#32

1.6K 63 1
                                    

- Gdzie byłaś? - usłyszałam zaraz po przekroczeniu progu mieszkania.
- Na spacerze. - odpowiedziałam - Coś mnie ominęło?
- Obiadokolacja, najważniejszy posiłek dnia! - krzyknęła oburzona ciotka
- Słyszałam, że to śniadanie jest najważniejsze... - weszłam do salonu - Jezus!
Tak zareagowałam na Karen, która była ubrana w białe spodnie 3/4, białą dopasowaną koszulkę z krótkim rękawem, etykietką z jej imieniem oraz fartuchem w biało-niebieskie paski. Włosy dziewczyny, mimo że upięte w kok, wyglądały gorzej niż ptasie gniazdo.
- I tak przez tydzień. - westchnęła siostra.
- Dobra dziewczynki, koniec marudzenia! Liso, ponieważ nie poinformowałaś mnie o swojej ucieczce, - oho, uciekłam - zajmiesz już do końca tygodnia miejsce Karen. - radość starszej Sogn była nie do opisania - Szkoda, że nie nabroiłaś wcześniej, zanim skończyłyśmy cały remanent. - jęki siostry powróciły - Wtedy miałabyś niezłą karę, prawda Karen?
- Prawda. - przytaknęła.
Gdy ciotka głosiła kazanie z udziałem moim i Karen, w kieszeni czułam ciągle wibracje. Wiedziałam, kto może być... ba, kto jest ich nadawcą, jednak nie patrzyłam na wiadomości aż do końca wykładu.
- Umyjcie się i idźcie spać. Jutro pracowity dzień! - ciotka gwizdając przyodziała różowy szlafrok i udała się na górę do jednej z sypialni. Kiedy miałam pewność, że tu nie zejdzie, wyjęłam w końcu telefon:

Chris:
Gdzie jesteś.
Chris:
Lisa.
Chris:
Nie ignoruj mnie.
Chris:
Przepraszam.

Nie takich SMS'ów się spodziewałam.

Hi, Schistad.Where stories live. Discover now