#9

2.4K 90 5
                                    

Wstałam o 12:00. Ominęła mnie msza. Trudno.
Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie model szczęśliwej rodziny: mama gotowała, tata wybierał muzykę, a Karen nakrywała do stołu... ze Schistadem. Kiedy dałam o sobie znać że żyję, domownicy patrzyli na mnie jak na dziwoląga.
- Jak widzisz - zaczął Chris - wstałem! - zaśmiał się, pokazując białe jak gips zęby. Wzruszyłam jedynie ramionami.
- Gratuluję. - mruknęłam, nalewając mleka do miski. Pudełko płatków było na najwyższej półce, przez co (mimo 1.75m) nie mogłam jej dosięgnąć. Na ratunek ruszył tata.
- Dziękuję. - posłałam uśmiech rodzicowi i poszłam ze śniadaniem do salonu.
Naprawdę nie chciałam pokazywać nikomu swojego okropnego humoru. Naprawdę chciałam dzisiaj w spokoju świętować niedzielny poranek. Niestety muszę pogodzić się z ciągłym towarzystwem przyczyny mojego nieszczęścia - Christofferem Schistadem.
- Jesteś na mnie zła? - usłyszałam niski głos.
O wilku mowa.
- A miałabym do tego powody? - odwróciłam się do bruneta i uniosłam brew.
- Jesteś dziewczyną. Ty zawsze masz powód do focha. - usiadł obok mnie - Co oglądamy? - położył nogi na małym stoliku i rozłożył się, jakby był u siebie w domu. Sięgnęłam po pilota, przełączyłam na Lifetime i zerknęłam na tytuł filmu.
- ,,Życie bez życia". - powiedziałam znudzona.
- Czyli coś o tobie. Dobra, oglądamy! - zaśmiał się głośno.
Nie wie, co go czeka.

Hi, Schistad.Onde histórias criam vida. Descubra agora