⭐ ⭐ ⭐

431 31 12
                                    

– Siedzisz na moim miejscu – odezwał się Bastian wchodząc do jadalni. Kiedy Vanessa na niego spojrzała zauważyła, że założył białą koszulę, a nie czarną jak do tej pory. Wyglądał jakoś inaczej; jakby biel wcale do niego nie pasowała. Najwidoczniej zauważył jej zdziwienie, ponieważ z rękami w kieszeniach, wyznał smętnie: – Nie mam więcej czystych koszul, ta jest ostatnia, więc lepiej nie rzucaj się już na mnie więcej.

Pokiwała głową, po czym pośpiesznie wstała i poprawiła włosy, które wpadły jej do oczu. Otworzyła usta aby się odezwać, ale do jadalni weszła jedna ze służących, które ostatnio widziała. Alma albo Agatha postawiła na stole trzęsącymi się rękoma imbryk z filiżankami, cukiernicę i jakieś ciasteczka. Starała się przy tym nie patrzeć ani na nią, ani na Bastiana. On za to bacznie obserwował każdy ruch swoje służącej. Kobieta była spięta. Vanessa wyczuła, że wcale nie chciała tu być i jeśli zrobiłaby coś złego, to zostałaby ukarana. Nie dziwiła się jej. Lód w spojrzeniu Bastiana przyprawiał ją samą o ciarki na całym ciele.

Służąca dygnęła na pożegnanie i odeszła do miejsca, z którego przyszła, a Bastian odprowadził ją wzrokiem.

– Czemu mam wrażenie, że ona się ciebie boi? – zapytała, siadając na krześle, przy okazji sprawdzając jakie ciastka leżały na talerzyku. Czekoladowe. Uśmiechnęła się na moment. Miała na nie wielką ochotę, ale nie sięgnęła po słodkości. Jeszcze nie. – Nie odezwała się, była spięta i powstrzymywała się od patrzenia na nas. Zupełnie tak, jakbyś ją przerażał.

Bastian przeniósł na nią swoje zwyczajne, obojętne spojrzenie.

– Sama mówiłaś, że jestem straszny czy tam mroczny, więc może rzeczywiście jest się czego bać – odparł i pochylił się, nalewając gorącą herbatę do ich filiżanek.

Znane, ciepłe i przyjemne uczucie otuliło ją swoimi ciepłymi ramionami.

Jej matka zapraszała ją na takie herbatki, kiedy miała dla niej więcej czasu. Uważała to za nieodłączny element ich życia; taki mały rytuał. Skoro dziewczyna pochodziła z Anglii, to wypadało go dla niej praktykować. Oczywiście nie działo się na nich nic nadzwyczajnego. Beatrice opowiadała, a Vanessa słuchała. To życie jej matki było ciekawe, nie jej, ale te momenty... Te momenty naprawdę zapadły jej w pozytywnym stopniu w pamięć.

– To oprócz tego jaki jesteś? – Wzięła w dłonie czarno-złotą filiżankę. Powąchała herbatę, która okazała się być wiśniową. Jedną z jej ulubionych. – Już wiem, że jesteś straszny, tajemniczy, niedostępny, czasem dziecinny i uwielbiasz wyprowadzać mnie z równowagi.

Uśmiechnęła się do niego znad filiżanki, na co nie odpowiedział tym samym, chociaż miała wrażenie, że jego twarz trochę się rozluźniła. Nie odezwał się też ani słowem. Podniósł tylko naczynko do ust i upił napar z namysłem.

Zmarszczyła nos, odstawiając filiżankę na spodek. Patrząc się w fikuśnie wzroki, mówiła:

– Mam wrażenie, że starasz się mnie ignorować jak tylko możesz, więc nie rozumiem po co nagle się ujawniłeś. Poznałam cię niedawno i nadal nie wiem co o tobie myśleć. Nie mam pojęcia czy jesteś prawdziwy, czy nie. Czy rzeczywiście to wszystko nie dzieje się w mojej głowie i czy naprawdę mam moce, o których mi mówiłeś. Równie dobrze mogłam oszaleć. To bardziej prawdopodobne, racjonalne wyjaśnienie. – Uniosła oczy. Wpatrywał się zawzięcie przed siebie. – Nie wiem jak mam ci zaufać i uwierzyć, skoro nic o tobie nie wiem.

Cisza się przedłużała. Herbata stygła. Vanessa sięgnęła po ciasteczka nie mogąc znieść już tej przeogromnej ochoty na czekoladę.

– Też mam moce – odezwał się nieoczekiwanie przerywając tym ciszę.

Dziedzictwo ŻyciaWhere stories live. Discover now