#60

1.2K 49 2
                                    

- Po pierwsze, - otworzył tylne drzwi od samochodu - moja uczuciowa część serca, której jest niesamowicie mało, więc się nie przyzwyczajaj, każe ci wręczyć to. - wyciąga bukiet czerwonych róż. Stoję jak wryta, nie wiedząc co się właściwie dzieje.
- Po drugie, - tym razem otwiera drzwi od kierowcy - kiedyś przeczytałem w jakimś babskim czasopiśmie u fryzjera, że kobietom kwiaty nigdy nie wystarczą. - wyciągnął i wręczył mi pudełeczko z Ferrero Roche oraz Rafaello - Nie wiedziałem, które wolisz. - puścił oczko.
Ja w tym czasie kontrolowałam ściśle swoją szczękę - zdecydowanie zbyt często opadała, a nie chciałam robić temu chujowi satysfakcji.
- A po trzecie - zamknął jedne drzwi - i ostatnie - zamknął drugie drzwi - mniej miłe - uśmiechnął się i odwrócił w moją stronę. Wziął głęboki wdech, oparł się o auto. - Jeszcze raz zobaczę cię z Yousefem bez mojej wiedzy, zgody czy czegokolwiek innego, a uwierz mi że tego gorzko pożałujesz.
A, czyli zazdrość?
- A, czyli zazdrość? - powiedziałam na głos, przez co od razu ugryzłam się w język
- Żadna zazdrość, po prostu nie chcę, aby stała ci się krzywda.
- Wiesz co, Schistad, skarbie - powoli do niego podchodziłam - Musimy wyjaśnić sobie jedną, małą kwestię. Mianowicie mogę umawiać się z kim chcę - rzuciłam w niego kwiatami - i kiedy chcę. - i czekoladkami - Oko za oko, ząb za ząb. Poza tym, jestem duża. Naprawdę nie potrzebuję opiekuna. Tym bardziej prywatnej dziwki. - odwróciłam się i z uniesioną głową powoli wracałam do domu.
- Uważaj na słowa, bo siostra może jęczeć nie z bólu, a z rozkoszy.
Gwałtownie się odwróciłam.
- Co powiedziałeś?!

Hi, Schistad.Où les histoires vivent. Découvrez maintenant