#1

6.4K 145 10
                                    

Siedziałam na ławce, wpatrując się ze wściekłością na Schistada dobierającego się do pewnej tlenionej blondyny z IIA. Jego zachowanie doprowadzało mnie do szału.
Po kilku minutach usłyszałam dzwonek, a po nim Karen wychodzącą z budynku. Christoffer widząc ukochaną, zrzucił kochankę z ud i przywitał się solidnym pocałunkiem. Z obrzydzeniem wstałam i podeszłam do zakochanych.
- Jedziecie? - przewróciłam oczami widząc, że żadne z nich mnie nie słucha. Uderzyłam więc w ramię Schistada i powtórzyłam pytanie. Brunet oderwał się od Karen, oblizał usta i posłał mi szeroki uśmiech.
- Oczywiście. - sięgnął po kluczyki i otworzył jednym przyciskiem czarne Audi. Wsiadłam zniesmaczona, jak zawsze, na tyły. Zamknęłam oczy, aby nie myśleć, co się na tych tyłach działo lub dziać mogło. Czekałam na włączenie silnika. Kiedy w końcu ruszyliśmy, otworzyłam oczy. Mój wzrok zetknął się od razu ze spojrzeniem Schistada. Chłopak, zamiast skupiać się na drodze, puścił mi oczko. Robił to specjalnie, dlatego posłałam mu w odpowiedzi niewinny uśmiech.
- Rodzice w domu? - usłyszałam znany od urodzenia głos.
- A jak myślisz? - prychnęłam cicho i skupiłam się na widoku za szybą.
- Myślę, że mamy cały dzień dla siebie. - dziewczyna pogładziła Chrisa po udzie z jednoznacznym wzrokiem, na co on zwycięsko oblizał wargi i się uśmiechnął.
- Pierdolcie się gdzie chcecie, byle mi łóżka nie dotykać. - przewróciłam oczami.
- Masz to jak w banku. - Schistad zaśmiał się głośno, przez co jeszcze bardziej mnie od siebie odpychał. Drażniący z niego typ.
Kiedy dotarliśmy do domu, od razu zamknęłam swój pokój na klucz i rzuciłam się na łóżko. Wyjęłam z plecaka dzisiejsze lekcje i odrobiłam prace domową. Na szczęście mamy już połowę maja, nauczyciele zbytnio się nami nie przejmują, a my sami nie mamy ochoty na sprawdziany, pytania i kartkówki. Stąd brak już jakiejkolwiek nauki.
Surfowałam sobie spokojnie na internecie. Nagle usłyszałam kobiece krzyki. Zignorowałam je myśląc... W sumie, każdy wie co myślałam. Jednak krzyki te były dosyć niepokojące. No chyba umiem rozróżnić jedne od drugich nie? Więc lekko wystraszona wyjęłam z szuflady mój mały scyzoryk i ruszyłam w kierunku odgłosów. Otworzyłam po cichu drzwi od pokoju i powolutku zeszłam na dół. Krzyk dobiegał z salonu, dlatego schowałam się za ścianą i lekko za nią wyjrzałam.

I tak właśnie zrozumiałam, że naprawdę nie potrafię rozróżniać krzyków.

Hi, Schistad.Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ