★ ★ ★

259 24 2
                                    

Dwoje „zakochanych" szło ścieżką o czymś rozmawiając. Oczywiście, że ich obserwował. Podążał za nimi w ciemności. Vanessa nie wyglądała na zadowoloną z obecności swojego „ukochanego". Ucieszyło go to, że mogła przyjąć na poważnie jego słowa.

Nagle sceneria spaceru się zmieniła – Howard dotknął jej twarzy i pogładził po policzku. Bastian zacisnął pięści uspokajając się. Dziewczyna powinna odejść, więc podziękował jej w duchu, gdy ruszyła z miejsca nie pozwalając sobie na dalsze czułości. Szkoda, że nie trwało to długo – August znowu ją zatrzymał nie dając w spokoju iść. Czarnowłosy przybliżył się do nich coraz bardziej podminowany. Musiał usłyszeć o czym rozmawiali, a nie tylko ich widzieć.

Nie miał zamiaru czytać ani w jego, ani w jej myślach. Nie chciał sprawdzać o czym myślał ten drań. Jeszcze by się rozproszył i stracił czujność albo rzuciłby się na niego psując totalnie wszystko. Oprócz tego, czytanie w myślach osłabiało jego drugie moce na krótką chwilę. Wolał mieć je w gotowości, tak na wszelki wypadek.

Wszystko szło dobrze, dopóki August nie zaczął całować Vanessy.

To w tym momencie coś w nim pękło.

Stracił panowanie nad oddechem.

W ostatnim geście ratunku, wpatrywał się w Vanessę. Liczył, że go odrzuci, ale nie. Ona zamiast tego, zarzuciła blondynowi ręce na szyje i przyciągnęła do siebie.

Przepełniła go wściekłość. Paliła go. Rozpuszczała i mroziła na nowo narządy. Ciemność już tliła się między jego nogami, palcami, pragnęła zacisnąć się na szyi Augusta.

Przekinał wszystko. Mówił jej, żeby na niego uważała, a zamiast tego zaczęła się z nim obściskiwać. Potem August przyszpilił ją do drzewa, zaczynając ją obmacywać i całować po szyi. Bastian stał na krawędzi. Balansował na ostrzu tworzącym się z mroku. Myślał, że eksploduje z wściekłości i z.... z zazdrości.

Ale wtem sytuacja przybrała nowy obrót.

Vanessa zaczęła odpychać przerośniętego blondyna, a na jej twarzy pojawił się strach. Czyste przerażenie. Bała się go, nie chciała tego, ale on jej nie puszczał. Nie przestawał, tylko kontynuował, więc Bastian zamierzał się ujawnić. Miał po raz kolejny złamać zasady jakie sobie ustalił i pomóc jej uwolnić się z łap tego drania i go zabić. Zepsułby plan ojca, gdyby August go rozpoznał, a później zginął, ale w tamtym momencie nie obchodziło go już nic innego, tylko Vanessa.

Już zaczynał się przygotowywać. Ruszył z miejsca podnosząc ręce, żeby unieruchomić jej oprawcę, ale przystanął. Oddech Vanessy przyśpieszył, a sposób w jaki patrzyła na Howarda się zmienił.

Patrzyła przed siebie i na siebie, jakby odkryła, że nie była sobą. Z dzielącej ich odległości nie mógł do końca dostrzec czy plamki jej oczu się mieniły, ale przysiągłby, że tak się stało. Nawet roślinność wokół niej zdawała się do niej przybliżać, czując pewnie zbiór dużej energii i moce od Vity. Wiatr przybrał na sile, ptaki rozpoczęły nowe melodie, a pod jej stopami wyrastały białe kwiatuszki. Tworzyła je pobudzając tym samym do życia. Wszystko dookoła wiedziało, że Vanessa była czymś więcej niż zwykłym człowiekiem. Stała się światłem w panującej tu ciemności. Przez to wszystko zrozumiał.

Aktywowała w sobie moce.

Wiedział, wszystko na to wskazywało, a najbardziej fakt, że poczuł to przez przez Więź Gwiazd. Gwiazdy ciągnęły do siebie po obudzeniu się jednej z nich. Mors dosłownie rwała się w przód, o mało nie przebiła mu skóry.

Siłą wstrzymał nogi przed popełnieniem błędu, a Vanessa dotknęła Augusta rękami, w skutek czego upadł na ziemię. Sterczała jeszcze chwilę oszołomiona, emanująca niewidzialną mocą, po czym zamrugała i z powrotem wszystko wróciło do normy.

Bastian uśmiechnął się szeroko.

Rzadko tak się działo, prawie nigdy się nie uśmiechał, ale w tym momencie, cieszył się, że nareszcie obudziła w sobie połówkę Mocy Początku i Końca. Nareszcie mogła być w pełni sobą. Szkoda tylko, że przez takie coś, a nie co innego.

Nie miał pojęcia jak to zrobiła, albo jak jej moce postanowiły dać o sobie znać akurat w takim momencie, o którym na pewno nigdy nie zapomni, ale musiał przyznać, że to co widział parę chwil wcześniej, było czymś wartym obejrzenia.

Mimo wszystko same aktywowanie się mocy nie oznaczało, że dziewczyna miała się nimi posługiwać na lewo i prawo, a już na pewno nie przyczyniło się do wierzenia Vanessy w każde słowo Bastiana. Zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę. Musiał tylko jedynie cierpliwie czekać i powoli przekazywać wszystkie informacje.

Przywrócił wargi do znudzonego wyrazu, przybrał na twarz kamienną maskę, po czym ruszył w jej stronę.

Chciał się chociaż na sekundę koło niej znaleźć.

Dziedzictwo ŻyciaWhere stories live. Discover now