał się wreszcie i przeniósł na nią spojrzenie.

Te złote plamki nie dawały jej spokoju.

Czy on zauważył jej? Dlaczego nic o nich nie mówił?

– Wyższości – odpowiedziała, odwracając wzrok, nie mogąc dalej znieść jego oczu. – Wydaje ci się, że jesteś lepszy od innych i możesz się nimi bawić, jak ci się żywnie podoba.

Prychnął cicho, ale i tak to usłyszała.

– Skąd takie górnolotne założenia na mój temat?

– Proszę cię. – Rzuciła mu pobłażliwe spojrzenie. – Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Twoje zachowanie jest jeszcze bardziej dziecinne niż mogłoby ci się wydawać. Nie odpowiadasz na moje pytania, znikasz i pojawiasz się nagle znikąd, patrzysz na mnie jakbyś chciał mnie zabić, albo jakbyś rozkoszował się moją złością, którą sam specjalnie wywołujesz. – Zawiesiła się na moment, kontynuując hardo: – Możesz sobie rządzić innymi, ale mną ci się nie uda. Mam dość twojego zachowania i tej dziwnej... ciemności, którą ostatnio mnie obdarzyłeś. Którą obdarzyłeś mnie za każdym razem, gdy tu się pojawiałam. Skończyłam z twoimi wzburzonymi humorami kobiety w ciąży.

Dziedzictwo ŻyciaWhere stories live. Discover now