⭐ ⭐ ⭐

297 30 14
                                    

Bezczynność i bezradność są najgorsze. To uczucie, kiedy wiesz, że nie możesz nic zrobić, a bardzo byś chciał, jest najgorsze.

Tak właśnie czuła się Vanessa siedząca w swoim ukochanym fotelu.

Naprawdę nie mogła nic zrobić. Opcje się jej skończyły Wpatrywała się tylko przed siebie nieobecnym wzrokiem. Nie miała nawet sił wstać na nogi. Nagle stała się ciężka, zbyt ciężka, żeby zrobić cokolwiek. Jedyne co mogła, to myśleć, a myślała nad wieloma sprawami.

Przede wszystkim rozważała następną ucieczkę, ale mężczyzna pod jej drzwiami oraz fakt, że jej pokój znajdował się na piętrze, uniemożliwiały jej to.

Nawet jeśli w jakiś sposób by uciekła, to co dalej?

Jak niby sobie to wyobrażała?

Nie mogła iść tą samą drogą albo wrócić do tego samego portu. Musiałaby skierować się w zupełnie inną stronę, a straciła swój plecak z pieniędzmi. Tylko one były jej potrzebne, a August jej je zabrał.

Popełniła błąd idąc do tego nadmorskiego miasteczka. Mogła poczekać dłużej, ukryć się w innym zabudowaniu i opuścić Włochy dopiero za jakiś czas.

Gdyby tylko w jakiś magiczny sposób mogłaby się wydostać z tego miejsca, to zrobiłaby już wszystko, żeby tylko nie wracać. Nie musiałaby się teraz martwić o to, że gdy tylko spotka się z ojcem, on pokaże jej w bardzo nieprzyjemny sposób, co myśli na temat jej ucieczki i pokrzyżowania planów.

Ciekawe jak zareagował? Jak Frank Anderson zareagował na fakt, że jego karta przetargowa do nowego życia uciekła? Przez jej głowę przeszła jedna niemożliwa myśl. Doskonale wiedziała, że tak nie było, ale pomyślała, że może się zmartwił; że może się przejął.

Ale nie, to nie miało nigdy miejsca, więc tym bardziej i tym razem nie mógł tego zrobić. Jedyne co, to pewnie się wściekł i zapił zbędne myśli. I chociaż sama nigdy nie piła, to jeśli alkohol miałby jej pomóc w tej sytuacji bez wyjścia, to mogła się upić do nieprzytomnego.

– Nie zjadłaś obiadu – odezwał się zimny, męski głos za jej plecami.

Momentalnie spięła się jeszcze bardziej, wstrzymała oddech, a jej źrenice się rozszerzyły. Zastygła w miejscu wpijając z całej siły palce w podłokietniki fotela.

„Bastian."

Zapomniała o nim.

Po schwytaniu przez Howarda jej głowę zaprzątnęły negatywnie myśli o slubie, jednak w tym momencie wszystko do niej wróciło, a gdy prawdopodobny syn boga ciemności stanął przed nią i oparł się o jej łóżko, zamarła. Nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa. Panika zadała jej kłute rany w brzuch i rozprzestrzeniała się szybko po całym ciele. W przepełniającej pomieszczenie ciężkiej ciszy wskazał ruchem głowy na biurko.

– Powinnaś to zjeść.

Minęła dobra minuta zanim oskarżycielski głos Vanessy przeciął powietrze:

– Nagle zacząłeś przejmować się moimi potrzebami? A gdy chciałam opuścić Przystań, to też się nimi przejmowałeś? Mi się wydaję, że jednak nie.

Przysiadł na brzegu łóżka.

Wyróżniał się na tle pokoju. Wszystko dookoła tryskało kolorami, radością, życiem a Bastian...

On był przeciwieństwem tego wszystkiego.

Założyła ręce na piersi, gdy się nie odzywał.

– Nawet mnie nie przeprosisz? Chyba, że oczekujesz przeprosin z mojej strony.

Dziedzictwo ŻyciaWhere stories live. Discover now