⭐ ⭐ ⭐

400 38 12
                                    

– Nie wiem, jak to się stało, Auguście. W jednej chwili stałeś, a potem upadłeś – upierała się Vanessa, kiedy jej narzeczony przebudził się, nie pojmując co się stało. Siedział oparty o drzewo, do którego kilkanaście minut wcześniej przyszpilił dziewczynę. – Czujesz się już lepiej?

– Tak, już wszystko dobrze.

Mężczyzna wpatrywał się w nią, usilnie próbując przypomnieć sobie powód swojego zasłabnięcia. Na marne. Nic nie pamiętał. Miał czarną dziurę w pamięci.

Ociężale podniósł się z miejsca i otrzepał z brudu.

– Pamiętasz cokolwiek z tego upadku? – drążyła temat Vanessa.

– Nie. To znaczy... – Zaczął się zastanawiać, rozmasowując skronie. – Pamiętam przeszywające uczucie ciepła w klatce piersiowej, po czym... To tak, jakby moje serce przestało na chwilę bić, a potem.... A później już nic. To brzmi co najmniej dziwnie, ale wydaję mi się, że tak właśnie było.

Vanessa mruknęła w odpowiedzi coś niezobowiązującego.

To była ona.

To były jej moce.

Jej Vita.

Ale przecież zatrzymanie serca nie miało praktycznie nic, albo wcale nic wspólnego, z jej potencjalnymi mocami Gwiazdy Życia. Raczej go uśmierciła, nie ożywiła. To, co mu zrobiła, nie miało nic wspólnego z życiem o jakim myślała.

Nie.

Ona nie zrobiła mu nic.

Nie miała żadnych mocy.

August po prostu zemdlał i tyle.

Ale to by naprawdę znaczyło, że oszalała.

Czy przekroczyła granicę między własną wyobraźnią, a światem rzeczywistym, był jedynie projekcją jej szaleństwa?

– Idziemy? – zapytała, wstając z kolan, przy okazji ignorując swoje myśli zadające nieprzyjemne pytania. Musiała skupić się na czymś innym.

– Tak, chodźmy już.

Szli dalej ścieżką prowadzącą do lasu. Vanessa oddalona od mężczyzny na bezpieczną odległość, dziękowała słońcu, że postanowiło tego dnia nie chować się za chmurami. Potrzebowała ciepła. Światła.

– Co do tego co się stało przed moim... omdleniem – zaczął August, a gdy skrzyżowali spojrzenia, odchrząknął znacząco i potarł kark, zanim kontynuował: – To mam nadzieję, że ci się podobało. Nie odepchnęłaś mnie, więc pomyślałem, że mogę się posunąć dalej.

Zazgrzytało jej w głowie.

„Podobało?! Czyś ty oszalał! Kazałam ci przestać!" – krzyczała w myślach, wbijając z całej siły paznokcie w dłonie.

Miała ochotę go udusić, powiesić albo rozerwać na strzępy. Chciała mu o tym powiedzieć, wykrzyczeć w twarz, ale to by nic nie dało. Perfidnie ją wykorzystał. Nigdy więcej nie pozwoli sobie na takie traktowanie z nikogo strony.

Otrząsnęła się ze złości, wzruszyła ramionami jakby wcale nic się nie stało i prowokacyjnym głosem wyznała:

– Nie było tak źle. Chociaż całowałam się z różnymi mężczyznami. – Rzuciła mu przelotne spojrzenie. – Nie byłeś pierwszy, jeśli o to chodzi.

Kłamała jak z nut.

Był tym, który skradł jej pierwszy pocałunek. Odebrał jej coś, co się jej należało. Nienawidziła go za to i za wszystko inne.

– Doprawdy? – zapytał, niedowierzając jej słowom. Poczuł się zazdrosny.

– Tak, ale nie będę o nich mówić – zbyła go szybką odpowiedzią. Gdyby zaczął dopytywać się o tych wymyślonych potencjalnych osobników, to szczerze nie wiedziałaby co mu odpowiedzieć. Odchrząknęła, przeczesując włosy ręką. – Miałeś ze mną o czymś porozmawiać.

– Tak. Właśnie. Oczywiście. – Odchrząknął znacząco. Kiedy ponownie się odezwał, w jego głosie pobrzmiewała radość: – Miałem się spytać, kiedy chciałabyś wyjechać do Anglii?

Popatrzyła na niego zszokowana, a jej żołądek zrobił fikołka.

– W jakim sensie?

– W sensie wzięcia tam ślubu.

Zatrzymała się w miejscu, czując, że tego nie wytrzyma.

Ślub w Wielkiej Brytanii.

Z nim.

Za niedługo.

Już.

No przecież. Czego innego mogła się spodziewać? Że wyjdzie za niego we Włoszech i będą żyli długo i szczęśliwie? To nie była bajka, tylko koszmar, a wcale nie śniła.

– Razem z twoim ojcem trochę rozmawialiśmy o dacie ceremonii.  Wspólnie doszliśmy do wniosku, że najlepiej byłoby to zrobić jeszcze w tym miesiącu. – Uśmiechnął się szeroko. Nie uczyniła tego samego. – Wiosna to naprawdę piękna pora roku. Jest ciepło, a pogoda pozwala na wesele na otwartym powietrzu. Za niedługo skończy się Maj. To idealna pora na ślub.

„Razem z twoim ojcem."

Przeklęci mężczyźni! Miała nadzieję, że wycierpią okropne męczarnie po śmierci za spiskowanie za jej plecami i traktowanie jej przedmiotowo.

– Myślę, że to dobry pomysł – skłamała, odpowiadając szybko. Myślała, że najlepiej by było, gdyby wziął ślub z Frankiem. Oboje byli siebie warci. Stanowiliby naprawdę piękną parę. – Rzeczywiście nie ma co zwlekać.

August jeszcze mocniej rozpromieniał. Z radości aż ją objął. I tak, jak pragnęła by się nie stało – jej ciało zdrętwiało, a zawartość żołądka przybliżyła się niebezpiecznie blisko przełyku. Duszności prawie ją udusiły, ale na szczęście się odsunął. Niestety postanowił na obrzydliwy deser ucałować ją w czoło. Wzdrygnęła się, a on wyznał:

– Cieszę się, że mnie popierasz. To duży krok naprzód. Później porozmawiam o tym z twoim ojcem. Ustalimy parę szczegółów i myślę, że za parę dni będziemy mogli już wyjechać.

– Gdzie?! – zapytała,trochę za bardzo przerażona.

– No jak to gdzie – odparł prawie ze śmiechem. – Do Anglii, do jednego z moich domów. Tego, pod Londynem. Będziemy się przygotowywać do ślubu. Poznasz moich rodziców, kuzynów. Może pojawi się Constance, albo Victor, ale w to wątpie. Za to zaszczyci nas sam król. Na pewno z nim porozmawiasz. Zaczniesz wybierać kwiaty, wstążki i me...

Przestała go słuchać.

Po jego słowach wiedziała już na pewno, że nie zobaczą jej w Londynie. Nie będzie tam jechać na żaden ślub i nikogo poznawać. Zamierzała zrobić wszystko, żeby zniknąć i to jak najszybciej. Najlepiej, gdyby już następnego dnia porzuciła znane jej życie.

Zawsze chciała opuścić to miejsce i zwiedzić świat. Tylko na chwilę. Na jeden moment. Na jedną podróż. Ta cała sytuacja z Augustem wreszcie uświadomiła jej, że to czas na coś większego niż mała wycieczka.

To czas na odejście.

Czas na ucieczkę.

Chciała pojechać do miasta, w którym się urodziła, albo do tych wszystkich miejsc, o których opowiadała jej matka. Zawsze chciała podróżować z rodzicami. Zwiedzać świat i poznawać różne kultury, zabytki, uroki świata, ale oni jej nie zabierali. Ukrywali ją w czterech, bardzo dużych i pięknych ścianach. Wśród lokajów, pokojówek i służących. Wśród książek i ogrodów. Wśród swojej własnej samotności i towarzyszy jej niedoli, które słuchały jej żalów – gwiazd.

Dlatego, kiedy ucieknie znikając na dobre, będzie wreszcie robić to na co sama miała ochotę. Będzie wreszcie szczęśliwa i wolna jak nigdy dotąd.

 Jednak zanim zniknie na dobre musiała zobaczyć się z mamą.

Dziedzictwo ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz