#65

1.3K 53 6
                                    

Obudziłam się na korytarzu. Poczułam smród porównywalny do niewietrzenia przez Karen pokoju przez tydzień. Usłyszałam jęki i płacz. Nie wiedziałam gdzie jestem i nie chciałam wiedzieć. Podniosłam się i ujrzałam długi korytarz, w kolorze burgundzkim. Na panele położono tandetną wykładzinę, a ściany nie były restaurowane od wieków.
Wyglądało mi to na hotel, ponieważ po obu stronach korytarza znajdowały się drzwi z przewieszonymi losowo numerami. Jedne jednak się wyróżniały. Te z różową framugą, na końcu „tunelu". Miały napisane markerem na froncie „otwórz mnie", wiec dlaczego miałabym tego nie zrobić?
Powoli, bez pośpiechu podeszłam pod pokój numer 4015, następnie delikatnie chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi.
Nagle dostałam powtórki sprzed kilkunastu miesięcy - znów przyłapuję Karen i Schistada.
Tym razem jednak nie potrafię powstrzymać łez, które już mimowolnie spływają po moich policzkach.
- Dlaczego?! - krzyczę w jego stronę - Za co?!
I wtedy otoczyła mnie ciemność.
Słyszałam jedynie swój ciężki, głęboki oddech.
Leżałam w swoim łożku, to było pewne. Przejechałam dłonią po swoim policzku. Nie dość, że rozpalona, to jeszcze naprawdę płakałam.
I w tym momencie zadzwonił telefon.
- Halo? - odebrałam
- Śpisz? - zapytał zmartwiony
- Staram się... a co? - mówiłam półszeptem, nadal w sumie żyjąc pomiędzy światem snów, a tym realnym
- Bo chciałem Cię po raz kolejny przeprosić, a nie mogłem czekać do jutra. Właściwie to poczekałem, bo jest druga w nocy i... twoja mama mnie wpuściła. Bardzo krzyczałaś, a że zostałem poinformowany o twoich rzadkich, ale problemach ze snem wolałem się upewnić że nie lunatykujesz. - poczułam uginanie się materaca - Dobranoc w takim razie. - położył się na plecach i bacznie obserwował (wzrokiem tak ożywionym, jakby właśnie wstał po 12-godzinnej drzemce) mój wielki biały sufit
Poczekałam aż zrobi się bardziej senny i zapytałam:
- Ale jak to cię wpuściła moja mama?

Hi, Schistad.Where stories live. Discover now