⭐ ⭐ ⭐

417 33 1
                                    

Do pokoju Vanessy zawitała pokojówka, aby zabrać jej pościel i poszewki do prania. Dziewczyna pomogła jej przy zdejmowaniu elementów posłania. Kiedy służąca miała już wychodzić, dziewczyna ją zatrzymała i zapytała z nadzieją w głosie:

– Widziałaś gdzieś może Panią Anderson?

– Nie, panienko – zaprzeczyła, przyciągając do siebie mocniej pranie. – Nie widziałam jej w ogóle od jej ostatniego wyjazdu z panienki ojcem.

– A twoje koleżanki? Widziały ją albo robiły coś dla mojej matki? Może przynosiły jej kwiaty? Herbatę?

– Również nie, panienko. Nie słyszałam, żeby o niej rozmawiały, albo wspominały, że ją widziały.

Vanessa pokiwała głową zaciskając wargi. Zaczęła naprawdę wątpić, że jej mama była w domu. Nie chciała pytać o to ojca. Wolała tego nie robić. Zresztą, nawet nie wiedziała, czy dałby jej jakąkolwiek odpowiedź. Pewnie by się tylko od niej wymigiwał.

– Dobrze. Dziękuję. Nie zatrzymuję cię już.

Pokojówka dygnęła i wyszła z pokoju, a zaraz za nią Vanessa ruszająca w stronę pokoju służby. Zamierzała odszukać Normę. Pewnie się tam kręciła i dyrygowała innymi. Jeśli miała się czegoś dowiedzieć o czymkolwiek w tym domu, to ta kobieta mogła jej pomóc.

W pokoju służby nie zastała zupełnie nikogo, oprócz dwóch kucharek robiących sobie przerwę. Najwidoczniej reszta zajmowała się obowiązkami.

– Przepraszam, widziałyście może Normę?

Obie kobiety oderwały się od swojego jedzenia, o mało nie spadając z siedzeń. Uniosły na Vanessę przerażone spojrzenia.

– Nie powinna panienka tutaj wchodzić – przyznała Flora, podnosząc się z miejsca. 

– Tak, nie powinna panienka tutaj przychodzić –  zawtórowała jej koleżanka Greta.

 Uśmiechnęła się pod nosem.

– Wiecie, że lubię wchodzić tam, gdzie nie trzeba, a tak teoretycznie, to stoję w progu. Wcale tu nie weszłam. Więc gdzie zastanę Normę?

Kucharki wymieniły spojrzenia jednocześnie odpowiadając:

– Jest w pralni.

Vanessa nie zaglądała na co dzień do pralni. Było jej tam za duszno i za wilgotno. Wszędzie unosił się zapach mocnych detergentów i kwiatowego płynu. Mokra podłoga nigdy do końca nie wysychała, a gdy nie otwierano okien, można było się tam udusić parą. Oczywiście ona nie przywykła do warunków panujących w tym pomieszczeniu, ale osobom tu pracującym to nie przeszkadzało.

Przeszła przez labirynt białych obrusów i narzut rozwieszonych w suszarni, po czym wkroczyła do pralni. Całe szczęście, że założyła przewiewną sukienkę. Od razu dostrzegła Normę – stała obok okna, wpadający do środka wiatr rozwiewał jej grzywkę, którą non stop poprawiała, gdy akurat nie wymachiwała rękoma na dwójkę praczek starającą się zachować powagę. Najwidoczniej nie tylko Vanessę bawił wygląd zdenerwowanej Normy. Przysunęła się bliżej.

– Naprawdę obiecuję wam, że następnym razem nie będę taka miła – powiedziała gniewnie do służących, które zamiast patrzeć na nią, wpatrywały się w Vanessę za jej plecami. Zdziwiona kobieta, odwróciła się. Gdy zobaczyła dziewczynę, uniosła obie brwi. – Vanesso, co ty tu robisz? Nie powinno cię tu być.

– A wiesz, że słyszę to kolejny raz tego dnia? Niesamowite.

Norma spiorunowała ją wzrokiem i żegnając się z cichoczącymi służącymi, ruszyła w jej stronę. Nie wiedziała, że dziewczyna będzie jej szukać. Myślała, że cały dzień spędzi ze swoim...  narzeczonym.

Dziedzictwo ŻyciaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ